Ta nowatorska metoda rozwiązania problemu zatorów sądowych w sprawach cywilnych za chwilę stanie się faktem. A wszystko za sprawą nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego, która jest właśnie na końcowym etapie prac legislacyjnych w parlamencie.
Czytaj także: Reforma sądów cywilnych jeszcze w tym roku
Zamysł zaiste przewrotny. Jeśli pozwany nie odbierze wysłanego przez sąd pozwu, sąd obciąży powoda obowiązkiem doręczenia. I jeśli się tak głębiej zastanowić, to w sumie słusznie – niech sprawca kolejnej sądowej sprawy wie, że z przeciążonym wymiarem sprawiedliwości nie ma żartów.
By nie było mu zbyt łatwo, będzie doręczał pozew przez komornika. Za 60 zł. I w ciągu dwóch miesięcy. A jeżeli nie doręczy w tym czasie, to sąd zawiesi postępowanie. A po paru miesiącach, jeśli nadal komornikowi nie uda się doręczyć pozwu, umorzy sprawę, odhaczając kolejny numerek. I wreszcie, statystycznie, rozpoznanie spraw ruszy z kopyta.
Pytanie, co sąd zawiesi, skoro zawiśnięcie sporu liczy się od dnia doręczenia pozwu pozwanemu, jest tu nie na miejscu. Tak jak pytanie, po co zrywać z funkcjonującą od dziesięcioleci zasadą fikcji doręczenia, gdy pozwany ignoruje sądową korespondencję, na rzecz rozwiązań, które niewątpliwie utrudnią realizację konstytucyjnego prawa do sądu.