Ale przecież te grupy musiały się jakoś zaopatrywać! Chłopi byli dla nich jedyną szansą. Niektórzy noce spędzali w lesie, a w dzień pracowali dla Polaków. Wykonywali rzemieślnicze zawody w zamian za żywność. Niektórzy żebrali lub handlowali. Inni, czego nie kwestionuję, rzeczywiście zdobywali zaopatrzenie siłą. Byli to jednak ludzie przyparci do muru. W sytuacji bez wyjścia. Skazani na śmierć, poza prawem. Członkowie polskiego podziemia powinni brać tę okoliczność pod uwagę.
[b]A policja granatowa? [/b]
Wśród funkcjonariuszy tej służby niestety także znaleźli się oprawcy. I to niekoniecznie działający na polecenie Niemców. Sołtys czy wójt, gdy otrzymywał donos, że na jego terenie ukrywa się Żyd, mógł wezwać granatowego policjanta albo niemieckiego żandarma. Często wybierał to pierwsze. Wówczas załatwiano sprawę we własnym gronie. Taki policjant przybywał na miejsce i sam, gdzieś na uboczu, dokonywał egzekucji. Po śmierci ofiary rozbierano. Ubrania i buty dawano jako zapłatę osobom, które zakopywały ciała. O takich sprawach nie informowano Niemców i Polakom, którzy ukrywali Żydów, nic się nie działo.
[b]Ale to jeszcze nie dowód, że ukrywanie Żydów było bezpieczne. Przyjmując Żyda, Polak nie mógł przewidzieć, czy wójt wezwie policjanta czy żandarma. [/b]
Zgoda, ale ludzie ukrywający Żydów tak naprawdę bali się nie tyle Niemców, ile swoich sąsiadów. Żandarmeria przybywała do wsi, tylko gdy otrzymywała donos. Niemcy przyjeżdżali z odległego miasteczka na pół godziny, godzinę. Wyciągali ukrywających się Żydów, dokonywali krótkiego przesłuchania, potem egzekucji i wracali na posterunek. Nie byłoby tego, gdyby nie denuncjacja Polaka.
[b]Ale nie byłoby tej denuncjacji, gdyby nie niemiecki plan wymordowania Żydów i wprowadzone przez Niemców okupacyjne przepisy! [/b]
Oczywiście, Polacy nie zaczęli nagle rabować Żydów, bo coś im odbiło. Przed wojną tego nie robiono, mało tego, nie robiono tego nawet przed rokiem 1942. To niemiecka polityka okupacyjna doprowadziła do takiej sytuacji. Zagłada działa się przecież na oczach polskich chłopów. Widzieli pacyfikacje, mordy, obławy, często kazano im dostarczać podwody, które były niezbędne do deportacji. Otrzymali jasny sygnał: Żydów można bezkarnie mordować.
[b]Ale dlaczego to robili? [/b]
Są dwa główne motywy. Po pierwsze, strach – przed Niemcami oraz ten wtórny, wynikający z zarządzeń okupacyjnych – przed sąsiadami. Po drugie, i to chyba klucz do zrozumienia tego strasznego zjawiska – mordercami kierowała chciwość. Zabicie czy zadenuncjowanie Żyda było po prostu sposobem na szybkie wzbogacenie się, poprawienie sytuacji materialnej. Udział w obławach, wyłapywanie Żydów były przez Niemców wynagradzane. Niewielkie kwoty pieniędzy, alkohol, cukier, papierosy. Liczono jednak przede wszystkim na przejęcie tego, co Żydzi mieli przy sobie. Gotówkę czy biżuterię. Nawet ubrania czy buty stanowiły wówczas cenną zdobycz.
[b]Po kryzysie lat 30. bieda na wsi aż piszczała. [/b]
Tak, to byli biedni, niewykształceni ludzie. Proszę nie zapominać, że pewien procent Żydów mieszkał na wsi. Wtedy w polskie ręce przechodziły całe ich domy ze wszystkim, co było w środku. Odpowiedzią na pytanie dlaczego jest też ten złowieszczy splot. Niemieckie przyzwolenie na mordowanie pewnej kategorii ludzi plus zwykła ludzka chciwości. To była pokusa, której wielu ludzi nie było się w stanie oprzeć.
[b]Czyli gdyby to Indianie, Murzyni, Hindusi czy ktokolwiek inny ukrywał się w tych lasach, część polskich chłopów zachowałaby się tak samo? [/b]
Gdyby władze postawiły tych ludzi poza prawem – nie mam wątpliwości, że tak. W określonych, skrajnych sytuacjach ludźmi rządzą prymitywne, pierwotne uczucia. Na wsi, gdzie poziom wykształcenia był znacznie niższy, a ludzie na co dzień obcowali z okrucieństwem (choćby wobec zwierząt), występowanie takich zjawisk jest szczególnie prawdopodobne.
