Szef słono płaci za lekceważenie zasad bhp

Robotnikowi bez odpowiedniego sprzętu zabezpieczającego, który przyczynił się do wypadku, przysługuje od pracodawcy renta wyrównawcza, gdy stracił zdrowie na budowie w nieszczęśliwym wypadku

Publikacja: 30.07.2008 08:38

Szef słono płaci za lekceważenie zasad bhp

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Tak orzekł Sąd Najwyższy w wyroku z 9 kwietnia 2008 r. (II PK 283/07).

Po trzech dniach zatrudnienia na umowie-zleceniu pan Wiesław miał poważny wypadek w pracy podczas demontażu konstrukcji szalunkowych w zbiorniku przeciwpożarowym. Feralnego dnia pierwszy raz wykonywał zadania na wysokości. Nie został jednak przeszkolony w zakresie bhp ani nie dostał od zleceniodawcy odpowiedniego sprzętu zabezpieczającego, niezbędnego przy pracach wysokościowych. Do wypadku doszło wskutek błędnego usunięcia przez pana Wiesława elementów konstrukcji, po której się przemieszczał. Gdy element szalunku, na którym stał, oderwał się od ściany, zleceniobiorca spadł z ośmiu metrów. Osuwająca się metalowa konstrukcja przygniotła mu nogi i głowę.

W wyniku upadku doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu, który lekarz orzecznik oszacował na 33 proc., a po odwołaniu się poszkodowanego do sądu biegli uznali, że jest to prawie 60 proc. Pan Wiesław wystąpił też przeciwko byłemu zleceniodawcy z żądaniem wypłaty 150 tys. zł zadośćuczynienia oraz 600 zł renty wyrównawczej miesięcznie. Sądy obu instancji uznały jego roszczenia za słuszne, ale zmniejszyły ich wysokość. Otrzymał więc 50 tys. zł zadośćuczynienia oraz 460 zł renty miesięcznie.

Były pracodawca, który nie zgodził się z takim wyrokiem, złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Stwierdził, że sądy niesłusznie przyjęły jako podstawę odpowiedzialności firmy art. 435 kodeksu cywilnego, uznając przedsiębiorstwo budowlane za wprawiane w ruch siłami przyrody. Działalność tej firmy w przeważającej mierze opiera się na pracy koncepcyjnej inżynierów i konstruktorów oraz pracy fizycznej wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych pracowników budowlanych. Choć były w niej urządzenia techniczne wprawiane w ruch za pomocą sił przyrody, np. drobny sprzęt techniczny i budowlany, pojazdy transportu osobowego i dostawczego, to nie stanowiły istoty jej funkcjonowania. Natomiast dźwig nie był własnością firmy, został wynajęty do konkretnych usług. Ponadto szkoda nie została wyrządzona przez ruch tego przedsiębiorstwa, ale była wynikiem upadku z wysokości i tym samym nie miała żadnego związku z ruchem firmy. Pracodawca zakwestionował też, że ponosi winę za powstały wypadek, bo to sam poszkodowany w pełni odpowiada za jego zaistnienie. Przy angażu zapewniał bowiem, że zna się na obsłudze systemów szalunkowych wykorzystywanych w firmie.

Sąd Najwyższy nie miał najmniejszych wątpliwości, aby uznać firmę, w której doszło do zdarzenia, za wprawianą w ruch siłami przyrody.

Przemawia za tym wykorzystywanie do pracy sprzętu transportowego, dźwigu i innych maszyn budowlanych. Za zupełnie bezpodstawny uznał także zarzut dotyczący braku związku wypadku z ruchem firmy, który w oczywisty sposób był sprzeczny z przebiegiem tego zdarzenia. Za bezpodstawny uznał także zarzut naruszenia art. 362 k.c., aby obarczyć pracownika wyłączną winą za wypadek.

SN stwierdził, że sądy właściwie uwzględniły przyczynienie się powoda do zdarzenia, bo przystąpił do pracy na wysokości bez odpowiedniego zabezpieczenia, choć jako doświadczony pracownik powinien zdawać sobie sprawę z ryzyka. Dlatego obniżyły wysokość przysługujących mu świadczeń. Według SN główną przyczyną wypadku była jednak zła organizacja pracy w firmie, której skutki nie mogą być przerzucane na pracownika.

Tak orzekł Sąd Najwyższy w wyroku z 9 kwietnia 2008 r. (II PK 283/07).

Po trzech dniach zatrudnienia na umowie-zleceniu pan Wiesław miał poważny wypadek w pracy podczas demontażu konstrukcji szalunkowych w zbiorniku przeciwpożarowym. Feralnego dnia pierwszy raz wykonywał zadania na wysokości. Nie został jednak przeszkolony w zakresie bhp ani nie dostał od zleceniodawcy odpowiedniego sprzętu zabezpieczającego, niezbędnego przy pracach wysokościowych. Do wypadku doszło wskutek błędnego usunięcia przez pana Wiesława elementów konstrukcji, po której się przemieszczał. Gdy element szalunku, na którym stał, oderwał się od ściany, zleceniobiorca spadł z ośmiu metrów. Osuwająca się metalowa konstrukcja przygniotła mu nogi i głowę.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Nieruchomości
Ministerstwo Rozwoju przekazało ważną wiadomość ws. ogródków działkowych
Prawo w Polsce
Sąd ukarał Klaudię El Dursi za szalony rajd po autostradzie A2
Nieruchomości
Sąsiad buduje ogrodzenie i chce zwrotu połowy kosztów? Przepisy są jasne