Dobra osobiste w Internecie

Internet jest jak śmietnik, ale łatwiej w nim znaleźć zużytego pampersa niż biżuterię.

Publikacja: 22.07.2014 08:28

Anna Wojda

Anna Wojda

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Wpisy na forach zbliżają się poziomem do haseł typu: „gupi Heniek", bazgranych niegdyś na ścianach klatek schodowych. To, że bazgranina przeniosła się do sieci, jest o tyle pozytywne, że internetu nie trzeba co roku odmalowywać.

Ale jest druga strona medalu: by napisać w sieci jakąś podłość, nie trzeba specjalnej odwagi, bo każdy ma zapewnioną anonimowość. Spowodowała ona jednak, że poziom wypisywanych bzdur czy wulgaryzmów nie wynika już ze szczeniackiej bezmyślności i niepohamowanej ekspresji. Teraz każdy, od pryszczatego nastolatka po zgryźliwego staruszka, może napisać wszystko. Widać czasy ludzi honoru, którzy potrafili mówić nawet niepopularne rzeczy pod własnym nazwiskiem, dawno minęły.

Zazwyczaj to oskarżenie niepoważne. Bo jaką wartość ma pomówienie człowieka o to, że ma włosy na piętach, a rozum w łokciu? Zwłaszcza gdy wypisuje to ktoś, kto obmawianego w życiu  na oczy  nie  widział, a jadowity charakter upośledza mu zdolność logicznego myślenia?

Jednak obmawiani w sieci coraz częściej chcą dochodzić sprawiedliwości przed sądem. Najwyraźniej bowiem minęły również czasy ludzi podchodzących z dystansem do siebie samych i mających w pogardzie autorów plebejskich epitetów.

Czy sam fakt, że ktoś czuje się urażony i chce chronić swoje  dobre imię, wystarczy, by drogą prawną uzyskać dane autora niewybrednych wpisów? Okazuje się, że tak. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie stwierdził, że nie można anonimowo obśmiewać innych w internecie. Gdy sprawa trafi do sądu, będzie musiał on ocenić, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych czy jedynie do nadwerężenia ego.

W czasach, gdy „Kodeks honorowy" Boziewicza nie był jeszcze tylko dziełem literackim, uchybienie komuś dawało tej osobie prawo do żądania satysfakcji. Warto jednak pamiętać, że nie każdego uważano za godnego wyzwania na pojedynek.

Wśród osób niegodnych stawania na polu człowiekowi honoru kodeks wymieniał m.in. oszczerców, ludzi piszących anonimy, szantażystów i szulerów. I słusznie, bo nie jest powodem do dumy ubicie świni ani barana. To zajęcie godne rzeźnika, a nie dżentelmena.

Wpisy na forach zbliżają się poziomem do haseł typu: „gupi Heniek", bazgranych niegdyś na ścianach klatek schodowych. To, że bazgranina przeniosła się do sieci, jest o tyle pozytywne, że internetu nie trzeba co roku odmalowywać.

Ale jest druga strona medalu: by napisać w sieci jakąś podłość, nie trzeba specjalnej odwagi, bo każdy ma zapewnioną anonimowość. Spowodowała ona jednak, że poziom wypisywanych bzdur czy wulgaryzmów nie wynika już ze szczeniackiej bezmyślności i niepohamowanej ekspresji. Teraz każdy, od pryszczatego nastolatka po zgryźliwego staruszka, może napisać wszystko. Widać czasy ludzi honoru, którzy potrafili mówić nawet niepopularne rzeczy pod własnym nazwiskiem, dawno minęły.

Opinie Prawne
Wojciech Hermeliński: Kto ostatni w kolejce do głosowania?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Ostrzejszy kodeks karny nie zapewni bezpieczeństwa lekarzom
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Pomysły resortu rodziny nie pokrywają się z oczekiwaniami firm
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku