Habit – to nic nowego – ułatwia uogólnienia i zbyt generalne osądy...
– Czy osoba, która nosi habit, ma immunitet nietykalności? – pytała w TVN-owskim „Wstajesz i wiesz" Monika Płatek, profesor Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ostatnio bardziej znana jako krzewicielka gender studies. Na wypadek gdyby ktoś miał wątpliwości, zaraz sama odpowiedziała: – W praktyce tak właśnie się dzieje, ale nie jest to zgodne z prawem.
Nie zamierzam bronić skazanej przez gliwicki Sąd Okręgowy na dwa lata więzienia siostry Bernadetty (Agnieszki F., którą prokuratura oskarżyła o bicie podopiecznych i przyzwalanie na przemoc, także seksualną, między wychowankami ośrodka, którego była dyrektorką). Kwalifikowanie jednak jej czynności procesowych zmierzających do odroczenia odsiadki (do czego każdy skazany ma prawo) jako immunitetu dla duchownych jest skandalicznym nadużyciem, tym bardziej jeśli dokonuje tego uniwersytecki profesor prawa.
Zgadzam się z panią profesor, że sam wiek skazanej (59 lat) nie jest przeszkodą w odbyciu kary. Zły stan zdrowia (szczegółów nie znamy, zresztą uzasadnienie wyroku było utajnione) może już jednak taką przeszkodą być. To, co budzi w wypowiedzi prof. Płatek mój sprzeciw, to swoboda w uogólnianiu, że duchowni nie podlegają w Polsce w praktyce prawu. W zasadzie jest to oskarżenie wymiaru sprawiedliwości, że jednej z grup społecznych pozwala stać ponad prawem. Nie przedstawia jednak na to żadnego dowodu.
Występujący w tym samym czasie Paweł Moczydłowski, socjolog i były szef Służby Więziennej, powiedział, że księża czy zakonnice odsiadujący kary niczym się nie różnią od innych osadzonych, że się tak wyrażę: od innych profesji. Ja sam na rozprawach sądowych też nie zauważyłem lepszego traktowania duchownych.