To będzie już 20. w tym sezonie mecz Lecha w europejskich pucharach. Wszystko wskazuje, że ostatni. Wprawdzie zespół z Poznania wygrał kilka lat temu we Florencji 2:1 w fazie grupowej Ligi Europy, ale dziś nawet taki wynik nie wystarczy, by dostać się do najlepszej czwórki Ligi Konferencji.
Fiorentina-Lech: Trener gospodarzy nie wystawi rezerw
Tak czy inaczej piłkarzom Johna van den Broma należą się duże brawa. Dostarczyli polskim kibicom emocji, jakich nie dała im żadna nasza drużyna przez blisko ostatnie 30 lat. Zarobili na boisku około 7,5 mln euro, a w czwartek powalczą o kolejne punkty do rankingu.
Czytaj więcej
Mistrzowie Polski przez 40 minut toczyli wyrównaną walkę z Fiorentiną, ale porażka 1:4 w Poznaniu praktycznie odbiera im nadzieję na awans do półfinału. Rewanż za tydzień we Włoszech.
- Jesteśmy w lepszej sytuacji kadrowej niż tydzień temu, bo wraca choćby Radosław Murawski, który jest szefem w środku pola. Jesper Karlstroem doznał ostatnio urazu, ale już czuje się dobrze. W Poznaniu zagraliśmy poniżej naszych możliwości, za szybko traciliśmy piłkę, więc nie mogliśmy grać swojego futbolu. Teraz chcemy pokazać, że stać nas na więcej - mówi trener Van den Brom.
- Przyjechaliśmy tutaj pełni wiary i chęci. Wynik 1:4 był zdecydowanie za wysoki. Ciężko pracowaliśmy, żeby dojść tak daleko w Lidze Konferencji i nie chcemy żegnać się z rozgrywkami takim rezultatem. Zamierzamy udowodnić, że był on wypadkiem przy pracy - przekonuje Murawski, który wraca do składu po zawieszeniu za kartki.