Przysłowie w jidysz stało się mottem dla graficznej opowieści Martina Lemelmana poświęconej wspomnieniom jego matki Gusty. Gusta Lemelman przeżyła Holokaust w Germakówce, ukraińskiej wsi, przed wojną leżącej w granicach II Rzeczypospolitej. Ten komiks to arcydzieło smutku, wzruszenia i zamyślenia, które obecne jest na marginesie, właśnie tam, gdzie – po wytarciu łzy – zatrzymuje się oko. Wszystko za sprawą kreski Lemelmana. Wykorzystał ołówek i połączył go z atramentem, a w swoją rysowaną historię matki niezwykle harmonijnie wplótł zdjęcia rodzinne, do tego zrezygnował z komiksowych dymków. I wygrał. Opowieść o Zagładzie w stonowanych czarno-białych barwach, z dbałością o szczegół i z przywołaniem twarzy zamordowanych w Bełżcu mieszkańców Germakówki, ogląda się z niesłabnącym napięciem, ze ściśniętym sercem.

Gusta Lemelman, jak inni ocaleli z niemieckiej rzezi zgotowanej narodowi wybranemu w minionym stuleciu, nie chciała dzielić się wspomnieniami ze swym synem. Przez całe życie ukrywała swą historię: po co jej syn miałby słyszeć o tym, że prawie trzy lata ukrywała się z braćmi i siostrą w jamie wykopanej w lesie, że jej ojciec Mendel został zastrzelony na ulicy, że kradli buraki i ziemniaki z pól, bracia zimą chodzili po lesie na szczudłach, żeby nie było widać śladów człowieka na śniegu, a po wojnie obcy zajęli ich dom w Germakówce  i nie mieli zamiaru się wyprowadzić? „Kto chciałby słuchać o czymś takim?" Ale przecież to wszystko prawda.

Autorowi pomógł mrożony kurczak. Pewnego dnia Gusta upuściła go na stopę, a połamane kości wymagały rehabilitacji, więc syn zabrał matkę do domu. Wtedy otworzyła się przed nim, opowiedziała o losach rodziny podczas II wojny, a on – jak na Amerykanina przystało – zarejestrował opowieść kamerą. Jak dobrze, że ją miał! I rzecz najważniejsza: matka chciała, żeby jej tajere Mattaleh (kochany Martin) opowiedział historię babci swoim dzieciom. Dlatego komiks Martina Lemelmana jest opowieścią mającą trafić do najmłodszych, przejrzystą, wyrażoną do tego maksymalnie prostymi środkami. Po żałosnym wybryku Arta Spiegelmana z komiksem „Maus", w którym Polacy zostali przedstawieni jako świnie, Lemelman udowadnia, że rysowany Holokaust wcale nie musi i nie powinien być prowokacją. Jest tutaj, przeraża i wzrusza, wystarczy otworzyć album rysownika z Pensylwanii, syna Gusty z Germakówki.

Martin Lemelman, „Córka Mendla", Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2013