W centrum Fincherowskiej opowieści zawsze stoi człowiek, a jej sensem pozostaje pytanie o człowieczeństwo. Do czego jesteśmy zdolni? Czy tylko normy społeczne powstrzymują nas przed najgorszym? Gdzie jest granica między racjonalnością a szaleństwem? Opowiadając o złu, znany reżyser zmusza nas do zmierzenia się z naszymi własnymi demonami.
Nie inaczej jest w „Mindhunterze". Choć tym razem filmowiec rezygnuje z fikcji i sięga po prawdziwe historie. Po życiorysy tych, którzy dotknęli zła w czystej postaci – amerykańskich wielokrotnych zabójców. Przenosimy się do lat 70. XX wieku, kiedy w FBI rozpoczęto prace nad kategorią przestępcy znanym dziś jako seryjny morderca. W tym celu duet agentów Holden Ford (Jonathan Groff) oraz Bill Tench (Holt McCallany) rozpoczyna podróż przez Stany Zjednoczone śladami dożywotnio osadzonych zbrodniarzy.