Owoce zatrutego drzewa: wyłączenie dowodów w sprawie Sawickiej

Zakończenie „sprawy Sawickiej” otworzyło ważną dyskusję na temat obowiązującej w postępowaniu karnym zasady wyłączenia dowodów – pisze adwokat.

Publikacja: 30.04.2013 10:14

Zatrutym drzewem są niedozwolone przez prawo czynności policji i innych służb, mające na celu pozyskanie dowodów dających podstawę do wszczęcia postępowania karnego. Czynnościami tymi mogą być: dokonanie włamania do pomieszczenia i jego penetracja, przejęcie korespondencji, założenie podsłuchu telefonicznego.

W polskiej procedurze prawnej istnieją przepisy określające warunki tych czynności, brak natomiast przepisów czy też zasad regulujących los dowodów uzyskanych w następstwie czynności dokonanych z naruszeniem tych przepisów. Taka zasada obowiązuje w procedurze amerykańskiej, określająca pozyskane w ten sposób dowody jako owoce zatrutego drzewa. Dowody takie nie mogą być podstawą wydania wyroku skazującego (exclusionary rule – zasada wyłączenia), a wobec braku innych dowodów oskarżenie upada i sprawa kończy się wyrokiem uniewinniającym. Wynika to nie z norm procedury karnej (criminal justice), ale z IV poprawki konstytucyjnej, która brzmi: „Prawa do nietykalności osobistej, mieszkania, dokumentów i mienia nie wolno naruszać przez bezzasadne rewizje i zatrzymanie; nakaz w tym przedmiocie można wystawić tylko wówczas, gdy zachodzi wiarygodna przyczyna potwierdzona przysięgą lub zastępującym ją oświadczeniem. Miejsce podlegające rewizji oraz osoby i rzeczy podlegające zatrzymaniu powinny być w nakazie szczegółowo określone".

Skoro czynności wymienione w tym przepisie mogą zostać wykonane wyłącznie na podstawie nakazu sądowego, to nie wolno ich wykonywać bez takiego nakazu. Jeżeli jednak pomimo to agent policji czynności tych dokonał i pozyskał dowody, nie mogą one być honorowane przez sąd. Odnośnie działalności policji nie obowiązuje bowiem zasada „co nie jest zakazane, to jest dozwolone", ale „tylko to jest dozwolone, co jest nakazane" (przez przepisy lub decyzję sądu). Wyrazem tej zasady praworządnego działania organów jest amerykańska reguła „sugar bowl", z której wynika zakaz kierowania czynności na inne przedmioty, niż to wynika z nakazu sądowego. Jeżeli nakaz precyzuje, że przedmiotem poszukiwań w mieszkaniu jest skradziony telewizor, śledczy nie ma uprawnień do tego, aby zainteresować się  stojącą na stole cukiernicą, która być może również pochodzi z kradzieży, przy czym nie została wymieniona w nakazie.  Organy państwa muszą  działać ściśle według przepisów lub nakazów instancji nadrzędnych, by  prawa obywatela były przestrzegane.

Kilka wyjątków

Doktryna owoców zatrutego drzewa ma wyjątki. Oskarżenie jest zasadne, jeżeli sprawstwo potwierdza inny dowód, pozyskany  w sposób zgodny z prawem, a także, jeżeli do stwierdzenie sprawstwa doszłoby nieuchronne, nawet pomimo braku owego zatrutego dowodu.

Doktryna ta jest w procedurze amerykańskiej aktualna i przez minione 90 lat obowiązywania, wraz z rozwojem techniki, stale podlega aktualizacji.  Pojawiła się w amerykańskiej procedurze w 1920 r. w sprawie Silverthorne Lumber  Co. v. U.S., w której oskarżenie o unikanie uiszczania podatków oparte było na dokumentach przejętych przez policję w wyniku włamania dokonanego do pomieszczeń przedsiębiorstwa. Sąd Najwyższy uniewinnił oskarżonego na tej podstawie, że agenci federalni pozyskali dowody w sposób nielegalny, jeżeli tak, to należy uznać je jako nieistniejące w sprawie.

