Surowiej dla spokoju sumienia

Po tragedii w Kamieniu Pomorskim premier, zamiast zaostrzać prawo karne, powinien spotkać się przede wszystkim z przedstawicielami ministra edukacji – pisze karnista Maciej Małolepszy.

Aktualizacja: 15.01.2014 12:10 Publikacja: 15.01.2014 02:00

Maciej Małolepszy

Maciej Małolepszy

Foto: materiały prasowe

Tragiczna śmierć sześciu osób w wypadku drogowym w Kamieniu Pomorskim wywołała wielkie zbiorowe emocje. Rodzi się pytanie, co jako społeczeństwo uczynimy z tą tragedią. Czy zastanowimy się nad jej przyczynami, czy też po raz kolejny dokonamy mniejszej lub większej zmiany w prawie karnym i tym samym uspokoimy sumienia, że tym razem prawo na pewno zadziała i nic podobnego w przyszłości już się nie wydarzy.

W świetle komentarzy, reakcji polityków wydaje się bowiem oczywiste, że wszystkiemu winne jest złe prawo bądź złe stosowanie prawa. Przepisy są niewłaściwe skonstruowane, sądy orzekają zbyt niskie grzywny, za dużo kar w zawieszeniu, kary nie są należycie egzekwowane itp. Jednocześnie nastąpiła eksplozja pomysłów, jak to prawo uzdrowić, poczynając od zmiany przepisów, poprzez wytyczne dla prokuratorów, kończąc na szkoleniach sędziów. Policja zapowiada dodatkowe patrole drogowe, a NIK kontrolę bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce.

Złudna wiara

Jedno jest w świetle dotychczasowych doniesień medialnych pewne: mamy jako społeczeństwo ogromną wiarę w sprawczą moc prawa karnego, w szczególności w jego wpływ na ludzkie zachowania. Ta wiara bierze się z łatwości ustanawiania prawa. Przygotowanie nowych przepisów nie kosztuje wiele wysiłku, jeszcze mniej – ich uchwalenie. Z politycznego punktu widzenia jest to postępowanie bardzo korzystne, gdyż stwarza wrażenie natychmiastowego rozwiązania problemu, choć, jak często doświadczenie pokazuje, jest to rozwiązanie pozorne. Trudno natomiast pogodzić się z faktem, że przyczyny tragedii w Kamieniu Pomorskim leżą także poza prawem karnym, które już dziś za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym przewiduje bardzo daleko idące konsekwencje.

Jako obywatel tego kraju chciałbym jednak, by wypadek w Kamieniu Pomorskim stał się powodem do głębszej refleksji nad przynajmniej dwoma aspektami naszego życia społecznego, od dłuższego czasu nieobecnymi w dyskursie publicznym, a mianowicie naszym stosunkiem do prawa i roli alkoholu we współczesnej kulturze spędzania czasu wolnego.

Oba problemy, choć nie one jedynie, w jakimś stopniu przyczyniły się do tragedii. Pierwszy minister spraw wewnętrznych określił to jako „przyzwolenie społeczne" na jazdę pod wpływem alkoholu („Rz" z 2 stycznia 2014 r.). Ująłbym ten problem szerzej jako przyzwolenie społecznie na łamanie prawa, i nie chodzi tylko o prawo drogowe. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Pozostając na gruncie prawa drogowego, wystarczy przywołać przykład kierowców, którzy nadal nagminnie ostrzegają się światłami przed stojącymi na drodze patrolami policji. A przecież te patrole kontrolują nie tylko prędkość pojazdu, lecz także trzeźwość kierowców.

Gdy widzę takie sytuacje, to zadaję sobie pytanie: czy żyję w kraju, w którym prawo drogowe narzucił nam ktoś obcy (zaborca?), by utrudnić nam życie i rozwój gospodarczy, czy też prawo to ustanowili nasi przedstawiciele w parlamencie? To pytanie rodzi kolejne: dlaczego policja nadal jest postrzegana przez część naszych rodaków jako wróg na drodze? Czy w jakimś innym demokratycznym kraju zawiązała się wspólnota osób, które przy pomocy CB-radia ostrzegają się przed patrolami? Jaki jest stosunek tych kierowców, często kierowców zawodowych, do prawa? Te pytania domagają się odpowiedzi. Potrzebna jest nam refleksja, gdyż samą represją nie rozwiążemy tych problemów. Tragedia w Kamieniu Pomorskim powinna się zatem stać punktem zwrotnym naszej debacie publicznej, w której więcej miejsca trzeba poświęcić refleksji nad naszym stosunkiem do prawa. Ważna jest rola mediów, by brak szacunku do prawa zaczął być postrzegany jako ważny problem społeczny.

