Sprawna demokracja również na poziomie samorządowym wymaga sprawnych partii. Mogę sobie wyobrazić dobrego, niepartyjnego wójta czy burmistrza, ale rada „singli" to duże ryzyko. Gdy wyborcy znają efekty pracy radnych delegowanych przez partię, mogą, jeśli radni źle rządzą w gminie, ukarać ją także w wyborach parlamentarnych. I na odwrót – nagrodą za dobre rządzenie w gminie może być powierzenie władzy w całym kraju.
Chyba nie spodobał się pani przedwyborczy spot, na którym Ewa Kopacz odcinała się od kłócących się radnych.
No cóż, przypominał mi czasy PRL, gdy opozycja była oskarżana o politykierstwo, a „Solidarność" o „mieszanie się" do polityki. Ale premier Kopacz ma pewną uroczą cechę – niekontrolowaną szczerość, dzięki której poznajemy jej sposób myślenia. Premier Donald Tusk potrafił ubrać w atrakcyjną formę plan wycofywania państwa z różnych obszarów życia publicznego. Mówił, że państwo nie będzie się mieszać do poglądów obywateli i wtrącać do ich życia. Tyle że szkoły, szpitale, infrastruktura, komunikacja publiczna to jest właśnie „nasze życie", podobnie jak pomniki, uroczyste państwowe pogrzeby twórców stanu wojennego i stalinowskich prokuratorów. Ale Donald Tusk uwodził skutecznie, obiecując „wolność" od ingerencji państwa, także w sprawie bezrobocia i umów śmieciowych. Mam wrażenie, że premier Kopacz uwodzi nieco mniej przekonująco.
Wspomniała pani o wartościach. Czy powinniśmy się tym kierować przy wyborach samorządowych?
Oczywiście. Przecież radni kierują się wartościami, podejmując decyzje np. w sprawie demontażu pomników Armii Czerwonej. IPN zwrócił się do jednostek administracji publicznej z informacją o nazwach ulic oraz tablicach i pomnikach, które są formą okazywania czci nazistowskiej i komunistycznej ideologii. Jest przejawem schizofrenii czcić rtm. Pileckiego czy generała Fieldorfa razem z ich oprawcami czy komunistycznymi notablami. To też pozostaje w gestii władz samorządowych. Podobnie jak edukacja i programy nauczania, „gender" lub „przyjazne rodzinie" w przedszkolach i szkołach. Nie udawajmy, że to nie jest polityka. Tak więc system wartości radnych ma znaczenie, bo w ślad za nim idą określone decyzje.
A jaka jest dziś kondycja gmin wiejskich po latach samorządności?
W naprawdę dobrej, ale to zasługa nie tylko samorządowej demokracji. Wystarczy przejechać się po kraju, by stwierdzić, że integracja europejska z punktu widzenia kondycji wiejskich gmin, to było coś kapitalnego. Polskie elity polityczne były i są do dzisiaj niezdolne do zrozumienia, dlaczego w Europie potrzebna jest wspólna polityka rolna, dlaczego rolnictwo nie jest normalnym biznesem i dlaczego należy prowadzić politykę spójności regionów, a nie tę, którą w programie Michała Boniego nazwano polaryzacyjno-dyfuzyjnym rozwojem kraju.
Ma pani na myśli pomysł, że rozwój dużych miast będzie promieniować na cały region?
Tak, to piękna doktryna i podobnie jak każda doktryna nie sprawdza się w życiu. Teza, że złotówka zainwestowana w dużym mieście przyniesie więcej złotówek, niż zainwestowana na wsi, prowadzi nieuchronnie do wniosku, że najlepiej inwestować w Berlinie i Londynie, a nie np. na Lubelszczyźnie. Ten sposób myślenia to kwestionowanie roli funduszy europejskich w rozwoju biedniejszych regionów UE. Uważamy za sukces wywalczenie środków europejskich na rozwój naszego kraju, ale wydawanie ich w biedniejszych województwach Polski bywa kwestionowane. Polityka spójności i solidarności UE – tak, jest słuszna, ale praktykowanie tej samej polityki w Polsce – już nie.
No, ale pieniądze unijne poprawiły mimo wszystko kondycję gmin wiejskich?
Oczywiście, bo płatności bezpośrednie trafiają bezpośrednio do rolników, a środki z II filaru polityki rolnej w ramach programu rozwoju obszarów wiejskich trafiają do samorządów. Także unijne fundusze strukturalne, tak czy inaczej muszą w zgodzie z unijnymi zasadami wspierać rozwój biedniejszych regionów Polski. Gdy negocjowaliśmy warunki integracji Polski z UE, to liczba niemądrych tekstów prasowych o tym, że na polskiej wsi jest brud, bałagan, zapóźnienie cywilizacyjne i dlatego nie ma sensu walczyć o płatności bezpośrednie, była nieprawdopodobna. UE próbowała wyłączyć polskich rolników z systemu płatności, a polskie elity opiniotwórcze jej kibicowały, twierdząc, że polski chłop pieniądze przepije i zmarnuje. Strach przed wynikiem akcesyjnego referendum sprawił, że ostatecznie wynegocjowaliśmy płatności, choć niższe niż unijne. Poprawa dochodów rolniczych jest faktem, podobnie jak jej konsekwencje; zadbane gospodarstwa, zmodernizowane rolnictwo, edukacja wiejskich dzieci na poziomie wyższych uczelni (prawie połowa maturzystów z terenów wiejskich kształci się dalej). Więc z jednej strony środki na rozwój zawdzięczamy unijnej polityce rolnej i polityce spójności, z drugiej, ich umiejętne wykorzystanie to zasługa wiejskich samorządów, wójtów i sejmików w rolniczych regionach. Może dlatego mieszkańcy wsi i małych miast znają wartość samorządowej demokracji.
A więc samorządność zazębiła się z polityką.
Tak, bo opowieści o rządzeniu „bez polityki" to demagogia. Unijne fundusze otrzymujemy w ramach polityki (!) rolnej i polityki (!) spójności i solidarności. Dzięki temu samorządność III RP przestała być tylko dzieleniem biedy. Przed wejściem Polski do UE wójt potrafił wygrać wybory, chodząc po domach i przepijając do wyborców. Dzisiaj musi mieć kompetencje i wiedzę, by pozyskać unijne fundusze. Z mozołem i nie zawsze z sukcesami budujemy sprawną demokrację i sprawne, suwerenne państwo, od samorządów po parlament i prezydenta. Najwyższy czas pozbyć się złudzeń, że już zrobiliśmy to doskonale i teraz wystarczy świętować. Dzięki Rosji i Ukrainie zobaczyliśmy jak ważna jest suwerenność państwa, dobrze działająca demokracja i tożsamość narodowa. I jak ważny jest dobrze działający samorząd. Nie miejmy złudzeń – nie jesteśmy wolni od problemów Ukrainy, tylko ich skala jest u nas dużo mniejsza. Sporo rzeczy mamy do zrobienia, zarówno w samorządach, przejrzystości administracji publicznej oraz suwerenności państwa.
—rozmawiała Eliza Olczyk
Barbara Fedyszak-Radziejowska jest socjologiem i etnografem. Specjalizuje się w socjologii wsi i rolnictwa