Sprawa Nardone v. U.S. z 1939 r. przynosi określenie  fruit of the poisonous tree użyte po raz pierwszy przez sędziego Felixa Frankfurtera. Była to sprawa o przemyt i dystrybucję alkoholu, dokonywane z związku przestępczym, a dowody oskarżenia pochodziły z zapisów rozmów telefonicznych podsłuchiwanych przez agentów. W sprawie Wong Sun v. U. S. z  1963 r. wskazano na naruszenie IV poprawki przez aresztowanie podejrzanego o handel narkotykami bez nakazu sądowego.

Sprawa Katz vs. U.S.

W sprawie Katz v. U.S. z 1967 r. odrzucono oskarżenie oparte na dowodach z rejestracji rozmów oskarżonego za pomocą podsłuchu zainstalowanego bez nakazu sądowego w publicznej budce telefonicznej na tej podstawie, że został on zainstalowany w miejscu, w którym oskarżony oczekiwał poszanowania jego prywatności oraz takie oczekiwanie przejawia ogół społeczeństwa. Takie przekonanie zarówno subiektywne, jak i obiektywne implikują posiadanie przez policję nakazu zainstalowania podsłuchu, jako że czynność ta jest zrównana z penetracją i przeszukaniem lokalu mieszkalnego.

Również z powodu naruszenia prywatności upadła najnowsza sprawa z cyklu „fruits of the poisonous tree", już w XXI w. – czasach cyfrowego i satelitarnego przekazywania informacji. W sprawie Jonesa v. U.S. zaistniał problem dowodu z GPS na okoliczność poruszania się oskarżonego samochodem. Rzecz jasna GPS agenci zainstalowali w samochodzie oskarżonego nielegalnie, nie posiadając nakazu sądowego. Działania swoje usprawiedliwiali tym, że nie była to rewizja lokalu. Znamienny był w tej sprawie dialog pomiędzy sądem a oskarżycielem publicznym: „Czy uważacie za legalne umieszczenie urządzenia GPS w każdym samochodzie i  monitorowane ich przemieszczania się przez miesiąc"? Odpowiedź padła „tak", po czym sędzia zauważył: „Gdybyście tę sprawę wygrali, wtedy już nic nie byłoby w stanie zapobiec monitorowaniu przez policję lub służby rządowe  24 godziny na dobę ruchu każdego obywatela w przestrzeni publicznej. Oznaczałoby to zgodę na coś, co brzmi jak »1984«".  Wyrok delegalizował takie poczynania policji, gdyż taka ingerencja jest naruszeniem IV poprawki, o zakazie bezprawnej penetracji policyjnej, czyli  naruszeniem oczekiwanej sfery prywatności. Założenie GPS w prywatnym samochodzie bez zgody właściciela jest równoznaczne z czynnością operacyjną taką, jaką jest przeszukanie lub zajęcie.

Sprawa Jonesa wyznaczyła opinii publicznej ważne zadanie – trzeba zrobić wszystko, aby policja i służby nie miały możliwości monitorowania obywatela 24 godziny na dobę. Powróciła tu „melodia" powszechnej inwigilacji obywateli dokonywanej przez agendy totalitarnego państwa, znana z „roku 1984" G. Orwella.

Wracając na grunt polski, w pierwszej kolejności zmuszony jestem do zdementowania pogłosek jakoby doktryna owoców zatrutego drzewa, bądź to w ogóle nie obowiązywała w Ameryce, bądź też obowiązywała, ale to było dawno, bądź też, że obowiązuje, ale jest negatywnie oceniana. Pogłoski takie pojawiły się ostatnio i to właśnie jako pokłosie „sprawy Sawickiej". W Ameryce jest to doktryna obowiązująca i jak widać na tle najnowszej sprawy, służy ona obronie wolności obywatelskich.

Czy doktryna ta obowiązuje w polskiej procedurze? Wynik „sprawy Sawickiej" wskazuje, że tak. W prawie polskim jest wiele przepisów ograniczających swobodę służb w pozyskiwaniu dowodów. Konstytucja RP, prócz gwarancji procesowych, gwarantuje również poszanowanie prywatności, czci i godności obywatela. Wynika z tego, że agenci jakichkolwiek służb winni prowadzić czynności  z poszanowaniem prawa do prywatności, a tym bardziej intymności, nie narażając nikogo na uszczuplenie czci i godności.

Liczne ograniczenia

Przepisy k.p.k. dotyczące dowodów zawierają liczne ograniczenia w ich pozyskiwaniu. Brakuje przepisu określającego konsekwencje złamania któregokolwiek z ograniczeń, ale lukę tę wypełnia, jak widać na przykładzie „sprawy Sawickiej", orzecznictwo. Wypełnianie to zmierza w słusznym kierunku i przyświeca mu zasada, że aparat państwowy nie może czerpać korzyści z własnych bezprawnych działań, z przekroczenia przez funkcjonariusza uprawnień. Dowód pozyskany np. w wyniku nielegalnie zainstalowanego podsłuchu nie może być dowodem w sprawie.  De lege lata o „owocach zatrutego drzewa" w polskiej procedurze karnej można mówić w zasadzie tylko w zakresie instalowania podsłuchu i kontroli rozmów, których przeprowadzenie możliwe jest wyłącznie po wszczęciu postępowania na podstawie postanowienia sądu. Przepisy dotyczące przeszukania osoby i pomieszczenia (art. 217 § 3 k.p.k.) są niestety bardziej liberalne i w zasadzie każdy policjant po okazaniu legitymacji służbowej ma prawo czynności te przeprowadzić, bez obawy, że dowód uzyskany w ich wyniku będzie dowodem skażonym.  Przepis art. 227 k.p.k. nakazujący funkcjonariuszom zachowanie umiaru i poszanowanie godności osoby podczas przeszukania jest humanitarną, ale raczej pustą deklaracją.

Ujęte w katalog

Bardziej rygorystycznie ujęto możliwość kontrolowania i utrwalania rozmów telefonicznych (art. 237–240), a także kontroli oraz utrwalania przy użyciu środków technicznych treści innych rozmów lub przekazów informacji, w tym korespondencji przesyłanej pocztą elektroniczną (art. 241 k.p.k.). Przeprowadzanie tych czynność możliwe jest po wszczęciu postępowania i w zasadzie na podstawie decyzji sądu, bo w wypadkach niecierpiących zwłoki o założeniu podsłuchu decyduje prokurator, zobowiązany do uzyskania w ciągu 5 dni zgody sądu. Katalog przestępstw, w przypadku których podsłuch jest możliwy, ograniczono do kilkunastu rodzajów. Niestety, bardzo szeroko ujęto katalog osób, w stosunku do których może być przeprowadzana kontrola rozmów. Może to być każda osoba, mająca związek ze sprawą.

Jakie wnioski

W związku z treścią art. 241 k.p.k. pojawia się zagadnienie zakładania wszelkiego rodzaju „pluskiew" czy też używania „gwoździ" w celu utrwalania treści rozmów innych niż przeprowadzane drogą telefoniczną, w tym korespondencji  przesyłanej pocztą elektroniczną. Za nietrafną należy uznać uchwałę SN z 21 marca 2000 r., sygn. I KZP 60/99, zgodnie z którą przekazywanie informacji innych niż rozmowy telefoniczne, o których mowa w art. 241 k.p.k., oznacza niemające charakteru rozmowy telefonicznej przesyłanie informacji za pośrednictwem sieci telekomunikacyjnej, tj. przez przewody, systemy radiowe, optyczne lub jakiekolwiek inne urządzenia wykorzystujące energię elektromagnetyczną.  Jest to uchwała contra legem, bo w przepisie art. 241 k.p.k. mowa jest o utrwalaniu jakichkolwiek „innych rozmów". SN zignorował pogląd TK, wg którego wszelkie regulacje określające kompetencje organów państwowych do ingerencji w sferę praw i wolności obywatelskich muszą być interpretowane zawężająco (W 7/92, W 12/94,) i rozszerzył możliwość organów do kontrolowania i utrwalania treści rozmów bezpośrednich, tj, dokonywanych poza systemem telefonii. Kierował się przy tym błędnym stanowiskiem znacznej części doktryny, wg którego w art. 241 k.p.k. chodzi o treści przekazu informacji przy użyciu środków komunikacji takich jak faks, telefaks, telegraf, telewizja kablowa, komunikacja radiowa, komunikacja z użyciem sieci Internet. Pogląd ten wynika z niezrozumienia jasnej treści: „Przepisy rozdziału niniejszego stosuje się odpowiednio do kontroli oraz do utrwalania przy użyciu środków technicznych treści innych rozmów lub przekazów informacji, w tym korespondencji przesyłanej pocztą elektroniczną". Mowa tu o jakiejkolwiek rozmowie utrwalonej za pomocą jakiegokolwiek środka technicznego, w tym także „pluskwą" lub „gwoździem".

Od utrwalania i kontroli rozmów, w celu uczynienia z nich dowodu w sprawie odróżnić należy czynności operacyjne policji, ABW i CBA polegające na utrwalaniu obrazu i dźwięku w miejscach publicznych. Efekty tych czynności tylko wtedy mogą stanowić dowód w sprawie, o ile nie zawierają zapisu rozmów, bo na rejestrację rozmów wymagana jest zgoda sądu, a można ją uzyskać po wszczęciu postępowania w sprawie.

W ten sposób zbliżamy się do konkluzji, czyli do stwierdzenia, czy w polskim postępowaniu karnym obowiązuje zasada „owoców zatrutego drzewa". Chociaż przepisy k.p.k. nie podają wprost negatywnych dla organów oskarżenia konsekwencji pozyskania dowodu z naruszeniem przepisów, to w demokratycznym państwie prawnym, gwarantującym obywatelom poszanowanie prywatności, czci i godności  osobistej, jedyną możliwą konsekwencją jest uznanie przez sąd takiego dowodu za nieistniejący. Jeżeli dowód taki, a de lege lata będzie nim treść jakiejkolwiek rozmowy nielegalnie utrwalonej przy użyciu jakiegokolwiek urządzenia lub przekaz informacji,  jest jedynym dowodem oskarżenia, to konsekwencją tego musi być uniewinnienie oskarżonego.

CV

Jacek Kędzierski jest łódzkim adwokatem

Zatrutym drzewem są niedozwolone przez prawo czynności policji i innych służb, mające na celu pozyskanie dowodów dających podstawę do wszczęcia postępowania karnego. Czynnościami tymi mogą być: dokonanie włamania do pomieszczenia i jego penetracja, przejęcie korespondencji, założenie podsłuchu telefonicznego.

W polskiej procedurze prawnej istnieją przepisy określające warunki tych czynności, brak natomiast przepisów czy też zasad regulujących los dowodów uzyskanych w następstwie czynności dokonanych z naruszeniem tych przepisów. Taka zasada obowiązuje w procedurze amerykańskiej, określająca pozyskane w ten sposób dowody jako owoce zatrutego drzewa. Dowody takie nie mogą być podstawą wydania wyroku skazującego (exclusionary rule – zasada wyłączenia), a wobec braku innych dowodów oskarżenie upada i sprawa kończy się wyrokiem uniewinniającym. Wynika to nie z norm procedury karnej (criminal justice), ale z IV poprawki konstytucyjnej, która brzmi: „Prawa do nietykalności osobistej, mieszkania, dokumentów i mienia nie wolno naruszać przez bezzasadne rewizje i zatrzymanie; nakaz w tym przedmiocie można wystawić tylko wówczas, gdy zachodzi wiarygodna przyczyna potwierdzona przysięgą lub zastępującym ją oświadczeniem. Miejsce podlegające rewizji oraz osoby i rzeczy podlegające zatrzymaniu powinny być w nakazie szczegółowo określone".

Pozostało 89% artykułu
Opinie Prawne
Czy po uchwale Sądu Najwyższego frankowicze mają szansę na mieszkania za darmo?
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK