Jak sędziowie zachowywali się podczas procesów politycznych w PRL?
Bardzo różnie. Pamiętam sędziego wojskowego, który orzekał w procesie o rozlepianie ulotek w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Zdecydował o uniewinnieniu. Uznał bowiem, że nie można przypisać sprawcy złamania prawa stanu wojennego, ?bo ogłoszenie było w nocy i on jeszcze o nowym prawie nie musiał wiedzieć.
Nie miał kłopotów?
Wyleciał z tego sądu. Inny przykład pozytywnej postawy sędziego – sprawa robotnika z małej miejscowości. Zgodnie z obowiązującym wtedy prawem, jeśli ktoś miał gospodarstwo rolne, to nie mógł pobierać kartek na żywność. Ten robotnik, ojciec ośmiorga dzieci, zapomniał jednak, ?że gospodarstwo, którym zajmował się jego brat, jest zapisane na niego. Groziły mu ?trzy lata więzienia. Zgodnie z prawem stanu wojennego nie można było orzec tej kary w zawieszeniu. Sędzia urządził taką nieformalną naradę, żeby znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Ostatecznie uzgodniono, że to ławnicy przegłosują sędziego. Zapadł wyrok w zawieszeniu. ?Było to niezgodne z prawem stanu wojennego, ale przecież ławnicy nie musieli tak dokładnie znać przepisów.
Ale wspominał pan też o mniej chlubnych postępkach.