W debacie prawniczej, a nawet w orzecznictwie Sądu Najwyższego pojawiła się teza, iż Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego należy traktować jako „sąd wyjątkowy". Tworzenia takich sądów w czasie innym niż wojna zabrania wprost art. 175 ust. 2 konstytucji. Pogląd ten podziela głośna uchwała poszerzonego składu SN z 23 stycznia 2020 r. (BSA I-4110-1/2020), która przyłącza się do oceny statusu Izby Dyscyplinarnej zawartej w wyroku z 5 grudnia 2019 r. w sprawie III PO 7/18.
W uzasadnieniu grudniowego orzeczenia czytamy (pkt 73), że Izbie Dyscyplinarnej „zagwarantowano szeroką autonomię i specjalny status jako sądu wyjątkowego, który może być utworzony jedynie na czas wojny, a który tylko pozornie (przez nazwę) jest elementem struktury Sądu Najwyższego". Dla umotywowania tego jakże doniosłego stanowiska skład SN odsyła jedynie do artykułu prof. Włodzimierza Wróbla „Izba Dyscyplinarna jako sąd wyjątkowy w rozumieniu art. 175 ust. 2 Konstytucji" („Palestra", nr 1 z 2019 r., s. 17–35).
Czytaj także: Sędzia Paweł Juszczyszyn: Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem
Niemal wyrocznia
Przytoczona publikacja stała się nieomal wyrocznią dla kolejnych judykatów dotyczących tej kwestii, a zwłaszcza wspomnianej uchwały z 23 stycznia w sprawie, w której jednym z dwojga sprawozdawców był właśnie prof. Wróbel jako sędzia SN.
Rodzące się na tle zaprezentowanej argumentacji poważne wątpliwości prawne skłoniły mnie, by w jednym z toczących się postępowań skierować pytania do Trybunału Konstytucyjnego (sprawa P 3/20). Pytanie prawne wydaje się prostym sposobem na sprawdzenie, czy Izba Dyscyplinarna jest zakazanym przez konstytucję sądem wyjątkowym. Sposób ten mogły wypróbować także trzy „stare" Izby Sądu Najwyższego, gdyby nie to, że istnienie Trybunału jest przez nie ignorowane.