To sedno wyroku Sądu Najwyższego z 12 października 2011 r. (sygnatura akt: II CSK 690/10).
Sebastian M., właściciel lombardu w Poznaniu, zażądał, by sąd zobowiązał Damiana W., jego żonę i wnuka, współwłaścicieli mieszkania w Kołobrzegu, do złożenia oświadczenia o przeniesieniu na niego własności lokalu. Ma to być wykonanie umowy przedwstępnej (notarialnej), którą na początku 2006 r. obie strony zawarły, ustalając cenę mieszkania na 90 tys. zł.
Nikt poważnie nie myślał o sprzedaży
Pozwani odmówili podpisania umowy przyrzeczonej, twierdząc, że ta przedwstępna była pozorna, gdyż naprawdę stanowiła zabezpieczenie kredytu w wysokości 35 tys. zł, oprocentowanego na 20 proc. miesięcznie, który Damian W. zaciągnął w lombardzie. Była to zresztą któraś z kolei transakcja między nimi, tyle że poprzednie nie dotyczyły mieszkania, ale np. sprzedaży samochodu. Nikt też poważnie nie myślał o sprzedaży mieszkania. Termin podpisania umowy przyrzeczonej przewidziano na 30 grudnia 2006 r., co zbiegało się z terminem oddania pożyczki.
Sąd Okręgowy w Koszalinie oddalił powództwo, uznając, że umowa była pozorna (art. 83 kodeksu cywilnego). Sąd Apelacyjny w Szczecinie był innego zdania i zobowiązał rodzinę W. do przeniesienia własności mieszkania na powoda. Według niego nie ma pozorności: była pożyczka, której umowa przedwstępna może być zabezpieczeniem. Można mówić o wyzysku, wykorzystaniu trudnego położenia pozwanego – wskazał SA – ale inne są przesłanki postawienia tego zarzutu i roszczenie z tego przepisu (art. 388 k.c.) przedawniło się po dwóch latach od zawarcia umowy.
Pełnomocnik pozwanych, adwokat Jacek Stokłosa, przekonywał SN, że o pozorności umowy świadczy rażąca niewspółmierność ceny mieszkania (ok. 350 tys. zł) do pożyczki, ukrycie faktu, że jest to zabezpieczenie, wreszcie umowa przedwstępna służy zupełnie innym celom: gwarantuje nabycie mieszkania, a nie spłatę pożyczki.