Dziwne, prawda? A przecież 150 lat temu wybuchło powstanie styczniowe i w tych lasach, do których jutro pójdziesz na jagody, huczało od palby. W ramach odtrutki na zaistniały stan rzeczy proponuję lekturę utworów literackich zombi: Orzeszkowej i Żeromskiego. W naszej ojczyźnie doszło do tego, że ukochani przez pokolenia Polaków pisarze dzisiaj są wyłącznie autorami znanymi ze szkolnych wypisów, marnie też zapowiadają się ich widoki na przyszłość. Bo gdyby jeszcze Orzeszkowa była lesbą, a Żeromski nie napisał „Na probostwie w Wyszkowie" i stałby się – na wzór Lenina – pieszczoszkiem „Krytyki Politycznej", to jeszcze... Ale przecież. Żywe trupy.

Spotkali się oto nieczytani autorzy w jednej publikacji pod tytułem „1863", wydanej w serii „Zapomniane skarby literatury polskiej". Czy ktoś je sobie przypomni? W gorące letnie noce warto zapalić lampę i patrzeć na lecące do niej ćmy. Wtedy ta książka. Przecież to właśnie latem 150 lat temu stoczono wiele bitew i potyczek powstania styczniowego: pod Ossą (10.07), Chruśliną (4.08), Żyrzynem (8.08), Kruszyną (29.08)... Krew lała się szerokim strumieniem, a leśni chłopcy i ich dowódcy napełniali się nadzieją, że skoro jest lato i my walczymy, to wcale nie będzie aż tak źle.

Eliza Orzeszkowa miała wtedy 22 lata, dobrze pamiętała tamten gorący czas i swoje spotkanie z Romualdem Trauguttem, które opisała w opowiadaniu „Oni". W letnią porę pełną kanonad od Puszczy Jodłowej inna kobieta – Józia Żeromska, przyszła matka Stefana, tak bardzo ukochana przez pisarza – jeszcze nie podejrzewała, że już niedługo będzie nosić pod sercem nowe życie. Na razie Józia od czasu do czasu wynosiła prowiant obdartusom z kosami, którzy pojawiali się w majątku męża. Stefanek urodzi się w październiku 1864 r. Po wielu latach opisze odgłosy, które prześladowały jego matkę – leśne echa wystrzałów z powstańczych dubeltówek. Słyszysz je teraz? A może to sąsiad z kempingu ogląda „Noc żywych trupów"?

Musisz odpocząć. Dlatego zostaw sobie lekturę znakomitych aneksów Andrzeja Nowaka i Jarosława Marka Rymkiewicza na kiedy indziej. Od Nowaka dowiesz się, jak bardzo ofiara wtedy złożona dotyczy ciebie osobiście, choć przecież jesteś tu na rybach. A Rymkiewicz opowie, dlaczego dzisiejsze milczenie o powstaniu styczniowym jest kłamstwem. Ale nie teraz. Najlepiej z rana, kiedy słońce jeszcze tak nie praży. Przy porannej kawie.