W przyszłym miesiącu w całej Europie odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego: czy to możliwe, że sukces FN powtórzą podobne mu ugrupowania w innych krajach i w miejsce dotychczasowej 10-procentowej reprezentacji przeciwników UE w nowym parlamencie znajdzie ich się 20 procent, a może nawet jedna czwarta? A co, jeśli ten marsz sił faszyzmu zacznie nabierać tempa?
Owszem, całkiem możliwe, że w wyborach do PE najsilniejszą partią w Holandii okaże się PVV. Na sukcesy mogą też liczyć skrajna prawica brytyjska i węgierska, być może również grecki Złoty Świt. Czy jednak mamy tu do czynienia z faszyzmem czy z neofaszyzmem? Prawicowe ugrupowania w Szwecji i Norwegii, które rosną ostatnio w siłę, są przeciwne imigracji, ale nie mechanizmom demokracji. Tej pierwszej reakcji można się zaś było spodziewać, obserwując kłopoty z integracją imigrantów, z których wielu trudno uznać za demokratów chętnych do życia w społeczeństwie otwartym.
Nie wszystkie ugrupowania faszystowskie lat 30. były tak radykalne i skłonne do posługiwania się terroryzmem jak partia Hitlera. Po latach debat politolodzy doszli do wspólnych wniosków: istnieje coś takiego jak faszystowskie minimum: jeśli dane ugrupowanie go nie osiąga, można je uznać za antydemokratyczne, szowinistyczne, antyintegracyjne, populistyczne – ale nie faszystowskie.
Na to (całkiem pojemne) minimum składa się istnienie „figury wodza", istnienie partii ściśle zrośniętej z aparatem państwowym (i zakaz działania pozostałych), swoista, faszystowska ideologia, monopol partii na posługiwanie się narzędziami propagandy i terroru. W dzisiejszej Europie nie ma takich partii, nawet jeśli istnieje kilka niebezpiecznie bliskich powyższej formule.
Stojąca na czele Frontu Narodowego Marine Le Pen zrozumiała to, czego nie był w stanie pojąć jej ojciec, wieloletni przywódca partii: antysemityzm i pokrewne mu slogany w niczym nie pomogą ugrupowaniu. Tego rodzaju hasła mogą dziś przyciągnąć garstkę radykalnych, północnoafrykańskich muzułmanów z paryskich przedmieść, z pewnością jednak nie francuskich patriotów, których Front Narodowy pragnąłby zmobilizować.