Adwokat ma misję do spełnienia - rozmowa z Mikołajem Pietrzakiem

O świątecznej tradycji, więźniu z Guantanamo, lustracji i obronie zbrodniarzy – z Mikołajem Pietrzakiem, adwokatem, laureatem 10. edycji nagrody im. Edwarda J. Wende, rozmawia Renata Krupa-Dąbrowska.

Publikacja: 23.12.2013 07:05

Mikołaj Pietrzak

Mikołaj Pietrzak

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Bławicki Piotr Bławicki

Rz: Pamięta pan, kiedy po raz pierwszy założył  togę?

Mikołaj Pietrzak:

Bardzo dobrze pamiętam. Jest taki przesąd, że togi nie wolno zakładać, dopóki nie zda się końcowego egzaminu adwokackiego, gdyż przynosi to pecha.

Założył więc pan togę przed czy po egzaminie?

Tuż po.

Myślałam, że skoro nie bał się pan ze mną spotkać 13 w piątek, to nie jest pan przesądny.

Bo nie jestem! W samolocie kupuję najchętniej rząd 13, gdyż wiem, że nie będzie w nim tłoku. Lubię natomiast tradycję. Zawsze więc na wigilię w domu musi być sianko pod obrusem.

Dwanaście potraw i pusty talerz na stole dla zbłąkanego wędrowca?

Oczywiście. Nie wyobrażam sobie innych świąt.

W pracy również hołduje pan tradycji?

Tak.

Czy prawnik to po prostu specjalista świadczący usługi, czy ktoś więcej?

Adwokat to szczególny rodzaj prawnika. Nie świadczy usług, tylko pomoc prawną. Zdecydowanie powinien mieć misję do spełnienia.

Specjalizuje się pan w przestępczości gospodarczej.

Nie do końca. Zajmuję się prawem karnym. Coraz częściej jednak wkracza ono do spraw gospodarczych. Wiele takich sporów nie kończy się  przy stole negocjacyjnym ani nawet pozwem do sądu gospodarczego, ale  trafia do  prokuratury.

Dlaczego tak się dzieje?

Przedsiębiorca, który nakłoni prokuratora do wszczęcia postępowania o oszustwo, nie wnosi opłaty sądowej niezbędnej przy wnoszeniu pozwu, a swoje pieniądze może odzyskać poprzez naprawienie szkody.

Jeśli zatem mam problem z niesolidnym kontrahentem, to lepiej złożyć doniesienie do prokuratury, niż iść do sądu gospodarczego.

Prokurator dla przedsiębiorców jest tani. Stąd tak duża jego popularność. W związku z tym adwokaci specjalizujący się w prawie karnym prowadzą wiele spraw gospodarczych.

Pan również?

Tak. Mówią jednak o mnie, że zajmuję się przede wszystkim prawami człowieka. Co nie jest prawdą.

Ależ to prawda!

Nieee. Każdy adwokat zajmuje się prawami człowieka. Ten, który prowadzi sprawy cywilne, spory gospodarcze, ten specjalizujący się w sprawach pracowniczych – wszyscy bez wyjątku. Mówienie więc o mnie jako o obrońcy praw człowieka to gruba przesada.

Wielu moich kolegów myśli o prawach człowieka jako o czymś szczególnym, gdy przegra sprawę cywilną czy karną. Wtedy idą do Strasburga lub kierują skargę do Trybunału Konstytucyjnego i powołują się na nie. A przecież u podstaw wszystkich dziedzin prawa leżą wartości ujęte w konstytucji i Europejskiej konwencji praw człowieka.

Jak to się więc stało, że bronił pan więźnia z Guantanamo?

To jest wypadkowa wielu okoliczności. Przez lata prowadziłem pro bono sprawy dla Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz innych organizacji pozarządowych. Mam  więc licznych przyjaciół w tym środowisku. I gdy gruchnęła wieść, że w Polsce byli przetrzymywani więźniowie Amerykanów podejrzewani o terroryzm, jedna z międzynarodowych organizacji broniąca osadzonych w Guantanamo szukała adwokata, który poprowadziłby sprawę jednego z więźniów, prawdopodobnie przetrzymywanego przed laty także w Polsce. Adam Bodnar, mój przyjaciel z Fundacji Helsińskiej, zwrócił się do mnie o pomoc.

Oczywiście nie odmówiłem. Taka jest bowiem rola adwokata: bronić najsłabszych.  Abd Al-Rahim al-Nashiri nie ma adresu do  korespondencji, nie można go też odwiedzić w areszcie śledczym. Władze amerykańskie  całkowicie odcięły go od świata.

Padł ofiarą najbardziej plugawych praktyk. Porwano go, wożono po całej Europie, wszędzie był torturowany i bezprawnie przetrzymywany za zgodą państw współpracujących z CIA. I wszystko to w imię  bezpieczeństwa narodowego.

Z przykrością stwierdzam, że we współczesnym świecie bezpieczeństwo narodowe często staje się świetną wymówką dla ograniczania praw jednostki, zwłaszcza przez służby specjalne.

Czy spotkał się pan ze swoim klientem?

Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć.

Jaki będzie finał sprawy więźnia Abd Al-Rahim al-Nashiri?

Jeszcze nie nastąpił, ale i tak Polska wyróżnia się na tle innych państw, bo wszczęła śledztwo w sprawie przetrzymywania więźniów CIA na terenie Polski. Ani Litwa, ani Rumunia się na to nie zdecydowały.

Oczywiście dobrze, że w ogóle rozpoczęto to postępowanie, szkoda, że dopiero po upływie pięciu lat od dnia, w którym państwo polskie się dowiedziało, że w Polsce byli przetrzymywani więźniowie CIA. Społeczeństwo nic o tym śledztwie nie wie. Jest  absolutnie tajne. Odnoszę też wrażenie, że nie jest całkowicie niezależne.

Odbyła się też rozprawa przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w sprawie więzień CIA.

Pan przygotował skargę.

To żadna przyjemność skarżyć własne państwo. Nie było jednak wyjścia. Skargę przygotowałem wspólnie z obrońcami Abd Al-Rahim al-Nashiri w USA. Czekamy na rozstrzygnięcie. Myślę, że zapadnie najpóźniej za kilka miesięcy. Niezależnie od tego, jakie ono będzie, postępowanie w Polsce będzie się toczyć dalej. Trzeba liczyć się z tym, że może trwać i trwać, co jest zresztą wygodne dla niektórych polityków.

Bronił też pan wielu osób posądzonych o kłamstwo lustracyjne.

Przez dwa lata miałem zaszczyt prowadzić dla Fundacji Helsińskiej  program „Prawa człowieka. Rozliczenie z przeszłością". Powstał on w 2007 r. Dotyczył nie tylko lustracji, ale i dekomunizacji, rozliczania wojskowych służb specjalnych.

Chcę podkreślić, że nie należę do miłośników ustroju komunistycznego. Moim zdaniem państwo demokratyczne musi jednak stosować standardy konstytucyjne, a nie posługiwać się mechanizmami charakterystycznymi dla państw totalitarnych, co się niestety zdarza.

Tak było m.in. w wypadku ustawy lustracyjnej, którą ostatecznie w 2007 r. uchylił w znaczniej części Trybunał Konstytucyjny.

W ramach tego programu rozpoczynaliśmy postępowania, pomagaliśmy ofiarom wykazać, jak złe są rozwiązania tej ustawy. To była niezwykła przygoda. Dzięki temu programowi wiele się nauczyłem.

Pamięta pan sprawy lustracyjne, które prowadził?

Absolutnie wszystkie.

A która  jako pierwsza przychodzi panu do głowy?

Oskarżenie prof. Mirosława Wyrzykowskiego, sędziego Trybunału Konstytuccyjnego, o złożenie nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego. Pan profesor padł ofiarą krzywdzących i niesprawiedliwych pomówień. To jest chyba najbardziej jaskrawy przykład stosowania mechanizmów lustracyjnych tylko po to, by wywierać naciski polityczne, w tym wypadku na Trybunał Konstytucyjny.

Broniłby pan zbrodniarza, którego wina jest oczywista?

To jest pytanie kierowane do mnie zazwyczaj po kilku wódkach. Ma jednak fundamentalne znaczenie. Zadaje się je każdemu przyszłemu adwokatowi. Ze smutkiem stwierdzam, że coraz więcej z nich odpowiada: nie, bo adwokat nie powinien bronić zbrodniarzy, bo tylko zły adwokat broni złych ludzi.

Bardzo wielu młodych prawników w ogóle nie potrafi też odpowiedzieć na to pytanie.

A jaka jest pana odpowiedź?

