Kiedyś mówiło się „nieważne jak, byleby pisali”, co oznaczało, że miarą pozycji człowieka jest to, jak często wspominają go media, zaś sam kontekst ma już mniejsze znaczenie. Jest w tym jakaś prawda, bo pamiętam, jak autor kabaretu „Ucho prezesa” opowiadał mi, że politycy zagadywali go, by znaleźć się w kolejnych odcinkach, przy czym sama ich rola miała mniejsze znaczenie.
Świat się jednak zmienia i obecnie miarą publicznego sukcesu człowieka staje się ilość hejtu, który na niego spada. Jeśli ktoś nie ma żadnego swojego hejtera to znak, że ukrywa się przed światem. W innym przypadku prawie każda publiczna wypowiedź spotyka się z kontrreakcją.