Trybunał rozpatrzył 20 kwietnia wniosek dotyczący nowelizacji prawa budowlanego (sygnatura akt: Kp 7/09).
Dwa lata temu prezydent Lech Kaczyński nie podpisał tej ustawy, tylko skierował ją do TK.
Zmiany, które ta nowela zawierała, były rewolucyjne. Zastępowała ona pozwolenia na budowę i użytkowanie prostą rejestracją. Wystarczyłoby złożyć wniosek oraz niezbędne dokumenty do starosty (pozwolenie na budowę) lub powiatowego inspektora nadzoru budowlanego (pozwolenie na użytkowanie) i odczekać 30 dni. Jeżeli w tym czasie urzędnik nie zgłosiłby sprzeciwu, inwestor mógłby ruszyć z budową. Miała to być tzw. milcząca zgoda. Tylko w wyjątkowych sytuacjach nadal miały być wydawane pozwolenia w formie decyzji administracyjnych. Podobne zasady obowiązują obecnie w wypadku prostych budów i robót budowlanych.
Takie rozwiązania nie podobały się prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Jego zdaniem nadmiernie ograniczały prawa właścicieli sąsiednich działek (zwłaszcza gdy chodzi o pozwolenie budowlane).
Dziś, zanim starosta wyda pozwolenie na budowę, przeprowadza postępowanie. Uczestniczą w nim osoby, których działki znajdują się w obszarze planowanej inwestycji, czyli często sąsiedzi. Mogą wyrazić swoją opinię, poinformować, czy akceptują planowane przedsięwzięcie, czy nie, oraz ewentualnie się odwołać. Po zmianach zostałaby im jedynie droga postępowania cywilnego, dłuższa i kosztowniejsza od administracyjnej.