Przekonało się o tym małżeństwo z Tarnowa, które wygrało proces z gazownią (sygn. VII Cupr 96/08). Karpacki Operator Systemu Dystrybucyjnego chciał od nich zapłaty ok. 7,5 tysiąca złotych, bo stwierdził uszkodzenie ich gazomierza (w tym zerwanie plomby legalizacyjnej). Dlatego gazownia naliczyła opłatę za nielegalny pobór gazu, choć zainteresowani podkreślali, że licznik znajdował się na zewnątrz ich lokalu w miejscu dostępnym dla wielu osób i w skrzynce, która się nie zamykała.
- Samo stwierdzenie uszkodzeń w liczniku nie uzasadnia jeszcze twierdzenia, że doszło do nielegalnego poboru gazu, a przede wszystkim do tego, że uszkodzeń licznika dopuściła się strona pozwana - napisała w uzasadnieniu nieprawomocnego jeszcze wyroku sędzia Renata Siry. - To dostawca gazu powinien dbać o stan niezabezpieczonego licznika, tym bardziej, że przepisy wymagają, aby gazomierze znajdowały sie w zamykanych szafkach. Nie wykazano też różnic w pomiarach złego i dobrego licznika.
Ponad rok temu proces w Koninie wygrała też kobieta, której zakład energetyczny zarzucił kradzież prądu (sygn. I C 378/05). Wystąpiła ona z pozwem o ustalenie, że nie istnieje pomiędzy nią a dostawcą stosunek zobowiązaniowy wynikający z nielegalnego poboru energii.
Bernadeta Szmytka z biura powiatowego rzecznika konsumentów w Koninie podkreśla, że kobieta skorzystała z możliwości jakie daje art. 189 kodeksu postępowania cywilnego. Przepis ten przewiduje, że można żądać ustalenia przez sąd istnienia (lub nieistnienia) stosunku prawnego lub prawa, gdy ma się w tym interes prawny.
Sąd uznał, że dowody nie pozwalają na przyjęcie, że kobieta nienależycie wykonywała obowiązki określone w umowie. Nie ustalono, aby kobieta ingerowała w licznik. Biegły stwierdził, że na licznik może oddziaływać nie tylko magnes, ale i inne pola elektromagnetyczne, urządzenia elektryczne, wyładowania atmosferyczne, wysoka temperatura, a nawet telefony komórkowe.