Nazwa nie była nawiązaniem do konfederacji barskiej. Konfederacje były w I Rzeczypospolitej odpowiednikami partii politycznych. W nurcie niepodległościowym i w KPN działała żelazna zasada sformułowana jeszcze przez Piłsudskiego: nie liczą się ani interesy partyjne, ani grupowe – liczy się tylko interes Polski. Nie chcieliśmy jednak eksponować nadmiernie, że jesteśmy ruchem piłsudczykowskim, ponieważ liczyliśmy na skupienie wokół siebie ludzi o różnych odcieniach politycznych, złączonych programem niepodległościowym. Ponadto za wszelką cenę chcieliśmy uniknąć nazwy „partia", jakkolwiek musieliśmy koniecznie podkreślać, że nią jesteśmy, ponieważ z ustawodawstwa PRL wynikało, że jest to jedyna forma organizacji niepodlegająca żadnym przepisom administracyjnym.
KPN wykorzystała symbol Polski Walczącej. Czy nie była to uzurpacja?
Po wojnie nurtem niepodległościowym kierowali ludzie, którzy działali w AK – to był ich znak. Większość członków KPN urodziła się po wojnie, ale byli tacy, którzy w tamtej konspiracji uczestniczyli i traktowali swoją działalność jako zwykłą kontynuację. W nurcie, a następnie w KPN, byli ludzie, którzy walkę o niepodległość podejmowali w różnym czasie, a byli jej wierni przez całe życie. Prawie wszyscy z nich przeszli przez AK. Najdłuższy staż spośród tych, których ja znałem, miał Antoni Sikorski, tajny członek Rady Politycznej KPN, który zaczął od Organizacji Bojowej i Frakcji Rewolucyjnej PPS. Dalej cała plejada strzelców i legionistów, głównie z I Brygady, m.in. Pluta-Czachowski i Józef Szostak (jawny członek Rady Politycznej od 1981 roku) – obaj szefowie oddziałów w KG AK. Do tego liczni akowcy niższych stopni, jak Józef Rybicki (również WiN) czy Jerzy Ostoja-Koźniewski, żyjący do dziś w Londynie ostatni szef Ligi Niepodległości Polski i zagraniczny członek Rady Politycznej KPN, a podchorąży w Powstaniu Warszawskim. Ludzie, którzy trafili do nurtu po 1945 roku, walcząc o niepodległość, mieli równe jak ich starsi koledzy prawo do używania znaku Polski Walczącej. Choć nie mieliśmy tych wielkich zasług co nasi starsi koledzy. Dla nas konspiracja, Konwent, Ruch Obrony i KPN to było wszystko. Dla nich, że dodam jeszcze nazwiska generałów Abrahama, Boruty-Spiechowicza, Jana Sadowskiego, a także pułkownika Muzyczki, majora Bezega, kapitana Bryma-„Żelaznego", podporucznika Jerzego Zaleskiego, tylko ostatnią odsłoną czynu podjętego w różnych datach pomiędzy 1905 a 1955 rokiem.
Od 1981 roku KPN angażował się ?w organizację Marszów Szlakiem I Kompanii Kadrowej. Historyk Piotr Wandycz mówił, że „takie bawienie się maciejówkami jest po prostu niepoważne".
Dzisiaj możemy mówić o koncepcji niepodległościowej jako o czymś minionym. 200 lat walki o niepodległość to zamknięty rozdział historii. W latach 80. walczyliśmy, maciejówka była symbolem walki. Gdy Wojciech Pęgiel wznowił inicjatywę marszów, było to przygotowanie gruntu pod powołanie „Strzelca" – nie dla samego chodzenia w maciejówkach, ale przede wszystkim po to, żeby dysponować zorganizowanymi grupami mogącymi wykonywać rozmaite działania – na przykład zapewniać spokój na manifestacjach. W 1989 roku patrole reaktywowanego Związku Strzeleckiego odkręcały w Kieleckiem tablice na gminnych komitetach PZPR. Nie było w tym nic z zabawy – było to konkretne działanie polityczne. Ostatnim działaniem KPN na zasadzie powstańczej, mimo że funkcjonował już niekomunistyczny rząd, było blokowanie wojskowych baz sowieckich.