W kinach rekordy popularności bije „Sugar man", film o spóźnionej popularności muzyka Sixto Rodrigueza. Jest w nim frapujący prawnika fragment odnoszący się do tantiem, jakie były przekazywane do USA z tytułu południowoafrykańskich wydań jego płyt. Nie wiadomo, co się stało z tymi tantiemami.
Umowy, które zawarł Sixto Rodriguez z wytwórnią płytową Sussex Records, mogły stanowić tzw. umowy buy-out, tzn. całość praw autorskich – z punktu widzenia jakościowego, czasowego i terytorialnego – została przeniesiona na producenta za pojedynczą zapłatą z tytułu nagrania płyty i przeniesienia praw. Wobec tego wytwórnie w RPA nabyłyby prawa od amerykańskiego producenta lub od jego następcy prawnego jemu przekazując należne za to nabycie wynagrodzenie. Wikipedia podaje, że Sussex Records przestała istnieć w 1975 r., a jej majątek – obejmujący prawa autorskie Sixto Rodrigueza – został zlicytowany przez urząd skarbowy. Zatem po 1975 r. należałoby zawierać umowy i przekazywać wynagrodzenia nabywcy zlicytowanych praw.
Samo pojęcie tantiem jest nieprecyzyjne. W każdym razie nie chodzi o zwykłe jednorazowe wynagrodzenie umowne. Najczęściej przynajmniej na niektórych polach eksploatacji – szczególnie np. odtwarzanie, nadawanie – wynagrodzenia za korzystanie z muzyki określane właśnie jako tantiemy są tradycyjnie inkasowane i dystrybuowane przez organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Zatem to taka organizacja powinna w RPA wyegzekwować od klubów i stacji radiowych wynagrodzenia na tych polach eksploatacji i przekazać je uprawnionemu. W przypadku umowy typu buy-out byłby nim jednak i tak Sussex Records lub jego następca prawny, a nie sam Sixto Rodriguez.
Film o Sixto Rodriguezie pokazuje frapujący problem prawny
W przypadku umowy typu buy-out dyskusyjne jest nawet to, w jakim zakresie Sixto Rodriguez mógłby pobierać wynagrodzenie z tytułu wydań płyt koncertowych. Zakładając, że prawa do tekstów i muzyki przeniósł na Sussex Records, także i tym wynagrodzeniem musiałby się co najmniej podzielić z wytwórnią lub jej następcą prawnym. Co gorsza, jego własne prawa mogłyby przy nim nie pozostać nawet w stosunku do samych artystycznych wykonań, jeśli zostałyby przeniesione na Sussex Records lub jej następcę prawnego na podstawie odpowiedniej klauzuli umownej. W tej sytuacji Sixto Rodriguezowi pozostawałoby jedynie wynagrodzenie za sam fakt zagrania koncertu.