Na początku swej kariery był kojarzony wyłącznie z rolą „człowieka z psem" z „Czterech pancernych", jednak dzięki sile swego talentu udowodnił, że Janek Kos z Szarikiem byli jedynie epizodem. Podobnie z Grohlem. Ten fenomenalny bębniarz, dzięki któremu utwory Kurta Cobaina nabrały niesłychanej mocy i energii, po śmierci lidera Nirvany z powodzeniem kontynuował karierę, nie odcinając kuponów od przeszłości. Przekonuje o tym biografia artysty pióra Paula Brannigana, wytrawnego muzycznego dziennikarza, współpracownika m.in. „MOJO", „Classic Rocka" i „Q". To dziennikarstwo muzyczne na najwyższym poziomie, w naszym kraju raczej niespotykane. Dlatego lektura jest porywająca, warto połączyć ją z odsłuchem kawałków, które na przełomie lat 80. i 90. odmieniły oblicze rocka, a dziś stanowią po prostu klasykę gatunku nazwanego wtedy grunge.

Brannigan, pisząc o kolejach życia chłopaka z Wirginii, daje nam szeroką panoramę amerykańskiego podziemnego rocka z lat 70. i 80. Wtedy bowiem narodził się hardcore, czyli mutacja punk rocka, którym zafascynował się młody Grohl. Zaczynał na gitarze, ale szybko przerzucił się na bębny, a jego gra na tyle oszołomiła współczesnych, że już w wieku 16 lat po porzuceniu szkoły (za zgodą matki) ruszył w swoje pierwsze tournée z zespołem Scream. Stał się po prostu kipiącym energią hardcore'owym perkusistą, potrafiącym rozwalać na koncertach szereg naciągów na bębny. Co było w nim oryginalnego? Poza potężnym brzmieniem i szybkością, a potem także bezbłędną techniką, dla Grohla liczyła się wyłącznie muzyka. Dlatego kiedy dołączył do Nirvany i odniósł oszałamiający światowy sukces, nagrywając „Nevermind" i „In Utero", nie dał wciągnąć się w destrukcyjny tryb życia prowadzony przez lidera i jego żonę Courtney Love. Unikał heroiny i innych twardych narkotyków, nie mógł znieść letargu i degrengolady, w których pogrążał się Cobain. Po jego śmierci wyznał: „Zmienił się mój sposób słuchania muzyki i myślenia o niej. Zniknęło całe to g...no, którego za wszelką cenę próbowałem uniknąć, cała ta »zajebistość« i poczucie winy. (...) Czy obchodzi mnie, co myślą na mój temat? Nie, ja po prostu chcę grać..." I jeszcze: „Brakuje mi (...) Kurta, który często pojawia się w moich snach, zarówno tych dobrych, jak i smutnych".

Dave Grohl gra do dzisiaj z Foo Fighters, jest gwiazdą zapełniającą stadiony, występował w Białym Domu, prywatnie nie narzeka na brak szczęścia w życiu. Bez przerwy daje czadu, czad stanowi wciąż twórcze wyzwanie i powołanie, któremu stara się sprostać. Foo Fighters pracują obecnie nad nową płytą.

Paul Brannigan, „Dave Grohl. Oto moje powołanie", ?Wydawnictwo SQN, Kraków 2013.