Rzeczywiście, to bardzo ciekawa sprawa. Argument, że to tajemnica państwowa, nie powinien do nikogo przemawiać, bo to są przecież wydarzenia sprzed 10 lat, czyli z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego naprawdę bardzo odległe. Ale z drugiej strony sprawa sprzed 10 lat nie jest też dziś dla czytelników aż tak bardzo zajmująca, jak afery, które mają swe miejsce tu i teraz.
Jest pan optymistą co do przyszłości profesjonalnego dziennikarstwa?
Pamiętajmy, że Internet to nie tylko prosty dostęp do wszelkich interesujących informacji, ale to przede wszystkim ogromny informacyjny albo raczej dezinformacyjny chaos. Dziennikarze są potrzebni do tego, by wskazywać, co jest rzeczywiście istotne i co to wszystko tak naprawdę oznacza. Potrzebujemy po prostu pozycjonowania informacji, by każdy człowiek mógł odnaleźć się w tym chaosie. To czyni dziennikarstwo tak naprawdę jeszcze bardziej potrzebnym niż wcześniej. Dziś dostaliśmy nowe narzędzia i możemy dać społeczeństwu jeszcze więcej. Możemy w sieci w naszych artykułach odsyłać bezpośrednio do dokumentów i spraw, o których piszemy. Wystarczy pod akapitem wkleić link. Myślę, że za parę lat będziemy lepiej wykorzystywać te narzędzia i dziennikarstwo odżyje. Tak czy inaczej, nikomu nie życzę świata bez profesjonalnego dziennikarstwa.
James V. Grimaldi, dziennikarz „The Wall Street Journal", były dziennikarz śledczy „The Washington Post", laureat w 2006 r. Nagrody Pulitzera w kategorii dziennikarstwo śledcze za opisanie sprawy lobbysty Jacka Abramoffa, czyli głośnej afery korupcyjnej w Kongresie.