Łukasz Supera o likwidacji sądów: precedens prospektywny

Przy tak wielu wydawanych wręcz seryjnie aktach władczych było niezwykle prawdopodobne, że ewentualny, pozornie niewielki błąd doprowadzi do poważnych konsekwencji systemowych. O skutkach likwidacji sądów – pisze adwokat.

Publikacja: 20.11.2013 08:48

Likwidacja małych sądów, nazywana czasem reformą, od samego początku budziła poważne wątpliwości. Minister sprawiedliwości, dokonując reorganizacji mapy sądownictwa, posłużył się, zgodnie z ustawą, rozporządzeniem. Teoretycznie nic wyjątkowego się nie wydarzyło. Już wcześniej tworzono i likwidowano sądy w podobnym trybie. Problem wziął się ze skali zjawiska.

Władza ministra

Czym innym jest likwidacja jednego sądu, a czym innym kilkudziesięciu. Wyjątek nie powinien stawać się regułą. Konsekwencją likwidacji sądu jest decyzja o przeniesieniu sędziego do nowej siedziby lub w stan spoczynku wbrew jego woli. Czym innym jest przeniesienie kilku sędziów, a czym innym – kilkuset.

W drugim przypadku ujawnia się niedostrzegane lub lekceważone wcześniej zagrożenie. Okazuje się bowiem, że ministrowi sprawiedliwości przysługuje ogromna władza nad losem poszczególnych przedstawicieli władzy sądowniczej. Niezawiśli, nieusuwalni, nieprzenaszalni sędziowie mogą być zaskakująco łatwo przeniesieni przez władzę wykonawczą. Wystarczy napisać rozporządzenie i zlikwidować sąd. Znalezienie obiektywnego uzasadnienia jest jedynie funkcją sprawności matematycznej.

Czym innym jest przeniesienie kilku sędziów, a czym innym – kilkuset

Łamigłówka

Kwestia uprawnień ministra sprawiedliwości została rozstrzygnięta wyrokiem TK z 27 marca 2013 r. (K 27/12). Trudno jednak przypuszczać, aby tak ukształtowane kompetencje egzekutywy nie prowadziły do sporów w przyszłości.

Najbardziej zaskakującym elementem całej jurydycznej łamigłówki jest być może to, że zgodnie z art. 178 ust. 1 konstytucji sędziowie w sprawowaniu urzędu podlegają tylko konstytucji i ustawom. Nie ma tu ani słowa o rozporządzeniach. Mimo że wyrok TK ma zgodnie z ustawą zasadniczą moc powszechnie obowiązującą i ostateczną, nie kończy perturbacji związanych ze skalą reorganizacji.

Kluczowym elementem reformy były oczywiście decyzje o przeniesieniu konkretnych sędziów. Jak się okazało, często nie podpisywał ich konstytucyjnie umocowany członek Rady Ministrów, lecz wysokiej rangi urzędnicy. Oczywiście podobnie wyglądało to wcześniej, ale znowu pojawia się kwestia skali. Przy tak wielu wydawanych wręcz seryjnie aktach władczych było niezwykle prawdopodobne, że ewentualny, pozornie niewielki błąd doprowadzi do poważnych konsekwencji systemowych.

Pozycja ustrojowa

17 lipca 2013 r. SN podjął uchwałę (III CZP 46/13), w której w przekonujący sposób wskazuje, czemu decyzja o przeniesieniu sędziego powinna być podpisana osobiście przez konstytucyjnego ministra. Problem w tym, że przyjęta interpretacja stwarza zagrożenie dla stabilności wielu postępowań sądowych. Odejście od niej może podważać pozycję ustrojową niezawisłych sądów. Nie chodzi o kwestię czysto formalną czy wręcz biurokratyczną drobnostkę, jak próbuje się to często przedstawić. To, że dziś zgodnie z prawem niezwykle łatwo przenosi się sędziego do innej siedziby bez jego zgody, jest już dostatecznie niepokojące.

Trudno przyjąć, aby podobne akty władcze mogły być podpisywane przez urzędników ministerstwa zamiast ministra sprawiedliwości. Z drugiej strony sytuacja, w której musiałoby dojść do powtórzenia wielu spraw ze względu na niewłaściwą obsadę sądu, również nie jest łatwa do zaakceptowania.

