Należy jednak podkreślić, że przedstawienie własnych uwag czy propozycji to nie to samo co opracowywanie projektu ustawy. O ile te pierwsze może przedstawić każdy prokurator, o tyle skonstruowanie ustawy należy pozostawić odpowiednio dobranemu, nielicznemu gremium. Przyjęcie innej koncepcji nie dawałoby gwarancji rychłego opracowania zadowalającego projektu.
Z tego powodu zrezygnowano z powoływania do zespołu przedstawicieli stowarzyszeń prokuratorskich czy związków zawodowych. W odniesieniu do niektórych tego rodzaju organizacji trudno zakładać, że są one reprezentatywne dla znaczącej części środowiska. Gdyby do prac włączono przedstawicieli wszystkich organizacji reprezentujących prokuratorów, należałoby też przewidzieć miejsce dla tych, którzy chcą się podzielić własnymi pomysłami, a nie są zainteresowani przynależnością do tych organizacji. Spowodowałoby to rozrost zespołu uniemożliwiający szybkie osiągnięcie zakładanego celu – stworzenie projektu nowej ustawy.
Autor nie zauważa, że minister sprawiedliwości Jarosław Gowin zamierza oddelegować do prac zespołu swego przedstawiciela. Da to gwarancję współdziałania zespołu z organem, który jest uprawniony do inicjatywy ustawodawczej, a także może wnieść wiele cennych pomysłów przydatnych do opracowania ustawy. Tym samym udział ministra sprawiedliwości w pracach zespołu jest już zapewniony bez konieczności sięgania po postulowaną przez autora formułę okrągłego stołu.
Podobnie rzecz się ma z udziałem reprezentanta Krajowej Rady Prokuratury. To organ szczególnie istotny w obecnym i zapewne przyszłym modelu prokuratury. Nie przewidziano natomiast miejsca dla przedstawiciela Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Sejmu RP. Ostateczna treść ustawy i tak będzie zależna od woli ustawodawcy. Na opinie i działania komisji sejmowej przyjdzie więc odpowiedni czas. Wtedy też o projekcie będą mogli się wypowiedzieć przedstawiciele grup i środowisk innych niż prokuratorskie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by prezentowali je już teraz.
Widoczne niekonsekwencje
W tekście Jacka Skały są też niekonsekwencje. Z jednej strony postuluje włączenie do prac nad ustawą reprezentantów wolnych zawodów prawniczych, z drugiej zaś sprzeciwia się udziałowi w nich prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego. I to dlatego, że jest on czynnym adwokatem. Zdaniem autora grozi to tym, że nowa ustawa powstawać będzie w kancelarii adwokatów.
Jacek Skała chwali też ustawę, na mocy której doszło do rozdzielenia stanowisk prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, choć błędnie podaje, że nastąpiło to 1 kwietnia 2009 r., w rzeczywistości bowiem ustawa ta weszła w życie 31 marca 2010 r. Nie zauważa przy tym, że inicjatorem tego podziału był minister Zbigniew Ćwiąkalski. Z tych powodów trudno się oprzeć wrażeniu, że na stosunek autora do prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego wpłynęły inne względy. Być może wiążą się one ze sprawą zatrzymania trzech członków zarządu klubu piłkarskiego Cracovia w 2008 r. Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski przeprosił prezesa klubu za te działania podjęte na zarządzenie prokuratora Jacka Skały. Wobec tego ostatniego wszczęto potem postępowanie dyscyplinarne, które dotychczas się nie zakończyło. Ocenę, że zatrzymania były bezpodstawne, podzielił również sąd. Dwaj członkowie zarządu Cracovii zatrzymani wspólnie z prezesem otrzymali od Skarbu Państwa zadośćuczynienie pieniężne.