Zgodnie bowiem z art. 177 § 1 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=E7AAEF626222FF2032E7779B131A9A1C?id=76037]kodeksu pracy[/link] [b]pracodawca nie może wypowiedzieć ani rozwiązać umowy o pracę w okresie ciąży, a także w okresie urlopu macierzyńskiego[/b]. Wyjątek od tej reguły stanowią takie sytuacje, w których wystąpiły przyczyny uzasadniające rozwiązanie angażu z winy pracownicy i reprezentująca zatrudnioną zakładowa organizacja związkowa wyraziła zgodę na rozwiązanie umowy o pracę.
Po otrzymaniu wiadomości od inspektora pracy poinformowała przedsiębiorcę o tym, że przysługiwała jej ochrona przed rozwiązaniem stosunku pracy. Ponadto wystosowała względem niego żądanie przywrócenia do pracy. Jednocześnie zawnioskowała o to, aby pracodawca odpowiedział na jej żądanie w terminie do 19 czerwca 2006 r. Ten jednak nie uwzględnił jej roszczeń. Dlatego kobieta postanowiła walczyć o swoje racje na drodze sądowej.
[srodtytul]Walka w sądzie[/srodtytul]
W związku z tym 23 czerwca 2006 r. złożyła stosowny pozew do sądu pracy. W odpowiedzi na pismo sąd pierwszej instancji przywrócił ją do pracy i zasądził wynagrodzenie za okres od zgłoszenia gotowości do pracy. Jednak sprawa się na tym nie skończyła. A to dlatego, że od tego wyroku przedsiębiorca złożył odwołanie do sądu apelacyjnego. Ten jednak podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji. Ale i tym razem nie oznaczało to finału. Pracodawca bowiem, powołując się na fakt, że pracownica nie dotrzymała siedmiodniowego terminu do złożenia odwołania do sądu, wniósł skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
[srodtytul]Liczenie terminów[/srodtytul]
W ocenie Sądu Najwyższego [b]termin do złożenia wniosku o przywrócenie terminu do odwołania od wypowiedzenia rzeczywiście rozpoczął się 13 czerwca 2006 r. Był to dzień, kiedy dowiedziała się, że może przywrócić termin do odwołania od wcześniejszej decyzji pracodawcy z tego powodu, że przestała być nieświadoma przysługującego jej prawa związanego z ciążą.[/b]