Być może, co oczywiście nie jest w żadnym stopniu przesądzone, wyjściem z sytuacji okaże się podjęcie przez SN uchwały w pełnym składzie przy równoczesnym podzieleniu zakresu obowiązywania wykładni w czasie. Technika ta znalazła już zastosowanie w uchwale składu siedmiu Sędziów SN z 5 czerwca 2008 r. (III CZP 142/07). Proponowano ją również wcześniej w zdaniach odrębnych do uchwały pełnego składu SN z 14 listopada 2007 r. (BSA I?4110-5/07). To ostatnie orzeczenie ma tu zresztą znaczenie szczególne, ponieważ dotyczyło w jakimś stopniu zbliżonego zagadnienia, tj. delegowania sędziego.

Określanie temporalnych skutków wykładni polega na nadawaniu przepisom prawa odmiennych interpretacji w różnych okresach, mimo że tekst aktu pozostaje wielkością stałą. Uzasadnieniem jest tu konieczność uwzględnienia zmieniającego się kontekstu interpretacyjnego, przy jednoczesnej ochronie oczekiwań obywateli co do trwałości prawa. Nadanie wykładni skutków jedynie prospektywnych lub stosowanie bardziej wyrafinowanych rozwiązań międzyczasowych pozwala uniknąć zaburzania ukształtowanych stosunków prawnych.

W innych systemach

Technika ta znana jest systemom typu common law, gdzie podobne rozwiązania określane są zbiorczą nazwą prospective overruling lub czasem Sunbursting. Prospective overruling pozwoliło Sądowi Najwyższemu w USA po drugiej wojnie światowej doprowadzić do poszerzenia znaczenia zasady due process of law, a równocześnie uniknąć wzruszania wielu wcześniejszych wyroków. Zagadnienie to znajduje także bardzo szerokie omówienie w bliższym polskiemu prawie niemieckim, gdzie znane jest jako problem wstecznego działania orzecznictwa sądowego – Rückwirkung der Rechtspreschung. W RFN również dostrzega się, że przyjęcie danej wykładni przez najwyższe sądy może mieć skutki zbliżone do nowelizacji ustawy.

Dzielenie wykładni w czasie budzi wiele pytań zarówno w systemach, w których obowiązuje formalne związanie precedensem (stare decisis), jak i w tych, w których tradycyjnie uważa się, iż takie związanie nie występuje. Czy nie jest to np. przyjmowanie zbyt aktywnej roli przez Temidę czy też nawet tworzenie prawa?

Jestem głęboko przekonany, że określanie temporalnych skutków wykładni to jednak nieuchronna konsekwencja wymogu stosowania przez sądy, w tym SN, prokonstytucyjnej interpretacji przepisów. Ważenie wartości konstytucyjnych może prowadzić w różnych momentach do odmiennych wykładni w zależności od konkretnych okoliczności.

Z pewnością w każdym przypadku bardzo trudno znaleźć odpowiedni punkt w czasie, od którego dana wykładnia powinna obowiązywać (widać to było zresztą wyraźnie w rozpoznawanej przez SN sprawie IV CZ 108/08). Czy określona interpretacja ma przykładowo dotyczyć wszystkich spraw prawomocnie zakończonych przed wskazanym dniem, czy może odnosić się wyłącznie do spraw będących w toku?

W Stanach Zjednoczonych, gdzie prospective overruling stosowano m.in. w prawie karnym, była to dla wielu skazanych oczekujących na egzekucję dosłownie kwestia życia i śmierci. Sąd Najwyższy RP na szczęście nie musi stawać przed aż tak dramatycznymi wyborami.

Autor jest stypendystą China Scholarship Council.

Likwidacja małych sądów, nazywana czasem reformą, od samego początku budziła poważne wątpliwości. Minister sprawiedliwości, dokonując reorganizacji mapy sądownictwa, posłużył się, zgodnie z ustawą, rozporządzeniem. Teoretycznie nic wyjątkowego się nie wydarzyło. Już wcześniej tworzono i likwidowano sądy w podobnym trybie. Problem wziął się ze skali zjawiska.

Władza ministra

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi