Barcelona przyjechała na Santiago Bernabeu mocno osłabiona (urazy leczą także Pedri i Ousmane Dembele), więc oddała inicjatywę Realowi i czekała na swoją szansę.
Okazja nadarzyła się całkiem szybko. Królewscy zanotowali stratę w środku pola, Ferran Torres - zastępujący Lewandowskiego na środku ataku - pobiegł w stronę bramki, podał do Francka Kessiego, którego strzał zablokował Thibaut Courtois. Piłka odbiła się jednak jeszcze od Edera Militao i wpadła do siatki.
Czytaj więcej
Zmarł Just Fontaine, francuski piłkarz, który nie tylko został królem strzelców mistrzostw świata, ale zdobył w nich niepobitą do dziś liczbę bramek.
Przyczajona Barca osiągnęła swój cel, a potem grała rozsądnie i mądrze się broniła, wytrącając piłkarzom Realu z rąk wszystkie atuty. Sprawiła, że przed własną publicznością nie oddali ani jednego celnego strzału. Kilka tygodni temu pokonała ich w meczu o Superpuchar Hiszpanii, teraz zrobiła duży krok, by przeszkodzić im w zdobyciu innego trofeum, a przecież prowadzi również wyraźnie w wyścigu o mistrzostwo Hiszpanii. To może być jej rok, mimo szybkiego pożegnania z europejskimi rozgrywkami.
Na rewanż w Pucharze Króla przyjdzie poczekać nam aż miesiąc. Ale nie zdążymy zatęsknić za El Clasico. Za dwa tygodnie (19 marca) będzie kolejna uczta - tym razem w lidze. Do tego czasu powinien wyzdrowieć już Lewandowski.