A kiedy Polacy przegrali dwa mecze, w których Szczęsny nie był opoką, w trzecim, „o honor" z Japonią, jednak wpuścił go na boisko. Spełnił marzenie Fabiańskiego o grze na mistrzostwach świata, ale na pewno nie zaspokoił uzasadnionych ambicji. Ale przynajmniej Fabiański został jedynym spośród dziewięciu bramkarzy reprezentacji Polski na mundialach, który nie puścił gola.
W West Ham podtrzymał opinię jednego z najlepszych bramkarzy Premier League. Grał w słynnym klubie, którego domem jest Stadion Olimpijski, gdzie na każdy mecz przychodzi średnio ponad 60 tysięcy kibiców. I gdzie po każdej strzelonej przez WHU bramce, przy dźwiękach klubowego hymnu z roku 1918 „I'am Forever Blowing Bubbles" wypuszcza się z maszyn kolorowe bańki mydlane. Utrzymuje się na wysokim poziomie od 14 lat. Rozegrał w Premier League najwięcej meczów z polskich bramkarzy. Więcej od Jerzego Dudka. W reprezentacji częściej występowali tylko: Artur Boruc, Jan Tomaszewski i właśnie Dudek.
A jednak pozostał pewnego rodzaju niedosyt. Do kadry powoływało go siedmiu selekcjonerów i niemal zawsze był bramkarzem drugiego wyboru. Miał pecha, kiedy przed Euro 2012 opuścił zgrupowanie z kontuzją, jakiej doznał podczas treningu. Mógł mieć poczucie niesprawiedliwości, bo nie był słabszy od Szczęsnego. A kiedy zastąpił go po pierwszym meczu Euro 2016 we Francji, bronił jak natchniony i w znacznym stopniu dzięki niemu dotarliśmy do ćwierćfinału. Historia z Rosji i decyzja Sousy, nim jeszcze zobaczył, kim Fabiański jest, uzupełnia obraz już nie tylko bramkarza, który zasługiwał w reprezentacji na lepsze traktowanie, ale i człowieka, który nigdy nie walczył o swoje kosztem konkurentów.
Nikt nigdy nie słyszał od Łukasza Fabiańskiego słowa skargi. Robił swoje, nie wylewał żalów na Twitterze, na nikogo się nie obrażał nawet wtedy, kiedy w środku musiało się w nim wszystko gotować. Z punktu widzenia współczesnego dziennikarstwa był mało interesujący. Co to za piłkarz, który nie szpanuje samochodem, tatuażem, zegarkiem, żoną lub partnerką i ich torebkami za fortuny, nie robi ustawek z fotoreporterami, nie można go spotkać w kasynie, paparazzi na nim nie zarobią.
Nie lubi tłumów
Ożenił się z koleżanką z Szamotuł. Broni w rękawicach, na których obok polskiej flagi jest imię syna – Janek. I to wszystko, co wiemy o jego rodzinie. Odbiera telefony i ma zawsze coś ciekawego do powiedzenia, chociaż nigdy nie krytykuje trenerów ani partnerów z drużyny.
Jest towarzyski, chociaż nie lubi tłumów. Kiedy Legia zaproponowała mu mieszkanie blisko centrum, na Ursynowie, obok innych legionistów, lub daleko od miejsca pracy, na Białołęce, on wybrał to drugie, bo wolał ciszę i spokój. Przed dwoma laty, na zaproszenie szefa skautów PZPN Macieja Chorążyka przyjechał do ambasady w Londynie na spotkanie z mieszkającymi w Anglii dziećmi mającymi polskie korzenie i grającymi w tamtejszych klubach. Patrzyły w niego jak w obraz, jak na Polaka, który robi karierę w Premier League.