Równe traktowanie a przemoc wobec kobiet

Wygląda na to, że w czasach zaciskania pasa i kolejnych nowelizacji budżetu, trudnej sytuacji kraju nie wyczuwa minister Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.

Publikacja: 23.08.2013 10:52

Równe traktowanie a przemoc wobec kobiet

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek

Pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania próbuje właśnie zainicjować proces szybkiej ratyfikacji konwencji o przemocy wobec kobiet. Ten kontrowersyjny dokument został w imię politycznej poprawności przyjęty przez rząd, ale z wyraźną sugestią, że ratyfikacji pewnie szybko nie będzie. Premier zastrzegł też, iż konwencja nie będzie stosowana w punktach, które mogłyby godzić w nasz porządek konstytucyjny. Było to dość czytelnym przekazem.

Wbrew temu minister Kozłowska-Rajewicz zamierza wyruszyć właśnie na ideologiczną wojnę. Jest tylko pewien szkopuł: wojna ta może okazać się kosztowna. Jak oszacowano, koszty wdrożenia konwencji wynoszą bowiem kilkaset milionów złotych.

Poza tym jest to dokument obłudny, gdyż pod szczytnym hasłem walki z przemocą wobec kobiet próbuje przemycić do polskiego porządku prawnego ideologię gender, której założenia są nam cywilizacyjnie obce.

Ideologia ta jest dziś wysoko niesiona na sztandarach europejskich środowisk feministycznych. Mówi – w skrócie – o tak zwanej płci społecznej i kulturowej. Jej wyznawcy twierdzą, że wiele cech „kobiecych" i „męskich" nie wynika z różnic biologicznych, lecz ze stereotypów przypisanych kobietom i mężczyznom przez społeczeństwo i kulturę.

Konwencja zobowiązuje też państwa-strony do przyjęcia całego katalogu przepisów, które pozwoliłyby wzmocnić ochronę kobiety poddawanej przemocy, i skuteczniej karać sprawców. Problem jednak w tym, że wymienione w konwencji środki zostały w zdecydowanej większości wprowadzone do polskiego prawa już dawno temu, a inne, których brakuje, są po prostu egzotyczne. W tym drugim przypadku chodzi między innymi o zakaz wycinania łechtaczek czy zmuszania małoletniej do małżeństwa.

W konwencji jest coś jeszcze. Zobowiązuje ona państwo do stworzenia rozbudowanych struktur, agend i grup roboczych, które będą zajmować się monitorowaniem jej wdrażania i przestrzegania. W efekcie konwencja ma szansę stać się przede wszystkim źródłem stałego dochodu dla całej masy różnego rodzaju ekspertów i aktywistów, którzy dzięki pieniądzom podatników mile spędzą czas na różnego rodzaju zagranicznych sympozjach, konferencjach i debatach.

Na realny problem przemocy wobec kobiet przypuszczalnie pieniędzy pozostanie niewiele. Zresztą nie o to w tej konwencji chodzi. Powinien pamiętać o tym rząd, dla którego portfel podatnika powinien okazać się ważniejszy nawet od politycznej poprawności.

Pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania próbuje właśnie zainicjować proces szybkiej ratyfikacji konwencji o przemocy wobec kobiet. Ten kontrowersyjny dokument został w imię politycznej poprawności przyjęty przez rząd, ale z wyraźną sugestią, że ratyfikacji pewnie szybko nie będzie. Premier zastrzegł też, iż konwencja nie będzie stosowana w punktach, które mogłyby godzić w nasz porządek konstytucyjny. Było to dość czytelnym przekazem.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Opinie Prawne
Rafał Adamus: Czy roszczenia wobec Niemiec za II wojnę to zamknięta sprawa?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Deregulacyjna czkawka
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Rząd Tuska zabiera się za zaczernianie białych plam
Opinie Prawne
Piotr Bogdanowicz: Nie wszystko złoto, co się świeci
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Prawne
Jan Bazyli Klakla: Czy obywatelstwo to nagroda?