W Polsce nikt za batonik nie pójdzie siedzieć – jeszcze do niedawna powiedzenie to robiło karierę w publicystyce, w dyskusjach o prawie i sprawiedliwości. Można je było usłyszeć w telewizji, w radiu. Inaczej mówiąc, stało się ono synonimem czegoś, co nie może się przytrafić w racjonalnym świecie. Ale tak było do niedawna.
Kto zajumał mój batonik
Od kilku miesięcy prawnicy poszukują nowego kanonu, gdyż ten z batonikiem w tle jest już nieaktualny. Za kratki trafił mężczyzna, który zajumał ze sklepowej półki czekoladowy batonik. Nie wiem, jaka okazja uczyniła z niego złodzieja, być może ten nieszczęśnik oglądał za dużo telewizji i wziął sobie do serca reklamowe zawołanie: „Weź Snickersa, bo jak jesteś głodny, to stajesz się nerwowy". Ale szczegóły te pozostawmy dociekliwym policjantom i sędziom. Nie wiem, jak policja, ale sąd wykazał się w tej sprawie dużą dociekliwością tylko co do kary. Wymierzył amatorowi batoników grzywnę, a kiedy ten jej nie zapłacił, skrupulatnie zamienił złotówki na dni w więziennej celi.
Sąd był tak bardzo zajęty ustawowymi przelicznikami, że nie dostrzegł w tej sprawie kwestii zupełnie elementarnej – trzy lata wcześniej miłośnik wafelków został ubezwłasnowolniony przez sąd cywilny. Tak więc mężczyzna ten nigdy nie powinien trafić do zakładu karnego. Nie tylko dlatego, że miał ograniczoną, a może nawet wyłączoną, zdolność rozpoznania czynu i pokierowania swym postępowaniem w supermarkecie, ale także dlatego, że popełnił czyn, który społecznie nie był szkodliwy.
Miasteczko skazanych
Ale czekoladowy batonik za 99 gr obnażył nie tylko zanik wiedzy i sędziowskiej wrażliwości. Opisana sprawa odsłoniła jeszcze jeden przejaw beztroski panującej w wymiarze sprawiedliwości. Oto sąd jak gdyby nigdy nic pakuje do zakładu karnego osobę ubezwłasnowolnioną, nie biorąc pod uwagę faktu, że od kilku lat dzień w dzień 40 tys. skazanych z prawomocnymi wyrokami czeka na miejsce w kryminale. To jest liczba naprawdę szokująca. Kolejki ze sklepów przeniosły się teraz pod więzienia. I raczej nie stoją tam amatorzy czekoladowych batoników. Pod bramami gromadzi się rzesza mniej lub bardziej groźnych przestępców, którą można porównać do liczby mieszkańców tak dużych miast jak Sopot czy Świdnik. Ta liczba nie tylko podważa racjonalność orzekanych w Polsce kar, ale także bije w autorytet wymiaru sprawiedliwości, w autorytet państwa.
Ostatnio na alarm w tej ważnej sprawie uderzyła Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego. To reprezentatywne gremium ekspertów działające przy ministrze sprawiedliwości przygotowało projekt nowelizacji kodeksu karnego i procedury karnej. Podstawowym założeniem tego dużego przedsięwzięcia legislacyjnego miało być „radykalne zmniejszenie liczby osób oczekujących na wykonanie prawomocnie orzeczonej kary pozbawienia wolności". Nowelizacja była gotowa już w listopadzie ub.r. Została złożona na ręce ministra sprawiedliwości, który przedłożył projekt pod obrady rządu.