[b]Tak wynika z piątkowego wyroku wojewódzkiego sądu administracyjnego w Warszawie (sygn. II SA/Wa 1570/08)[/b]. Sprawa dotyczyła spółki Presspublica, wydawcy „Rz". W 2007 r. w naszym dzienniku ukazał się tekst trójki autorów, którym poczuł się urażony jeden z prawników, którego dziennikarze powiązali z uczestnikami afery FOZZ.
Osoba ta wystąpiła do redakcji „Rz" z żądaniem, aby ujawniła adresy domowe autorów tekstu. Chciał bowiem przeciwko nim skierować pozwy o ochronę dóbr osobistych. Jego stronę zajął generalny inspektor ochrony danych osobowych. GIODO powołał się na art. 29 ust. 2 ustawy o ochronie danych osobowych ([link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=166335]DzU. z 2002 r. nr 101, poz. 926 ze zm.[/link]). Przewiduje on, że dane osobowe mogą być udostępnione w celu innym niż włączenie ich do zbioru danych osobowych. Trzeba jedynie w sposób wiarygodny uzasadnić potrzebę posiadania tych danych, a ich udostępnienie nie naruszy praw i wolności osób, których dane dotyczą. Wydawnictwo broniło się argumentem, że art. 15 prawa prasowego zastrzega, że autor tekstu może zachować w tajemnicy swoje nazwisko. Trzeba też chronić dane umożliwiające identyfikację autora materiału, jeśli zastrzegł, aby tych informacji nie ujawniać.
Sąd uznał, że ta zasada dotyczy tylko dziennikarzy, którzy nie publikują pod swoim własnym nazwiskiem, ale używają pseudonimu (publikację „Rz" wszyscy autorzy podpisali zaś prawdziwymi danymi). Wtedy oburzony publikacją może pozwać jedynie wydawcę i redaktora naczelnego. Oni zaś nie mogą ujawnić osoby autora ukrywającego się pod pseudonimem.