Zmarły przed dwoma tygodniami Arthur Ochs Sulzberger Sr. „Punch", emerytowany prezes NYT Co., będzie mógł już tylko przewracać się w grobie, kiedy jego syn Arthur Jr. zdecyduje się na kolejne szkaradzieństwa. Arthur oddał synowi kontrolę nad gazetą 20 lat temu, a pięć lat później pełną kontrolę w roli prezesa nad całą korporacją, która wydaje także International „Herald Tribune" i „Boston Globe", 14 dzienników regionalnych, serwis prasowy, posiada też dwie stacje radiowe i osiem regionalnych stacji telewizyjnych. Imperium to „Punch" stworzył na bazie dziennika, kiedy został jego szefem w 1963 roku.
Był czas, gdy „New York Times" starannie oddzielał ustalane fakty od liberalnych poglądów redakcji. Dziś chce narzucać polityczną poprawność. Nie tylko swoim czytelnikom, ale też odbiorcom prasy, radia, telewizji, Internetu, bo wszyscy producenci informacji i opinii głównego nurtu czytają „NYT". Ciągle przynosi znakomite materiały i jest dobrze redagowany. Ale przypomina starszą panią puszczającą się z kolorową młodzieżą, żeby nie wypaść z obiegu. Na przykład z Barackiem Obamą, którego zapowiedzi ujarzmienia wiatru i energii słonecznej reporter działu naukowego pisma skomentował w następujący sposób: „Poczułem, jak blask wiosennego słońca pieści moje policzki i nieomal mogłem sobie wyobrazić, jak słyszę brzęk mieczy przekuwanych na lemiesze". U nas tak pisało się o Stalinie.
Pokolenie Woodstock rządzi
Rozkład etosu „New York Timesa" zanalizował William McGowan w książce „Gray Lady Down" („NYT" był przezywany szarą damą z racji eleganckiej solidności i unikania koloru na stronach). Dziennik wyniósł na szczyty autorytetu Abe M. Rosenthal, ostatni z redaktorów naczelnych, który walczył w II wojnie światowej. Uważał kontrkulturę lat 60. za siłę niszczycielską.
Aż nastąpiła zmiana. Nowy wydawca z pokolenia Woodstock, Arthur Osch Sulzberger Jr., po objęciu rządów w 1992 r. obrał kurs na wielokulturowość. Zaczął faworyzować Murzynów, Latynosów i gejów, chociaż starsi dziennikarze narzekali, że promuje ludzi niedouczonych. Aby zwiększyć poczytność wśród gorzej wykształconych mas, żądał szerokiego omawiania zjawisk popkultury i stylu życia. Przystosował dziennik do gwałtownie obniżającej swój poziom intelektualny Ameryki. To była odpowiedź na masową imigrację z Trzeciego Świata i sztucznie wymuszane awanse mniejszości rasowych.
Niedzielny magazyn „NYT" zaczął publikować prowokacyjne materiały. W Święto Niepodległości 4 lipca dał zdjęcie faceta w plenerze siedzącego w latrynie – ma opuszczone spodnie, amerykańską flagę w jednej ręce, drugą ręką zaś daje znak pokoju. „W »New York Timesie« kosmopolityczny postnacjonalizm przeważa nad tradycyjnym pojęciem amerykańskiej wspólnoty" – skomentował tę ilustrację McGowan.
Wszędobylskie komentarze redakcyjne postulują dziś bez wyjątku zróżnicowanie rasowe, etniczne oraz równe prawa gejów. Lansują feminizm. Wpajają Amerykanom poczucie winy za niewolnictwo. Słabe argumenty chętnie zastępowane są pogardą dla myślących inaczej. W pracy i walce wybija się noblista, ekonomista, felietonista Paul Krugman. Świetnego panowania nad językiem i pozornej logiki wywodu używa stronniczo – w interesie Partii Demokratycznej.
Wydawca Arthur Ochs Sulzberger Jr. szeroko wpuścił opinie również na strony informacyjne. W latach 60. „NYT" miał czterech komentatorów, a 40 lat później ma już ponad 40 w różnych sekcjach gazety.
Czy to już zdrada?
Redakcja stara się przemilczać to, co mogłoby wzbudzić nieufność do mniejszości. Nie wspomniała o przechwyconym przez FBI memorandum Bractwa Muzułmańskiego w Ameryce, stawiającego za cel walkę z zachodnią cywilizacją od wewnątrz. Napisał o tym „Chicago Tribune", ale nie „NYT".
Gdy idzie o stosunek do muzułmanów, to gazeta ociera się o zdradę stanu. Ameryka jest w stanie wojny z islamskim terroryzmem, a „New York Times" żąda od władz rozbrojenia wewnętrznego. Zaledwie rok po zamachach z 11 września redakcja kilka razy potępiła wysyłanie tajnych agentów FBI do meczetów, które sprzyjają terrorystom! Potępiła branie odcisków palców młodych mężczyzn po przylocie z krajów uznanych za niebezpieczne. Ujawniła też śledzenie bankowych operacji wbrew prośbie prezydenta George'a W. Busha, chociaż program był legalny i skuteczny w wykrywaniu zamachowców.
Natomiast spisek czterech muzułmanów planujących wysadzenie w powietrze terminali i zbiorników z benzyną na nowojorskim lotnisku JFK dziennik ukrył wewnątrz numeru na 30. stronie. Sprawa trafiła jednak na pierwszą stronę dzienników z innych miast: „The Washington Post" i „Los Angeles Times".
„NYT" energicznie poparł projekt budowy ośrodka islamskiego w okolicy Ground Zero, mimo że na sąsiednią ulicę spadali ludzie skaczący z płonących wieżowców WTC. Tej budowie sprzeciwiały się dwie trzecie Amerykanów, jednak gazeta z pogardą odnosiła się do obaw przed triumfem islamu na grobie wroga.