Reklama
Rozwiń

Reżyser amator z Wilejki

Plaża w okolicach Wejherowa, puste wydmy, dwójka aktorów, kilka osób w ekipie, za kamerą pisarz, kinowy amator. Budżet 10 tys. zł, chyba najniższy w historii polskiego kina, popaździernikowy nastrój, rozczarowanie socrealizmem. A do tego samotność i ból wspomnień.

Aktualizacja: 17.01.2015 11:29 Publikacja: 17.01.2015 11:00

Barbara Hollender

Barbara Hollender

Foto: Fotorzepa/ Ryszard Waniek

Tak powstał „Ostatni dzień lata". Skromne dzieło, które wyprzedziło swój czas: narodziło się w 1958 roku, gdy twórcy francuskiej Nowej Fali dopiero ruszali na plan. „Hiroszimę, moją miłość" Resnais pokazał rok później, „Do utraty tchu" Godarda weszło na ekrany dwa lata później.

U Konwickiego na pustej plaży spotkały się dwa ludzkie wraki. Chłopak – bardzo młody, ale już rozczarowany życiem w kłamstwie, i dojrzała kobieta nosząca w sobie wspomnienie wojny. Nie mieli nawet imion. Ona, On. Wypalenie nie pozwalało im zbliżyć się do siebie, choć rozpaczliwie tego pragnęli. W tamtym pokoleniu takiego bólu doświadczano co dzień. Muzykę do „Ostatniego dnia lata" przygotował Adam Pawlikowski, tragiczny dowódca AK z „Popiołu i diamentu" Wajdy, sam cierpiący na manię prześladowczą.

Pozostało jeszcze 83% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy
Plus Minus
„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka