Zaliczany jest do najciekawszych współczesnych grafików, malarzy i plakacistów. Jego rysunki publikują najbardziej prestiżowe pisma. A plakaty ozdabiają premiery operowe, teatralne czy światowe kampanie na rzecz ekologii. Odnotowując jedną z wystaw Olbińskiego, „New Yoker" napisał: „Nieokiełznana wyobraźnia i świetna technika pozwalają widzieć w nim jednego z najbardziej znanych współczesnych surrealistów".
Nie dziwię się, że ten kielczanin z urodzenia tak szybko podbił rynek amerykański. Z jego obrazów płynie pogoda i optymizm, a to nie tylko u Amerykanów było zawsze w cenie.
Czytaj więcej
Olbiński do dziś nie zatracił dziecięcej ciekawości świata. Jego obrazy są jak baśnie, w wykreowanym przez niego świecie nie ma właściwie rzeczy niemożliwych. Nie działają zasady fizyki, wielotonowe mosty są lekkie jak piórko, parasole nie chronią przed deszczem, lecz nawilżają. Możemy się o tym przekonać, oglądając najnowszy album artysty „Pasja plakatów" Wydawnictwa BOSZ.
Dobre ładowanie akumulatorów
O swoim dzieciństwie spędzonym w Kielcach tak dziś mówi: – Było rzeczywiście niezwykle pogodne i szczęśliwe. A pielęgnowanie dziecka w sobie to wcale nie domena artystów. Mówi się, że dziecko jest ojcem człowieka i jest w tym dużo prawdy. To, czego nauczyliśmy się w dzieciństwie, ma wielki wpływ na nas w dorosłym życiu. Sartre powiedział, że kształtowanie człowieka to ładowanie akumulatorów, które kończy się w piątym roku życia. Potem z tych akumulatorów korzystamy przez lata. Moje „ładowanie" musiało być niezłe, skoro do dziś odbija się w mojej twórczości. Dziecięca wrażliwość jest ponadto uczciwa. Dziecko nie udaje, że mu się coś podoba lub nie. Mówi to otwarcie. Dopiero człowiek dorosły musi udawać. Gdy nie ma własnego zdania i boi się ośmieszyć, podpiera się zdaniem innych, głównie krytyków i recenzentów.
Chciał być architektem, bo pociągał go romantyzm tego zawodu. Studia wspomina jako wielką harówkę, ale dającą satysfakcję. To były czasy, kiedy z równą wprawą musiał rysować katedry gotyckie i silniki samochodowe. Szybko się przekonał, że umiejętność rysowania bardzo procentuje, zresztą Giorgio Vasari twierdził, że nie ma dobrego malarza bez dobrego rysownika. A dobrego malarstwa bez dobrego rysunku. Miał wielkie szczęście, uczyli go znakomici profesorowie, jeszcze przedwojenni. Szalenie barwne postacie: Bohdan Pniewski, Jerzy Hryniewiecki, Jan Bogusławski.