Izabela Kacprzak: Weselna kawalkada BOR

Oglądając filmy z monitoringu na trasie przejazdu pani premier po Oświęcimiu, trudno nie zauważyć, że coś nie gra.

Aktualizacja: 20.02.2017 08:42 Publikacja: 19.02.2017 15:27

Premier Beata Szydło podczas briefingu przed szpitalem

Premier Beata Szydło podczas briefingu przed szpitalem

Foto: PAP/ Leszek Szymański

Pierwszy samochód rządowej kolumny jedzie jakby kierowca przed kimś uciekał, drugi, z Beatą Szydło, próbuje go dogonić, ale ledwo daje radę (waży 3,5 tony), bo odstęp jest za duży, a rond w Oświęcimiu jeszcze więcej. Kierowca trzeciego robi, co może, by utrzymać dystans „na zderzak” – tak się szkoli BOR-owców, a chłopak jest w służbie od paru miesięcy, więc zasady ma świeżo w pamięci. Limuzyny błyszczą, światła błyskają, z drogi śledzie. Pani premier po pracy w Warszawie chce zdążyć do domu w Przecieszynie. W końcu ma już trzygodzinne spóźnienie!

Znajomy, były funkcjonariusz BOR, załamuje ręce. – Toż to kawalkada weselna, nie kolumna rządowa – mówi.

Pewnie jako „były” jest złośliwy i nieobiektywny, więc nie należy jego opinii brać na poważnie. Przecież gdyby nie seicento, a potem drzewo, kolumna rządowych aut dojechałaby do Przecieszyna, z nieuszkodzoną maską, a pasażerowie bez złamań i kontuzji.

Dzięki zapewnieniom ministra Błaszczaka wiemy: kierowca pani premier ma doświadczenie za kółkiem pancernych aut, zęby na tym zjadł u Bronisława Komorowskiego (choć to politycznie kiepska rekomendacja), a ten, wiadomo – żadnych kontuzji z powodu BOR się nie nabawił. No i szkolenie ów BOR-wiec też ma, co ważne był wypoczęty i świeży – pracę zaczął 37 minut przed wypadkiem, a do Krakowa dojechał jako pasażer. To nic, że trwało to 12 godzin. Toż to i tak lepsza robota niż wyprowadzanie psa pewnego ministra.

Najbardziej niepokoi mnie, że minister Błaszczak zapewnia nas od tygodnia, iż wszystko było tak, jak powinno być. Pani premier i szef ochrony ranni, a kierowcy seicento nic się nie stało. Można z tego wysunąć wniosek, że dziś funkcjonariuszy BOR szkoli się, by na drodze chronili innych kierowców, a nie VIP-a, z którym jadą.

Powypadkowy „przekaz dnia” rządu jest więc taki – Polacy, nic się nie stało, ale BOR zlikwidujemy, bo do niczego się w takiej formie nie nadaje (czy, skądinąd, jedno pasuje do drugiego?). Tylko, nowa narodowa służba da nam gwarancję, że jej funkcjonariusze będą najlepszego sortu, a złogi tego psuja, gen. Janickiego, trzeba wyrwać z formacji do ostatniego korzonka. To, że władzę nad BOR mamy od 15 miesięcy, a Mariusz Janicki, jej były szef, od czterech lat jest na emeryturze, to nic. Wcześniej siedział tam 27 lat!

Trzeba za to pochwalić rzecznika rządu Rafała Bochenka. Za przezorność. Nie przysługuje mu ochrona BOR, więc w feralny piątek, z biletem w ręku, wsiadł na Dworcu Warszawa Centralna w pociąg pendolino do Krakowa, dzięki czemu cały i zdrowy dojechał do domu. W duchu cieszył się zapewne, że tego dnia ochraniała go Służba Ochrony Kolei, a nie BOR.

Pierwszy samochód rządowej kolumny jedzie jakby kierowca przed kimś uciekał, drugi, z Beatą Szydło, próbuje go dogonić, ale ledwo daje radę (waży 3,5 tony), bo odstęp jest za duży, a rond w Oświęcimiu jeszcze więcej. Kierowca trzeciego robi, co może, by utrzymać dystans „na zderzak” – tak się szkoli BOR-owców, a chłopak jest w służbie od paru miesięcy, więc zasady ma świeżo w pamięci. Limuzyny błyszczą, światła błyskają, z drogi śledzie. Pani premier po pracy w Warszawie chce zdążyć do domu w Przecieszynie. W końcu ma już trzygodzinne spóźnienie!

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?