Kuźnia „New York Timesa”

Najważniejszy dziennik Stanów Zjednoczonych drwi z patriotyzmu i stara się rozcieńczyć naród. Sprzyja wrogom kraju. Lansuje rozwiązłe obyczaje. Ukrywa fakty sprzeczne z propagandą lewicy, manipuluje i kłamie

Publikacja: 13.10.2012 01:01

Zmarły przed dwoma tygodniami Arthur Ochs Sulzberger Sr. „Punch", emerytowany prezes NYT Co., będzie mógł już tylko przewracać się w grobie, kiedy jego syn Arthur Jr. zdecyduje się na kolejne szkaradzieństwa. Arthur oddał synowi kontrolę nad gazetą 20 lat temu, a pięć lat później pełną kontrolę w roli prezesa nad całą korporacją, która wydaje także International „Herald Tribune" i „Boston Globe", 14 dzienników regionalnych, serwis prasowy, posiada też dwie stacje radiowe i osiem regionalnych stacji telewizyjnych. Imperium to „Punch" stworzył na bazie dziennika, kiedy został jego szefem w 1963 roku.

Był czas, gdy „New York Times" starannie oddzielał ustalane fakty od liberalnych poglądów redakcji. Dziś chce narzucać polityczną poprawność. Nie tylko swoim czytelnikom, ale też odbiorcom prasy, radia, telewizji, Internetu, bo wszyscy producenci informacji i opinii głównego nurtu czytają „NYT". Ciągle przynosi znakomite materiały i jest dobrze redagowany. Ale przypomina starszą panią puszczającą się z kolorową młodzieżą, żeby nie wypaść z obiegu. Na przykład z Barackiem Obamą, którego zapowiedzi ujarzmienia wiatru i energii słonecznej reporter działu naukowego pisma skomentował w następujący sposób: „Poczułem, jak blask wiosennego słońca pieści moje policzki i nieomal mogłem sobie wyobrazić, jak słyszę brzęk mieczy przekuwanych na lemiesze". U nas tak pisało się o Stalinie.

Pokolenie Woodstock rządzi

Rozkład etosu „New York Timesa" zanalizował William McGowan w książce „Gray Lady Down" („NYT" był przezywany szarą damą z racji eleganckiej solidności i unikania koloru na stronach). Dziennik wyniósł na szczyty autorytetu Abe M. Rosenthal, ostatni z redaktorów naczelnych, który walczył w II wojnie światowej. Uważał kontrkulturę lat 60. za siłę niszczycielską.

Aż nastąpiła zmiana. Nowy wydawca z pokolenia Woodstock, Arthur Osch Sulzberger Jr., po objęciu rządów w 1992 r. obrał kurs na wielokulturowość. Zaczął faworyzować Murzynów, Latynosów i gejów, chociaż starsi dziennikarze narzekali, że promuje ludzi niedouczonych. Aby zwiększyć poczytność wśród gorzej wykształconych mas, żądał szerokiego omawiania zjawisk popkultury i stylu życia. Przystosował dziennik do gwałtownie obniżającej swój poziom intelektualny Ameryki. To była odpowiedź na masową imigrację z Trzeciego Świata i sztucznie wymuszane awanse mniejszości rasowych.

Niedzielny magazyn „NYT" zaczął publikować prowokacyjne materiały. W Święto Niepodległości 4 lipca dał zdjęcie faceta w plenerze siedzącego w latrynie – ma opuszczone spodnie, amerykańską flagę w jednej ręce, drugą ręką zaś daje znak pokoju. „W »New York Timesie« kosmopolityczny postnacjonalizm przeważa nad tradycyjnym pojęciem amerykańskiej wspólnoty" – skomentował tę ilustrację McGowan.

Wszędobylskie komentarze redakcyjne postulują dziś bez wyjątku zróżnicowanie rasowe, etniczne oraz równe prawa gejów. Lansują feminizm. Wpajają Amerykanom poczucie winy za niewolnictwo. Słabe argumenty chętnie zastępowane są pogardą dla myślących inaczej. W pracy i walce wybija się noblista, ekonomista, felietonista Paul Krugman. Świetnego panowania nad językiem i pozornej logiki wywodu używa stronniczo – w interesie Partii Demokratycznej.

Wydawca Arthur Ochs Sulzberger Jr. szeroko wpuścił opinie również na strony informacyjne. W latach 60. „NYT" miał czterech komentatorów, a 40 lat później ma już ponad 40 w różnych sekcjach gazety.

Czy to już zdrada?

Redakcja stara się przemilczać to, co mogłoby wzbudzić nieufność do  mniejszości. Nie wspomniała o przechwyconym przez FBI memorandum Bractwa Muzułmańskiego w Ameryce, stawiającego za cel walkę z zachodnią cywilizacją od wewnątrz. Napisał o tym „Chicago Tribune", ale nie „NYT".

Gdy idzie o stosunek do muzułmanów, to gazeta ociera się o zdradę stanu. Ameryka jest w stanie wojny z islamskim terroryzmem, a „New York Times" żąda od władz rozbrojenia wewnętrznego. Zaledwie rok po zamachach z 11 września redakcja kilka razy potępiła wysyłanie tajnych agentów FBI do meczetów, które sprzyjają terrorystom! Potępiła branie odcisków palców młodych mężczyzn po przylocie z krajów uznanych za niebezpieczne. Ujawniła też śledzenie bankowych operacji wbrew prośbie prezydenta George'a W. Busha, chociaż program był legalny i skuteczny w wykrywaniu zamachowców.

Natomiast spisek czterech muzułmanów planujących wysadzenie w powietrze terminali i zbiorników z benzyną na nowojorskim lotnisku JFK dziennik ukrył wewnątrz numeru na 30. stronie. Sprawa trafiła jednak na pierwszą stronę dzienników z innych miast: „The Washington Post" i „Los Angeles Times".

„NYT" energicznie poparł projekt budowy ośrodka islamskiego w okolicy Ground Zero, mimo że na sąsiednią ulicę spadali ludzie skaczący z płonących wieżowców WTC. Tej budowie sprzeciwiały się dwie trzecie Amerykanów, jednak gazeta z pogardą odnosiła się do obaw przed triumfem islamu na grobie wroga.

„NYT" rutynowo poniża armię. Stwarza wrażenie, że wywodzi się ona z nizin społecznych i składa się z niewykształconych męskich szowinistów. Choć w rzeczywistości jest zupełnie inaczej, jak wykazał raport konserwatywnej „The Heritage Foundation".

Walka „NYT" z rasizmem powoduje promocję Murzynów do granic absurdu. Skutkiem takiej polityki redakcyjnej była czteroletnia bezkarność autora plagiatów i zmyślonych artykułów, czarnoskórego dziennikarza Jaysona Blaira. Gazeta łatwo pada też ofiarą kolorowych oszustów, którzy udają pokrzywdzonych. Tak było z prostytutką oskarżającą o rzekomy gwałt białych studentów Duke University. „NYT" bywa za to obojętny na  zbrodnie, kiedy je popełniają czarni na białych.

Wydawca i jego zespół uznali, że pełne zrównanie homoseksualizmu z innymi orientacjami stanowi kolejne prawo człowieka, o które trzeba walczyć, jak o prawa obywatelskie Murzynów. Dziennik zaczął żądać małżeństw dla gejów i adopcji. Oświadczył w edytorialu, jakoby nie było mocnych dowodów na to, że dzieci korzystają na wychowywaniu przez dwoje naturalnych rodziców. Milczał, kiedy pięciolatkom dawano do podpisu „lojalki", w których zobowiązywały się one, że będą popierać gejów, lesbijki, biseksualistów i transgenderów.

„Lawendowe oświecenie" gazety nastąpiło niedługo po odejściu Abe M. Rosenthala. Byłego redaktora obecnie uważa się za homofoba. – Dziś trzy czwarte ludzi decydujących, co będzie na pierwszej stronie, jest gejami – wyznał jeden z reporterów „New York Timesa" podczas zjazdu gejowskich dziennikarzy.

Nową linię redakcyjną można by do pewnego stopnia usprawiedliwić, bo przecież świat staje się coraz bardziej liberalny. Ale naganne jest kłamstwo na służbie ideologii. I zamykanie oczu na oczywiste problemy. Bo awans mniejszości rasowych też jest pożądany – ale nie kosztem zasług umysłu i charakteru. Ochrona muzułmanów przed ślepą nienawiścią – niezbędna, ale nie za cenę bezpieczeństwa. Otwarcie na imigrantów – tak, ale nie kosztem ładu publicznego.

Zdarzają się oczywiście sytuacje, gdy „NYT" stoi wzorowo po stronie sprawiedliwości – zazwyczaj wtedy, gdy tropi przestępstwa bankierów i broni demokracji przed oligarchią finansową.

Pokolenie bohaterów wojny

Ameryka wyglądała inaczej, gdy Arthur Sulzberger Sr. został wydawcą dziennika w 1963 r. Do elity władzy zaczęło dochodzić pokolenie, które walczyło z nazizmem na froncie w II wojnie światowej i z komunizmem w wojnie koreańskiej. Sulzberger Sr. służył na obu tych wojnach w oddziałach komandosów, lecz największe zwycięstwo odniósł w 1971 r., gdy opublikował „Papiery Pentagonu". Z tajnego studium na temat wojen w Wietnamie w latach 1945–1967 wynikało, że administracja Johnsona okłamywała Kongres i opinię publiczną. Prezydent Richard Nixon żądał wstrzymania publikacji. Sulzberger się nie ugiął. Zaryzykował wielkie kary finansowe i wolność osobistą. Przeszedł do legendy, bo Sąd Najwyższy przyznał mu rację. Potem już żadna administracja nie próbowała otwarcie żadnej gazecie zakazać publikacji dla ochrony bezpieczeństwa państwa.

Jego syn Arthur Sulzberger Jr. miał nieco inne priorytety, które wyłożył w swoim credo, które stało się najważniejszym przesłaniem „New York Timesa": „Nie możemy dłużej oferować naszym czytelnikom białej, hetero, męskiej wizji wydarzeń". Trudno właściwie się temu dziwić, wszak w młodości nie był żołnierzem, lecz pacyfistycznym aktywistą.

Autor jest krytykiem filmowym i publicystą

Zmarły przed dwoma tygodniami Arthur Ochs Sulzberger Sr. „Punch", emerytowany prezes NYT Co., będzie mógł już tylko przewracać się w grobie, kiedy jego syn Arthur Jr. zdecyduje się na kolejne szkaradzieństwa. Arthur oddał synowi kontrolę nad gazetą 20 lat temu, a pięć lat później pełną kontrolę w roli prezesa nad całą korporacją, która wydaje także International „Herald Tribune" i „Boston Globe", 14 dzienników regionalnych, serwis prasowy, posiada też dwie stacje radiowe i osiem regionalnych stacji telewizyjnych. Imperium to „Punch" stworzył na bazie dziennika, kiedy został jego szefem w 1963 roku.

Był czas, gdy „New York Times" starannie oddzielał ustalane fakty od liberalnych poglądów redakcji. Dziś chce narzucać polityczną poprawność. Nie tylko swoim czytelnikom, ale też odbiorcom prasy, radia, telewizji, Internetu, bo wszyscy producenci informacji i opinii głównego nurtu czytają „NYT". Ciągle przynosi znakomite materiały i jest dobrze redagowany. Ale przypomina starszą panią puszczającą się z kolorową młodzieżą, żeby nie wypaść z obiegu. Na przykład z Barackiem Obamą, którego zapowiedzi ujarzmienia wiatru i energii słonecznej reporter działu naukowego pisma skomentował w następujący sposób: „Poczułem, jak blask wiosennego słońca pieści moje policzki i nieomal mogłem sobie wyobrazić, jak słyszę brzęk mieczy przekuwanych na lemiesze". U nas tak pisało się o Stalinie.

Pokolenie Woodstock rządzi

Rozkład etosu „New York Timesa" zanalizował William McGowan w książce „Gray Lady Down" („NYT" był przezywany szarą damą z racji eleganckiej solidności i unikania koloru na stronach). Dziennik wyniósł na szczyty autorytetu Abe M. Rosenthal, ostatni z redaktorów naczelnych, który walczył w II wojnie światowej. Uważał kontrkulturę lat 60. za siłę niszczycielską.

Aż nastąpiła zmiana. Nowy wydawca z pokolenia Woodstock, Arthur Osch Sulzberger Jr., po objęciu rządów w 1992 r. obrał kurs na wielokulturowość. Zaczął faworyzować Murzynów, Latynosów i gejów, chociaż starsi dziennikarze narzekali, że promuje ludzi niedouczonych. Aby zwiększyć poczytność wśród gorzej wykształconych mas, żądał szerokiego omawiania zjawisk popkultury i stylu życia. Przystosował dziennik do gwałtownie obniżającej swój poziom intelektualny Ameryki. To była odpowiedź na masową imigrację z Trzeciego Świata i sztucznie wymuszane awanse mniejszości rasowych.

Niedzielny magazyn „NYT" zaczął publikować prowokacyjne materiały. W Święto Niepodległości 4 lipca dał zdjęcie faceta w plenerze siedzącego w latrynie – ma opuszczone spodnie, amerykańską flagę w jednej ręce, drugą ręką zaś daje znak pokoju. „W »New York Timesie« kosmopolityczny postnacjonalizm przeważa nad tradycyjnym pojęciem amerykańskiej wspólnoty" – skomentował tę ilustrację McGowan.

Wszędobylskie komentarze redakcyjne postulują dziś bez wyjątku zróżnicowanie rasowe, etniczne oraz równe prawa gejów. Lansują feminizm. Wpajają Amerykanom poczucie winy za niewolnictwo. Słabe argumenty chętnie zastępowane są pogardą dla myślących inaczej. W pracy i walce wybija się noblista, ekonomista, felietonista Paul Krugman. Świetnego panowania nad językiem i pozornej logiki wywodu używa stronniczo – w interesie Partii Demokratycznej.

Wydawca Arthur Ochs Sulzberger Jr. szeroko wpuścił opinie również na strony informacyjne. W latach 60. „NYT" miał czterech komentatorów, a 40 lat później ma już ponad 40 w różnych sekcjach gazety.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy