W jednej z krakowskich spółdzielni mieszkaniowych powstała wspólnota i znalazła sobie licencjonowanego zarządcę. To nie spodobało się władzom spółdzielni. Jej zdaniem nadal ma prawo zarządzać wspólnotą, jasno wynika to z ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Powstał więc konflikt, którym zajął się sąd. Dwie pierwsze instancje przyznały rację wspólnocie, Sąd Najwyższy - spółdzielni (III CSK 218/06). W końcu wspólnota wystąpiła do Trybunału Konstytucyjnego. W swojej skardze zarzuciła niekonstytucyjność art.25 ust. 1 i art. 27 ust. 2 zd. 2 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych (w brzmieniu obowiązującym do 15 stycznia 2003 r.). Jej zdaniem uregulowania te łamią ustawę zasadniczą w tym zakresie, w jakim narzucają wspólnocie przymusowy zarząd spółdzielni.

Trybunał nie podzielił jej zdania (SK 19/09)

. Art. 27 ust. 2 zd. 2 uznał za konstytucyjny, a w pozostałym zakresie postępowanie umorzył. Według Trybunału argumentacja skarżącej wspólnoty opierała się na błędnym założeniu, że mechanizm spółdzielczego zarządu nieruchomością wspólną miał charakter bezwzględny i nie przewiduje wyjątków. Zarzut ten nie odpowiada stanowi prawnemu obowiązującemu w kwestionowanym okresie.

Przepis nie naruszał istoty prawa własności, gdyż stwarzał współwłaścicielom możliwość porozumienia się w kwestii zarządu nieruchomością wspólną.

To, że musiało ono uwzględniać wolę wszystkich współwłaścicieli, a więc również spółdzielni, nie stanowiło nadmiernego ograniczenia prawa własności.