Leming bez przyszłości

Leming – wytwór złudnej polskiej prosperity ostatnich lat – przez jednych wychwalany jako sól tej ziemi, przez innych wzgardzony i wyśmiewany, może wkrótce znaleźć się na liście gatunków zagrożonych wyginięciem.

Publikacja: 13.04.2013 01:01

Red

Jego definicji było już wiele. Najczęściej leming to „zamożny, wykształcony pracownik dużej firmy", choć trudno powiedzieć, czy 20-letni kredyt zaciągnięty na mieszkanie kwalifikuje do kategorii „zamożnych" i czy na przykład studia w prywatnej szkole biznesu i bankowości dają tytuł osoby wykształconej. Przyjmijmy więc lepiej, że leming to mężczyzna lub kobieta koło trzydziestki lub czterdziestki, którzy zawdzięczają swój obecny status gwałtownemu, lecz krótkiemu ożywieniu gospodarczemu w ostatnich latach przed kryzysem.

Lemingi, jako ludzie z awansu, próbują w ciągu jednego pokolenia nadrobić wszystkie zaległości kulturowe, finansowe i cywilizacyjne, które były udziałem ich przodków. To właśnie pogoń leminga – z konieczności często na skróty – ku bogactwom tego świata bywa najczęstszym źródłem kpin albo – przeciwnie – szacunku dla jego aspiracji.

Leminga zrodziły zachodnie korporacje, które szeroko otworzyły swoje podwoje w Polsce w ciągu ostatnich kilkunastu lat. To tam pojawiły się ścieżki błyskawicznego awansu i to tam leming – często po raz pierwszy – zetknął się ze światem. Chcąc zasłużyć na akceptację, z gorliwością neofity łykał wszelkie nowinki technologiczne i podchwytywał mody światopoglądowe, zwykle niewiele się nad nimi zastanawiając.

Leming miał stać się protoplastą nowego obywatela, który twardo stąpa po ziemi i którego egoizm oraz ogromne aspiracje zostały zaprzęgnięte do nakręcania ogólnej koniunktury. Miał się też stać motorem procesów, do których doszło wcześniej w większości krajów Europy Zachodniej – że w ślad za bogaceniem się społeczeństwa idą głębokie przemiany obyczajowe. Miał, ale chyba się nie stanie...

Trwający już cztery lata kryzys gospodarczy zdołał zachwiać pewnością siebie niejednego leminga. Cięcia, fuzje, restrukturyzacje, redukcje spędzają mu sen z powiek. Widmo – nie tyle nawet bankructwa, ile pogorszenia dotychczasowego poziomu życia – grozi utratą z takim trudem osiągniętego statusu społecznego.

Kryzys zwykle najdotkliwiej uderza w średnie warstwy społeczeństwa. Ubogim i tak niewiele może zaszkodzić, nie mają majątku czy oszczędności, które mogą stracić. Bogaci także zazwyczaj nie odczuwają kryzysu. Przeciwnie – bywa, że w chudych latach pomnażają swoje fortuny. W myśl niektórych teorii to właśnie najbogatsi wywołują kryzysy, aby w ich trakcie szybko i niewielkim kosztem wyczyścić konta tych średnio zamożnych. Niewykluczone więc, że nasze lemingi staną się ofiarami swoich dotychczasowych chlebodawców – oczywiście nie bezpośrednich przełożonych, ale często dla nich anonimowych zarządów, funduszy, udziałowców poukrywanych gdzieś w centralach poza granicami Polski.

Gorliwość, z jaką wielu lemingów podchwytywało liberalne hasła, szła w parze z ich potrzebą odseparowania się od własnych korzeni. Była też jednocześnie skutkiem ich niższego statusu kulturowego. Nic dziwnego, że lemingi bardzo szybko stały się podporą rządzącej Platformy Obywatelskiej. Platforma obiecywała wszak niekończącą się hossę, modernizację, i to „z dala od polityki", to znaczy z dala od jakiejkolwiek dyskusji z reprezentantami innych środowisk.

Lemingi stały się też wielką nadzieją liberalnej bigoterii: miały wszak upodobnić Polskę do rzekomo bezkonfliktowych, harmonijnych społeczeństw Europy Zachodniej!

Problem w tym, że leming prawdopodobnie nigdy nie był liberałem. Liberalne hasła miały jedynie otworzyć mu drzwi do wielkiego świata. Gdy ten świat zaczął się przed nim zamykać, jego werbalne zachwyty nad nowoczesnością jakby nieco przycichły.