Kultura i wódka

Drugi aspekt dotyczy miejsca alkoholu we współczesnej kulturze polskiej czy też szerzej: kulturze europejskiej. Nie mam wątpliwości, że dzieje się coś niedobrego. Prawie każde święto, prawie każda uroczystość, czy to religijna czy świecka, prawie każde szkolenie firmowe, ba, prawie każde spotkanie towarzyskie staje się pretekstem do picia. Momentami wydaje się, że straciliśmy umiejętność bycia razem bez alkoholu. Naiwne okazuje się założenie, że po tych wszystkich spotkaniach, zjazdach, uroczystościach wszyscy wrócą do domu komunikacją miejską lub taksówkami, często jest to po prostu niemożliwe. Liberalne podejście do alkoholu w naszym społeczeństwie ma jednak swoją cenę, a jest nią wysoka liczba osób uzależnionych i tragiczne wypadki na drogach.

Nie powinny nas uspokajać dane mówiące, że Polacy piją alkohol poniżej średniej europejskiej, gdyż w ostatnich dziesięciu latach spożycie alkoholu w naszym kraju wzrosło o blisko 30 proc. Ten wzrost nie może dziwić: alkohol jest dostępny praktycznie wszędzie i o każdej porze. Nie udało nam się w ciągu ostatnich lat stworzyć szeroko dostępnej infrastruktury sportowej, udało nam się natomiast zbudować świetnie działającą sieć sprzedaży alkoholu.

Potrzebna nam jest zatem także refleksja nad współczesnymi wzorcami kulturowymi, które spożywanie alkoholu traktują jako niekwestionowaną normę.

Szacunek dla prawa

Trzeba także podkreślić rolę edukacji szkolnej. Wydaje mi się, że pan premier po tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim powinien się spotkać nie tylko z przedstawicielami resortów spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i infrastruktury, lecz przede wszystkim z przedstawicielami Ministerstwa Edukacji Narodowej, by zastanowić się, jak stworzyć programy nauczania, które będą u dzieci i młodzieży kształtować autentyczny szacunek dla prawa i ukazywać źle pojęty solidaryzm społeczny. Jedna czy dwie lekcje nie rozwiążą problemu.

Potrzebny jest wieloletni program nauczania, który pozwoli zrozumieć dzieciom i młodzieży, że przestrzeganie prawa jest ważną wartością, bez której demokratyczne społeczeństwo nie może należycie funkcjonować. Ważne jest, by te programy nie ograniczyły się do testów, które sprawdzałyby wiedzę prawną, i sztucznej propagandy na temat szkodliwości nieprzestrzegania prawa, lecz by kształtowały autentyczne postawy szacunku do prawa. Klucz do ograniczenia liczby nietrzeźwych kierowców leży zatem nie tylko w rękach polityków, prawników i dziennikarzy, lecz także pedagogów.

Autor jest profesorem na Uniwersytecie Europejskim Viadrina we Frankfurcie nad Odrą/Polsko-Niemiecki Instytut Badawczy w Collegium Polonicum w Słubicach

Tragiczna śmierć sześciu osób w wypadku drogowym w Kamieniu Pomorskim wywołała wielkie zbiorowe emocje. Rodzi się pytanie, co jako społeczeństwo uczynimy z tą tragedią. Czy zastanowimy się nad jej przyczynami, czy też po raz kolejny dokonamy mniejszej lub większej zmiany w prawie karnym i tym samym uspokoimy sumienia, że tym razem prawo na pewno zadziała i nic podobnego w przyszłości już się nie wydarzy.

W świetle komentarzy, reakcji polityków wydaje się bowiem oczywiste, że wszystkiemu winne jest złe prawo bądź złe stosowanie prawa. Przepisy są niewłaściwe skonstruowane, sądy orzekają zbyt niskie grzywny, za dużo kar w zawieszeniu, kary nie są należycie egzekwowane itp. Jednocześnie nastąpiła eksplozja pomysłów, jak to prawo uzdrowić, poczynając od zmiany przepisów, poprzez wytyczne dla prokuratorów, kończąc na szkoleniach sędziów. Policja zapowiada dodatkowe patrole drogowe, a NIK kontrolę bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Sobczyk: Nowe prawo autorskie. Pierwszy milion trzeba ukraść…?
Opinie Prawne
Jackowski, Araszkiewicz: AI w praktyce prawa. Polska daleko za światowymi trendami
Opinie Prawne
Witold Daniłowicz: Kto jest stroną społeczną w debacie o łowiectwie?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy potrzebna jest zmiana Konstytucji? Sądownictwo potrzebuje redefinicji
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: konstytucja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił