Parlament Ukrainy zaakceptował status rosyjskiego jako języka regionalnego, co krytycy uznali za krok na drodze rusyfikacji kraju i wciągania go w orbitę wpływów Moskwy, wręcz zasysania. Wcale nie musi tak być. Rosyjski jest drugim językiem Ukrainy, czy to się komuś podoba czy nie, a ukraińska świadomość państwowa może być równie dobrze dwujęzyczna. Ważne, by w ogóle przetrwała, a nie to, w jakiej mowie się wyraża.
1
Lepiej pomóc Ukraińcom w „oswojeniu" rosyjskiego, a mają na to dużą szansę, gdyż w wielu rejonach byłego ZSRR – choćby w Azerbejdżanie, Armenii i Azji Środkowej – mowa Puszkina oderwała się już od Kremla i pełni rolę lingua franca bez żadnych konotacji politycznych. Podlega też regionalnym przekształceniom daleko odbiegającym od normy językowej.
Według danych statystycznych na Ukrainie po rosyjsku mówi w domu ok. 36 procent obywateli. Ale jeśli dodać tych posługujących się zarówno rosyjskim, jak i ukraińskim, jest ich już 58 proc. Dochodzi do tego surżyk, czyli rosyjsko-ukraińska gwara mówiona, nieuznawana za język. Kiedy uwzględnimy ponadto, w jakiej mowie mieszkańcy Ukrainy korzystają z dóbr kultury (zdecydowana przewaga rosyjskiego), można zaryzykować tezę, że język Puszkina jest obecny w życiu zdecydowanej większości Ukraińców, ale nijak nie oznacza to lojalności wobec Moskwy.
Rosyjski dominuje na wschodzie i na południu kraju, ale tylko na Krymie i po części w Nowej Rosji, jak nazwano stepy czarnomorskie po przyłączeniu ich do imperium carów, jest silnie powiązany z rosyjską opcją narodową. Wszędzie indziej jest to właśnie język lokalny. Weźmy choćby donieckich oligarchów, w tym Rinata Achmetowa – mówią po rosyjsku, choć to obrońcy niezależności ekonomicznej Ukrainy. Kapitał moskiewski jest dużo silniejszy na zachodzie kraju zdominowanym przez ukraiński niż na rosyjskojęzycznym wschodzie. Związek między językiem a realną – a nie deklaratywną – niezależnością od Moskwy jest bardziej niż luźny.
2
Nie oznacza to, że o ukraiński nie należy walczyć. Państwo musi mieć swój język, nawet jeśli jest utrzymywany sztucznie, jak iryjski w Irlandii. Masa pieniędzy idzie tam na oznakowania w miejscach publicznych, nauczanie w szkole, choć mową tą włada w domu garstka Irlandczyków. Na Ukrainie nie jest tak źle, ukraiński to język żywy, choć zapóźniony kulturowo wobec rosyjskiego (mniej tłumaczeń, wydawanych w nim książek, innych dzieł kultury). Wysiłek państwa powinien zmierzać do podniesienia go z kolan, a nie sekowaniu rosyjskiego, jak to się działo za czasów prezydentury Juszczenki.