W przeprowadzonym w styczniu tego roku sondażu CBOS przytłaczająca większość ankietowanych (85 proc.) zadeklarowała, że najważniejszą wartością jest dla nich rodzina – najlepiej z dwójką dzieci. Za życiem szczęśliwego singla opowiedziała się garstka (4 proc.) osób. Takie wyniki powtarzają się niezmiennie od lat. Można wnioskować, że podobne proporcje obowiązują także wśród lemingów.

Czyżby więc natrętne promowanie „nowoczesnego" stylu życia pozostawało bez echa? Wiele wskazuje na to, że nowoczesność to tylko poza, pewien etap, po którym należy się ustatkować. Kryzys i związana z nim niepewność jutra przyśpieszają ten proces.

Kim jest więc dzisiejszy leming? Coraz częściej człowiekiem, który – tak jak wielu innych – musi ciężko pracować na utrzymanie rodziny. I który – tak jak wielu innych – musi przetrwać. Ale czy przetrwa jako leming? Czy raczej wskutek kryzysu i kolejnych rozczarowań porzuci „nowoczesność" na rzecz sprawdzonych, bardziej konserwatywnych wartości, które ukształtowały go od pokoleń, a które porzucił w nadziei na lepsze życie?

Spowodowany kryzysem zwrot ku tradycyjnym wartościom musiał zwrócić uwagę w wyjątkowo czułym na aktualne nastroje obozie rządzącym. Po sporze z Jarosławem Gowinem wokół związków partnerskich Donald Tusk uderzył w zupełnie inne tony. W wywiadzie dla „Wyborczej" ogłosił, że nie zamierza stawać na czele rewolucji obyczajowej, bo głównym celem jego rządów jest niedopuszczenie do spadku poziomu życia w kraju. Podkreślił też, że jest człowiekiem wierzącym. A w liście do papieża Franciszka zadeklarował wręcz współpracę w obronie kultury chrześcijańskiej.

Koniunkturalizm? Zapewne tak. Niektórzy powiedzą, że to gra na wewnętrzny użytek Platformy w okresie przesilenia w partii. Z pewnością też. Ale skoro najlepszą bronią w walce o władzę w Platformie jest dziś konserwatywna retoryka, to oznacza, że właśnie takie nastroje muszą dziś dominować w otoczeniu tej partii i wśród jej wyborców.

Pewną wskazówką mogą być też tutaj coraz gorsze wyniki sondażowe partii Palikota, które utrzymują się na poziomie progu wyborczego. Mało kto chce dziś rewolucji obyczajowej. Kryzys zmienił priorytety.

Budowane w Polsce od upadku komunizmu liberalne państwo miało dzięki rosnącemu poziomowi życia doprowadzić do przemian obyczajowych. Okazało się jednak, że liberalne państwo, czego dowodzi obecny kryzys, wcale nie musi poszerzać zakresu bogactwa, a wręcz przeciwnie – powiększa obszar ubóstwa. A im więcej ubóstwa, tym silniejszy zwrot ku tradycyjnym wartościom. Na ciekawy paradoks zakrawa fakt, że liberalny model państwa prowadzi do nasilenia konserwatywnych postaw społecznych. Liberałowie tego chyba nie przewidzieli.

Leming nie stanie się protoplastą nowego obywatela. Zapewne będzie nim ktoś całkiem odmienny: bardziej roszczeniowy w kwestiach ekonomicznych i bardziej konserwatywny w światopoglądowych. No chyba że kryzys nagle ustąpi.

Autor jest publicystą, był m.in. zastępcą redaktora naczelnego „Dziennika".

Jego definicji było już wiele. Najczęściej leming to „zamożny, wykształcony pracownik dużej firmy", choć trudno powiedzieć, czy 20-letni kredyt zaciągnięty na mieszkanie kwalifikuje do kategorii „zamożnych" i czy na przykład studia w prywatnej szkole biznesu i bankowości dają tytuł osoby wykształconej. Przyjmijmy więc lepiej, że leming to mężczyzna lub kobieta koło trzydziestki lub czterdziestki, którzy zawdzięczają swój obecny status gwałtownemu, lecz krótkiemu ożywieniu gospodarczemu w ostatnich latach przed kryzysem.

Lemingi, jako ludzie z awansu, próbują w ciągu jednego pokolenia nadrobić wszystkie zaległości kulturowe, finansowe i cywilizacyjne, które były udziałem ich przodków. To właśnie pogoń leminga – z konieczności często na skróty – ku bogactwom tego świata bywa najczęstszym źródłem kpin albo – przeciwnie – szacunku dla jego aspiracji.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy