Mirosław Żukowski: Handel nieszczęściem

Dla kibiców tenisa mam fatalną wiadomość: hazard kładzie łapę na naszym ulubionym sporcie.

Aktualizacja: 21.12.2014 11:22 Publikacja: 21.12.2014 09:00

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Kiedy szefowa WTA Stacey Allaster – której zresztą wyjątkowo źle z oczu patrzy – ogłosiła, że podpisała największą umowę w dziejach kobiecego sportu i będzie można w cyfrowej telewizji zobaczyć wszystkie mecze cyklu WTA w singlu (około 2000 spotkań rocznie) oraz półfinały i finały w deblu (około 300), od razu powinno się było zapalić ostrzegawcze światełko: kto to pokaże, przecież atrakcyjność kobiecego tenisa nie rośnie, lecz spada (w przeciwieństwie do męskiego). Jak biznesowy partner pani Allaster odzyska wyłożone 525 milionów dolarów? Odpowiedź okazała się bardzo prosta, wystarczyło sprawdzić, czym się zajmuje brytyjska firma PERFORM, która zawarła z WTA historyczne porozumienie. Otóż dostarcza ona telewizyjny obraz wielkim bukmacherom, tak, aby hazardziści mogli oglądać mecze, na których tracą pieniądze.

To nie pierwszy przypadek, gdy ludzie biznesu traktują tenis jak towar, który można dowolnie przykroić do ich wyobrażeń. Stery w ATP oddano kiedyś w ręce fachowca z firmy Disney. Już po kilku dniach urzędowania stwierdził on, że to niemożliwe, by faworyt przegrywał w pierwszej rundzie, bo przecież ludzie kupili bilety na cały turniej i trzeba im dać obiecany towar, a taki drobiazg, że jakiś młodziak w meczu życia pokonał Andre Agassiego, nie ma znaczenia. I wprowadził do męskich rozgrywek rywalizację w grupach, by gwiazdor po porażce nie odpadał, tylko mógł się odegrać. Na szczęście szybko pokazano mu drzwi i niech imię jego zostanie zapomniane. Tylko dla ciekawskich: nazywał się Etienne de Villiers.

Teraz też można się spodziewać awantury, choć na razie górą są służby pracujące na rzecz ciszy wokół pomysłów pani Allaster. Ale trudno sobie wyobrazić, by w czasach, gdy szefowie Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) i dyrektorzy wielkoszlemowych turniejów twierdzą, że hazard to zło, a zakłady, które można zawierać w internecie w trakcie meczu, powinny być zakazane, fertyczna bizneswoman z Kanady podłożyła im bezszelestnie tak zgniłe jajko. Chyba że po cichu już wszyscy zaprzedali duszę diabłu.

Szefowie grupy PERFORM wcale nie kryją, jaki jest ich zamiar. „Badania dowodzą, że ludzie mają o wiele większą ochotę zawierać zakłady, jeśli widzą mecze, na które stawiają" – powiedział jeden z nich. I trzeba przyznać, że prace nad tym, by chorych na hazard jeszcze bardziej do niego zachęcić, postępują szybko. Firma PERFORM ma już w swojej ofercie wielki futbol w Europie, Ameryce Południowej i Azji oraz snooker, darts i inne sporty. Można oglądać i przegrywać kasę, nie ruszając się z kanapy, a zyski zabiorą tacy potentaci jak Bet365 czy betfair. Usługa ma się nazywać watchandbet.tv. Aparatura najwyższej klasy już została przez PERFORM kupiona, obraz ma być nawet lepszy niż w tradycyjnej telewizji. Jak to się skończy, nietrudno przewidzieć – złoczyńcy zarobią.

Ułatwianie hazardu nie jest niczym innym jak czerpaniem zysków z cudzej słabości, a każdego, kto przykłada do tego rękę, można śmiało nazwać komiwojażerem nieszczęścia. Zbigniewa Bońka także. Hazard to nie jest nieszkodliwa zabawa, to uzależnienie równie groźne jak alkohol i narkotyki, gdy trafi się genetycznie bezbronna ofiara. Są tacy, co całe życie piją i nie zostają alkoholikami, i tacy, którzy toną szybko. Z hazardem jest podobnie. Mam kolegę, który gra od lat i nikt na tym nie cierpi, ale wielu ludzi,  wśród nich coraz częściej sportowcy, przegrywa życie.

Przybywa też dowodów, że internetowy hazard podkopuje wiarygodność sportu. Jeśli w trakcie meczu można się założyć o to, czy ktoś dostanie czerwoną kartkę lub czy sędzia podyktuje rzut karny, pole do oszustw jest ewidentne. Oczywiście wielkie firmy bukmacherskie argumentują, że chcą ucywilizować hazard, ale istota rzeczy się przez to nie zmienia. Różnica jest jedynie taka jak między sutenerem z ciemnej ulicy i niemieckim domem publicznym pod nadzorem państwa.

Dlatego nie lubię cynicznych bukmacherów oraz pani Allaster i życzę im, by ten zakład przegrali, ale zdaję sobie sprawę, że to coraz mniej prawdopodobne. Raczej ja przegram, choć przez całe życie od hazardu trzymałem się z daleka. Wolałem sport, szczególnie tenis, który mi teraz zabierają.

Kiedy szefowa WTA Stacey Allaster – której zresztą wyjątkowo źle z oczu patrzy – ogłosiła, że podpisała największą umowę w dziejach kobiecego sportu i będzie można w cyfrowej telewizji zobaczyć wszystkie mecze cyklu WTA w singlu (około 2000 spotkań rocznie) oraz półfinały i finały w deblu (około 300), od razu powinno się było zapalić ostrzegawcze światełko: kto to pokaże, przecież atrakcyjność kobiecego tenisa nie rośnie, lecz spada (w przeciwieństwie do męskiego). Jak biznesowy partner pani Allaster odzyska wyłożone 525 milionów dolarów? Odpowiedź okazała się bardzo prosta, wystarczyło sprawdzić, czym się zajmuje brytyjska firma PERFORM, która zawarła z WTA historyczne porozumienie. Otóż dostarcza ona telewizyjny obraz wielkim bukmacherom, tak, aby hazardziści mogli oglądać mecze, na których tracą pieniądze.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał