Ze wszystkich scen ze słynnego dramatu politycznego „Gułag" zapamiętałem tę jedną. Kiedy główny bohater znalazł się w pociągu transportującym skazanych do gułagu, jeden z współpasażerów profesor fizyki wyjaśnił mu, że nie znalazł się w nim z racji orzeczonej kary, bo tę już odbył ale z tego powodu, że „oni uznali, że się jeszcze nie zdążył zresocjalizować". Powodem dalszego, czy też ponownego więzienia tego naukowca miało być orzeczenie gremium zwanego sądem, że jeszcze nie zdążył się zresocjalizować, pomimo, że upłynął już okres orzeczonej wobec niego kary pozbawienia wolności. Kierując się tą ideologią sowiecki system karny kierował miliony osób w okolice koła podbiegunowego, nie tyle z tego powodu, że uczynili coś złego, że popełnili przestępstwo, ale dlatego, że wymagali resocjalizacji. Z pewnością umykało to uwadze widzów, która kierowała się bardziej ku gehennie, którą tam, w krainie nie znającej malin, ludziom zgotowano, niż ku podstawie ideologiczno-kryminologicznej tej gehenny.
Przypomniałem sobie o tej scenie z „Gułagu", kiedy to Ministerstwo Sprawiedliwości obwieściło o projekcie przewidującym możliwość kierowania sprawców najcięższych zbrodni do jakiegoś miejsca odosobnienia, w celu poddawania ich dalszej resocjalizacji. Póki co, Ministerstwo Sprawiedliwości ma na myśli tych jeszcze odbywających karę pozbawienia wolności, którą w wymiarze ćwierci wieku wymierzono wobec nich w miejsce kary śmierci, którą zniesiono.
Minie wkrótce ćwierć wieku, odkąd z polskiego prawa karnego usunięto najwyższy wymiar kary. Dokonano wówczas ustawowej zmiany orzeczonych kar śmierci na karę 25 lat pozbawienia wolności. Być może wówczas popełniono błąd polegający na niewprowadzeniu do polskiego k.k. kary dożywocia, obok kary 25 lat pozbawienia wolności, ale co się stało, to już się nie odstanie i to se nevrátí... W konsekwencji przyjętych rozwiązań ustawowych, orzeczone wyroki śmierci mogły być „przeszacowane" jedynie na karę 25 lat pozbawienia wolności.
Tani populizm i ze strony dziennikarzy i ze strony pewnej bardzo nieodpowiedzialnej i również populistycznej formacji politycznej wszczął alarm, że oto polskie miasta i wsie zaroją się wkrótce sprawcami niebezpiecznych zbrodni, których onegdaj łaska ustawodawcy uchroniła od „stryczka", a którym dobiega końca odbywanie kary pozbawienia wolności.
Wsłuchując się w głosy tych populistów Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt rozwiązania ustawowego, który nasuwa mi skojarzenia z sowieckimi gułagami. Ministerstwo wystąpiło z projektem orzekania wobec tych skazanych, którzy karę pozbawienia wolności w wymiarze sprecyzowanym w wyroku już odbyli, ale którzy „jeszcze się nie zresocjalizowali" dalszego przebywania w jakimś przybytku, w celu dalszego resocjalizowania, ewentualnie leczenia. Ta przyczyna kierowania do owych przybytków to właśnie część wspólna pomiędzy systemem sowieckim a gowinowym projektem zmiany w prawie karnym.