Nie tylko broniłbym osobę podejrzaną o zbrodnię, ale robiłbym to z wielkim zaangażowaniem. Miałem kilka tego rodzaju spraw. Był to przeżycie niewątpliwie traumatyczne. Adwokat to przecież też człowiek.

Wspomniał pan, że bronił zbrodniarza...

To była jedna z tych spraw, które budziły mnie w nocy. Zostanie ze mną na całe życie. Broniłem oskarżonego o zgwałcenie i bestialskie zamordowanie dziewczynki.

Byłem wtedy młodym adwokatem. Przemówienie końcowe tuż przed wydaniem wyroku było najtrudniejszą chwilą w dotychczasowym moim zawodowym życiu.  Pamiętam to jak dziś.

Na sali pełno było kamer i ludzi, którzy znali zamordowane dziecko. Najpierw przemawiał prokurator, a później ojciec  dziewczynki recytował napisany prostym językiem wiersz na cześć swojego dziecka i piętnujący oskarżonego. Czytał go łamiącym się głosem przez 20 minut. Na sali było cicho jak makiem zasiał, łzy w oczach mieli wszyscy,   ja tak jak inni byłem wzruszony. Po tym wystąpieniu musiałem zabrać głos w obronie oskarżonego.

Jaki był wyrok?

Sąd  skazał  oskarżonego na dożywotnie więzienie, zastrzegł też, że może się ubiegać o warunkowe bezterminowe zwolnienie dopiero po 50 latach. Tak oto stałem się adwokatem osoby skazanej na najsurowszy wyrok w Polsce po zniesieniu kary śmierci.

Nie jest to chlubne dla adwokata. Zrobiłem jednak wszystko, co mogłem, i śpię spokojnie.

Były wcześniej nieprzespane noce?

Niejedna. Gdy zobojętnieję na zabójstwo, to odwieszę togę na haczyk, bo będzie to oznaczało, że straciłem wrażliwość.

Nawet gdy poddaję się  emocjom, to podsądny jest nadal dla mnie człowiekiem. I tylko z tego powodu wymaga rzetelnej obrony. W każdym człowieku znajdzie się godność, iskrę dobra, nawet w największym zbrodniarzu.

Zdarza się też, że ten potwór, który rzekomo zabił, jest niewinny albo chory psychicznie lub sprawa nie jest wcale czarno-biała, jak by chciał to widzieć prokurator. Inny jest na przykład stopień winy.

Nawet dotychczasowy system, zwany inkwizycyjnym postępowaniem karnym, jest postępowaniem w dużym stopniu kontradyktoryjnym. Z jednej strony stoi prokurator, z drugiej adwokat, każdy przedstawia jakieś poglądy, oceny, argumenty, a sąd ma je ocenić. Nie ja, ja mam bronić.

Sam pan jednak powiedział, że adwokat jest tylko człowiekiem.

Wierzę, że osoby z największymi zarzutami powinny być bronione przez najbardziej zaangażowanego i solidnego obrońcę. W przeciwnym razie otwieramy drzwi do arbitralnych orzeczeń, wydawania nietrafnych i krzywdzących wyroków.

Boli mnie, że jest całe pokolenie młodych prawników, którzy tego nie rozumieją. Zdarza się, że prokuratorzy także.

CV

Adw. Mikołaj Pietrzak specjalizuje się w prawie karnym. Działa również aktywnie w samorządzie adwokackim. Od 2010 r. jest zastępcą członka Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. Zasiada też w Komisji ds. Współpracy z Zagranicą ORA oraz przewodniczy Komisji Praw Człowieka przy Naczelnej Radzie Adwokackiej. Od lat działa charytatywnie, wspierając swoją wiedzą i doświadczeniem organizacje pozarządowe, m.in. Helsińską Fundację Praw Człowieka oraz Fundację Greenpeace Polska. Był jednym z założycieli Stowarzyszenia im. prof. Zbigniewa Hołdy.

Rz: Pamięta pan, kiedy po raz pierwszy założył  togę?

Mikołaj Pietrzak:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Prawne
Arkadiusz Opala: Przywracanie praworządności - czy i kiedy będzie możliwe?
Opinie Prawne
Piotr Mgłosiek: Minister ma narzędzia, lecz z nich nie korzysta
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co zmieni odejście Julii Przyłębskiej z TK
Opinie Prawne
Jakub Stelina: Kryzys wokół TK - politycy zepsuli, politycy powinni naprawić
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Muchomorki, słoneczka i żabki, czyli sędziowie według Adama Bodnara
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska