W maju 2003 r. 30-letnia wtedy Agnieszka S. trafiła na pogotowie ratunkowe w Radomiu z silnym bólem klatki piersiowej, drętwieniem ręki i nudnościami. Lekarka pełniąca dyżur zakwalifikowała dolegliwości jako zatrucie pokarmowe, zaordynowała leki i odesłała pacjentkę do domu. W drodze powrotnej stan kobiety się pogorszył. Mąż zawiózł ją do szpitala. Tam zdiagnozowano zawał serca. Kobietę przetransportowano do szpitala w Warszawie, gdzie przeszła operację koronografii i angioplastykę. Potem miała jeszcze dwie operacje serca zakończone wszczepieniem bajpasów.
Lekarka pogotowia została skazana prawomocnie na grzywnę za nieumyślne narażenie pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Sąd karny ustalił, że postawiła złą diagnozę medyczną oraz zaniechała pozostawienia pacjentki na obserwacji w warunkach ostrego dyżuru szpitalnego.
Opierając się m.in. na tym wyroku skazującym, Agnieszka S. domagała się od lekarki zapłaty 150 tys. zł zadośćuczynienia za cierpienia i konsekwencje zdrowotne złej diagnozy.
Spór przed Sądem Okręgowym w Radomiu sprowadzał się do zagadnienia, czy właściwa diagnoza pacjentki w pogotowiu ratunkowym mogła mieć zasadniczy wpływ na zahamowanie zawału, jego rozległość, tok i sposób leczenia oraz wynikający z choroby uszczerbek na zdrowiu.
Sąd, opierając się na opiniach biegłych, uznał, że lekarka popełniła błąd w sztuce medycznej, ale nawet właściwa diagnoza nie zahamowałaby rozwoju zawału. Nie ma więc adekwatnego związku przyczynowego między obiektywnie nieprawidłowym postępowaniem lekarki pogotowia a szkodą w postaci przebytego zawału.