[b]Takie rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego zapadło 25 lutego 2009 r. (II PK 185/08)[/b] w sprawie Marianny M., która wystąpiła przeciwko Władysławowi S. o wypłatę zaległego wynagrodzenia za lata 2003 – 2006.
Sąd, do którego trafiła ta sprawa, miał nie lada problem z jej rozstrzygnięciem i określeniem wysokości należnego powódce wynagrodzenia.
Marianna M. była główną księgową w firmie Władysława W. Poza stosunkami zawodowymi łączyły ich także relacje osobiste – oboje mieszkali pod jednym dachem. W tym czasie powódka nie otrzymywała umówionego wynagrodzenia, choć jako główna księgowa odprowadzała od niego należne składki na ubezpieczenie do ZUS oraz zaliczki na podatek dochodowy. W firmowych pomieszczeniach prowadziła także własną działalność, nie płacąc ani grosza za wynajem. Władysław W. utrzymywał oboje, a także finansował wspólne wyjazdy turystyczne.
[srodtytul]Wcześniejsza ugoda[/srodtytul]
To był już drugi pozew Marianny M. przeciwko byłemu konkubentowi. Poprzedni zakończył się zawarciem pomiędzy nimi ugody, na podstawie której otrzymała 11 tys. zł na poczet tych należności. W tej ugodzie powódka zrzekła się wszystkich roszczeń co do zaległego wynagrodzenia, czyli 39 tys. zł pensji zasadniczej i ekwiwalentu za urlop wypoczynkowy. Zrzekła się także prawa do odsetek od tych zaległości.