Pojedyncze i całe bukiety. Leżały na chodniku i wisiały na ogrodzeniu polskiej ambasady w Moskwie. Sześć lat temu tłumy Rosjan przyszły tam, by wyrazić współczucie (a część również podzielić się przerażeniem) z powodu katastrofy smoleńskiej. Ale już rok później okazało się, że wspaniały odruch serca nie wpłynął na zmianę raczej niechętnego stosunku Rosjan do naszego kraju. Kreml tymczasem nie poddawał się emocjom i od początku prowadził dość cyniczną rozgrywkę polityczną w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Mistyczne przerażenie
Dwaj mężczyźni w skupieniu zapalili świece przed ikoną Matki Bożej. Premier Władimir Putin i prezydent Dmitrij Miedwiediew. Tak właśnie zareagowali – przynajmniej publicznie – na wieść o śmierci znacznej części polskiej elity politycznej w samolocie, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się pod Smoleńskiem. Pozostawiając z boku wszelkie niejasności związane z katastrofą i rodzące się wokół nich teorie o zamachu, być może obaj mogli poczuć to, co świetnie i krótko ujął bardzo niechętny Polsce pisarz i działacz nacjonalistyczny Eduard Limonow. Jeszcze w dniu tragedii powiedział: „To jakaś mistyka. Po wydarciu Rosji z gardła przyznania się do rozstrzelania polskich oficerów w Katyniu coś takiego! Jakie ciemne siły się w to wmieszały!?". Mówiąc o „ciemnych siłach", Limonow, rzecz jasna, miał na myśli siły metafizyczne, a nie realne.
Rosjanie też czuli to, co tak dobrze opisał. Według badań socjologicznych Centrum Lewada na wieść o katastrofie 28 proc. mieszkańców Rosji „poczuło przerażenie" (65 proc. – współczucie). Jak wynika z odpowiedzi na kolejne pytania tej ankiety przeprowadzonej w połowie kwietnia 2010 roku, to pierwsze uczucie dominowało wśród elit intelektualnych i tych wszystkich, którzy wiedzieli o zbrodni katyńskiej. Tych wszystkich, których łączyła niezgoda na prowadzoną przez Kreml politykę historyczną wybielania postaci Józefa Stalina; tych, którzy uważali, że Rosjan i Polaków dzieli bardzo dużo, ale łączy na pewno jedno – wspólnie przeżyta tragedia stalinizmu.
„Mistyczne przerażenie" – powiedziała związana z opozycją demokratyczną Irina Jasina o uczuciach na wieść o śmierci ludzi lecących uczcić rocznicę śmierci ofiar Stalina. Wyglądało to tak, jakby „wódz całej ludzkości" mścił się jeszcze po śmierci.
„To tak, jakby premier Izraela zginął, próbując lądować w Oświęcimiu" – powiedział z kolei Radiu Swoboda publicysta Arkadij Dubnow.