[b]Czyli to nie kościelny antyjudaizm i wpływy endecji, jak twierdzi część historyków, były przyczyną tych zabójstw? [/b]
Te argumenty trzeba rozważyć. Z dostępnych obecnie źródeł wiadomo, że księża parafialni zachowywali się wobec zabijania i tropienia Żydów biernie. Ale trudno tu wyciągać jakieś wnioski, dopóki Kościół nie otworzy swoich archiwów. Uważam jednak, że podstawową przyczyną zabójstw, jakie miały miejsce na polskich wsiach, był właśnie prymitywizm i chciwość morderców. To byli często analfabeci. Ludzie, którzy zabijali Żydów czy przekopywali okolice Treblinki w poszukiwaniu złotych zębów – o czym pisze Gross – zapewne nie czytali endeckich książek czy broszur. Nie byli motywowani ideologicznie, chcieli się po prostu wzbogacić.
[b]Czy więcej Polaków pomagało Żydom, czy ich mordowało? [/b]
Obawiam się, że ten bilans nie jest dla nas dodatni.
[b]Bo łatwiej być świnią niż bohaterem? [/b]
Zapewne tak. Za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci, a za ich zabijanie żadnej kary nie było. Mało tego, morderca mógł się spodziewać nagrody. Polacy, którzy decydowali się na ratowanie Żydów, musieli więc liczyć się z tym, że podzielą ich los. Co więcej, w małych wioskach istniało społeczne przyzwolenie na denuncjowanie czy zabijanie Żydów, a na ratowanie takiego przyzwolenia nie było. Po przyjściu Armii Czerwonej Polacy prosili Żydów, by opuścili ich domy dyskretnie, tak aby sąsiedzi nie zorientowali się, że się u nich ukrywali. Wielu ludzi jeszcze przez wiele lat bało się przyznać, że pomagało.
[b]A mimo to wśród tych prostych polskich chłopów byli ludzie, którzy w imię chrześcijańskiej miłości bliźniego podejmowali ryzyko ratowania. [/b]
I jak wynika z relacji, niektórzy angażowali się w tę pomoc w sposób wręcz nieprawdopodobny. Robili to z wielką determinacją i poświęceniem, całkowicie bezinteresownie, ratując coraz więcej i więcej ludzi. Znam przykłady osób, które podczas okupacji pomogły kilkudziesięciu Żydom! Maria Szczecińska ze Staszowa, wdowa mieszkająca z dziećmi, w piwnicy swojego domu przez ponad dwa lata przechowała 14 osób! Jedyne pieniądze, jakie przyjmowała, były przeznaczone na żywność dla nich...
[b]Takie przypadki na tle tych wszystkich okropności pozwalają chyba zachować wiarę w człowieka. [/b]
O tak. To dowód na to, że można mieć kręgosłup moralny, którego nic nie jest w stanie skruszyć. Inny przypadek: pewien polski staruszek spod Chęcin, Karol Kiciński, był zupełnie pozbawiony środków do życia. A mimo to uratował dwie osoby... chodząc na żebry. Błąkał się także po polach, wykopując buraki i kartofle. Sytuacja była tak dramatyczna, że gdy kiedyś żandarmi zastrzelili psa tego człowieka, to ten pies został przez niego i ukrywających się u niego Żydów zjedzony. Pewnego razu przyszli do niego nawet „chłopcy z lasu” i próbowali zmusić biciem do wydania Żydów. On jednak się nie ugiął.
[b]Chyba właśnie o to mam największą pretensję do Grossa, że w swojej książce przedstawił relacje między Polakami a Żydami na wsi całkowicie jednostronnie. Tylko przez pryzmat mordów. Jego książka przedstawia Polaków jak dzikie plemię antysemitów, które jest współodpowiedzialne za Holokaust... [/b]
Obawiam się, że muszę się z Grossem zgodzić. Społeczeństwo polskie rzeczywiście jest bowiem w pewien sposób współodpowiedzialne za to, co stało się na tej ziemi. Oczywiście nie za fazę decyzyjną. Bez Niemców i ich planów, bez okupacji i wprowadzonych przez nich praw tego całego koszmaru by nie było. To nie my zdecydowaliśmy o tym, żeby wymordować Żydów, ale niestety do wielu mordów się przyczyniliśmy. Nie możemy dziś, z pobudek patriotycznych, zamykać na to oczu.
[b]Takie podejście stoi w całkowitej sprzeczności z obowiązującą od lat wizją okupacji... [/b]
Muszę powiedzieć, że sama byłam tym wszystkim zaskoczona. Z materiałami dotyczącymi przestępstw Polaków na Żydach dokonanych na prowincji zetknęłam się po raz pierwszy w 2002 roku. Wcześniej dokumenty na ten temat znajdowały się w archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i nie były udostępniane. Dopiero gdy powstał IPN, dostałam te teczki do ręki. Gdy czytałam akta pierwszej sprawy, myślałam, że mam do czynienia z czymś zupełnie wyjątkowym. Że trafiłam na wydarzenie, o którym nikt nie wie, że to wielka sensacja. Potem jednak otwierałam kolejną teczkę i kolejną... Muszę przyznać, że byłam i jestem ich zawartością przerażona. Ludzkie bagno... Te papiery całkowicie zmieniły moje wcześniejsze spojrzenie na okupację niemiecką.
[b]Ale przecież mordercy byli i są w każdym narodzie. Nawet teraz w Polsce dochodzi do zabójstw na tle rabunkowym. [/b]
Zgoda, ale proszę pamiętać, że przestępstwa, o których mówimy, miały jednak charakter masowy. Zaangażowanych w nie było wiele osób. Obawiam się więc, że musimy zrezygnować z naszego dobrego samopoczucia i zweryfikować ocenę własnego narodu i jego postaw w czasie wojny. Musimy przyjąć do wiadomości, że Polacy podlegali dokładnie takim samym procesom psychologii społecznej jak inne narody. Że wojenna demoralizacja wielu z nich nie ominęła. Reakcje człowieka w pewnych sytuacjach są dokładnie takie same, niezależnie od tego, jakim językiem mówi. Wśród Polaków byli bohaterowie, ale byli także i bandyci. W narodzie polskim niestety nie ma nic szczególnego, co by nas odróżniało od innych narodów.
[b]Czy to, co pani mówi, dotyczy także narodu żydowskiego? [/b]
Przypuszczam, że gdyby zamienili się rolami, pewnie zachowywaliby się tak samo jak Polacy. Ale chcę przypomnieć za Stanleyem Milgramem, że to, co się wydarzyło w latach 1933 – 1945, może zostać w pełni zrozumiane jedynie jako wyraz jedynego w swoim rodzaju procesu historycznego, który nigdy nie zostanie z dokładnością powtórzony.
[b]Dlaczego Jan Tomasz Gross nie może o tych sprawach opowiadać tak jak pani? Czy nie uważa pani, że robi on poważnym historykom niedźwiedzią przysługę? Wykorzystuje wasze badania do wyciągania wyolbrzymionych wniosków, co wywołuje w Polakach tylko mechanizm obronny. [/b]
Nie, wprost przeciwnie. Bardzo cenię Grossa. Przecież to dzięki niemu o tych bolesnych problemach dyskutuje całe społeczeństwo, piszą o nich wysokonakładowe gazety, w telewizji są robione programy. To dzięki Grossowi książki dotyczące stosunków polsko-żydowskich nie są drukowane w 500 egzemplarzach i nie są przedmiotem dyskusji tylko wąskiego grona specjalistów. Siła przebicia Grossa jest znacznie większa niż siła przebicia ślęczących latami w archiwach i piszących wyważone prace historyków.
[b]Nie mam pretensji do Grossa, że on w ogóle pisze. Chodzi mi o to, jak pisze. Jego radykalne tezy i uogólnienia nie prowokują raczej Polaków do refleksji. Wywołują tylko oburzenie. [/b]
To jest pewna metoda, do której on ma pełne prawo. Niestety w dzisiejszych czasach tylko jeżeli jest się kontrowersyjnym, tylko jeżeli wywołuje się emocje, można sprowokować szeroką dyskusję. Jeżeli zaś wszystko się niuansuje, wszędzie stawia znaki zapytania, to jest się skazanym na niszę.
[b]I to mówi zawodowy historyk? Przecież najważniejsza powinna być prawda! [/b]
Ale to, co robi Gross, jest zupełnie innym typem pisarstwa. Gross sam nazwał swoją książkę esejem, a nie pracą naukową. I napisał ten esej w sposób, który nas wszystkich – niezależnie od poglądów – porusza. Tego mu chyba pan nie odmówi.
[ramka][b]Alina Skibińska[/b] jest historykiem Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, pracuje również jako polski przedstawiciel amerykańskiego Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. Specjalizuje się w relacjach polsko-żydowskich podczas II wojny światowej. Razem z Jakubem Petelewiczem przebadała zbrodnie popełnione na Żydach przez Polaków w regionie świętokrzyskim[/ramka]