Niezawisłość sędziowska a wynagradzanie i niezależność

Sędziom należy zapewnić niezawisłość, która zależy ?m.in. od przyzwoitego wynagradzania ?i niezależności od administracji ?– uważa prawnik.

Publikacja: 07.08.2014 09:31

Red

Ani prof. Leszek Balcerowicz w rozmowie „Tylko nacisk opinii publicznej uzdrowi Temidę", ani polemizujący z nim sędziowie Małgorzata Gersdorf i Roman Hauser w tekście „Krytykując Temidę, prof. Balcerowicz nie ma racji", nie próbują wyjść poza polskie schematy.

Za szeroko pojęty

Prof. Balcerowicz w wywiadzie używa ogólnikowych pojęć, godnych polityka, a nie specjalisty. Można mu to wybaczyć, bo nie jest prawnikiem. Cóż bowiem znaczy „szeroko pojęty wymiar sprawiedliwości"? Według Pana Profesora i policję, i prokuraturę, i sądy. A dlaczego pomija więziennictwo, karcenie dzieci klapsem? Co więc należy reformować? Wszystko! Policję, prokuraturę, sądownictwo, więziennictwo. Należy powiedzieć wprost, że można zrobić reformatorską rewolucję, tylko nikt w niej nie chce brać udziału. Rozmowa o szeroko pojętym czymkolwiek jest uniwersalna – można przecież dyskutować o szeroko pojętych błędach w polityce społecznej czy makroekonomii, zamiast o ludziach żyjących na skraju ubóstwa i problemach drobnych przedsiębiorców. Szeroko pojęta dyskusja jest dyskusją o niczym.

I –  inaczej niż Pan Profesor twierdzi – nie ma wymiaru sprawiedliwości „bardziej sprawiedliwego". Część polskiego społeczeństwa z wymiarem sprawiedliwości ma do czynienia, siedząc przed telewizorem, gdzie sprawa sądowa kończy się w godzinę. Faktycznie sędzia musi się zmagać z problemami, o których zwykły obywatel nie ma pojęcia. Tu należy się zgodzić z Panem Profesorem, że zbyt długo przetrzymuje się podejrzanych w areszcie. W Kanadzie bardzo rzadko sąd wydaje nakaz przetrzymywania podejrzanego przez dłuższy okres, a czas pobytu w areszcie przed procesem liczy się podwójnie i odejmuje od potencjalnego okresu pozbawienia wolności. Odnoszę wrażenie, że w Polsce istnieje mit mataczenia, który daje prokuratorowi powód do żądania przedłużenia aresztu, co skutkuje czasami marnowaniem życia niewinnym. Odpowiedź na to jest prosta. Jeśli ktoś chce mataczyć, to jego osadzenie w areszcie niczego nie zmieni. Zdarza się, że skazani prowadzą z więzień rozwiniętą działalność przestępczą na zewnątrz. Przetrzymywanie więc podejrzanych, „bo mogą mataczyć", to mit. Ale jakie to wygodne, gdy prokurator nie musi wzywać podejrzanego, który jest na wolności, tylko na każdy gwizdek przywożą go z aresztu. Czy zatem sędzia ma ułatwiać życie prokuratorom czy oszczędzać ludzi, może niewinnych? Nieprawdą jest, że każdy zwolniony za kaucją będzie mataczyć albo ucieknie za granicę. Takie możliwości są nieproporcjonalne do potencjalnego naruszenia praw podejrzanego.

Pan Profesor narzeka, że czekał na swoją kolej jako świadek, bo był wezwany na godz. 9, tak jak wszyscy inni świadkowie. Pomijając cenny czas każdego, to czy lepiej jest, by czekał świadek czy sędzia? Nagminne jest nieprzychodzenie świadków na rozprawy; jak ma sobie zaplanować sędzia czas, jeśli nie wie, czy w przeddzień rozprawy nie dostanie zawiadomienia, że świadek właśnie wyleciał do Davos, a ponieważ jest istotnym świadkiem w sprawie, to rozprawę trzeba odroczyć.

Tu nasuwa się refleksja dla prawników. Dlaczego to sąd ma wzywać strony i świadków na rozprawę? Czy nie byłoby lepiej, gdyby robiła to strona, która ma interes w przesłuchaniu świadka? W mojej praktyce mam prawo do wzywania świadków do sądu, a jeśli świadek nie pokaże się bez usprawiedliwienia, może zostać ukarany grzywną lub doprowadzony w kajdankach. Wzywanie stron i świadków przez sąd w sposób istotny paraliżuje pracę sądów. Dla mnie, pracującego w Montrealu, również nie do pomyślenia jest, by adwokat nie przyszedł na rozprawę.

Statystyki nie pomogą

Z całym szacunkiem dla sędziów Romana Hausera i Małgorzaty Gersdorf, ich polemika z prof. Balcerowiczem pozostawia wiele do życzenia, mimo że pochodzi z wiarygodnych osób i źródeł. Z ich argumentacji wynika, że jest dużo do zrobienia w polskim wymiarze sprawiedliwości, czyli w sądownictwie. Dziwią mnie natomiast statystyki przez nich cytowane, a nieodpowiadające w żadnym stopniu na pytanie, czy lepiej uniewinnić dziesięciu winnych, czy skazać jednego niewinnego. Nigdzie w statystykach odpowiedzi na to pytanie autorzy polemiki nie znajdą. I nie w statystykach należy szukać wskazówek, co polepszyć w wymiarze sprawiedliwości. Czy jest bowiem pocieszeniem, że we Francji sprawy trwają przeciętnie dłużej niż w Polsce?

Nie w statystykach należy szukać rozwiązań problemów, więc polemika z prof. Balcerowiczem w tym zakresie jest po prostu chybiona. Dyskurs dotyczący ilości spraw przypadających na sędziego też niczego nie wnosi. Są sprawy, które sędzia może załatwić w ciągu pięciu minut, i takie, na które i rok nie wystarczy. Stwierdzenie wzięte ze statystyk, że sędzia ma średnio ok. 300 spraw, nie uwzględnia najważniejszego: jak szybko może tych 300 spraw rozpatrzyć? Jako kanadyjskiego adwokata poraża mnie myśl, że miałbym stawać przed sędzią mającym na głowie 300 spraw! Ile czasu może poświęcić mojemu klientowi?

Gdzie tkwi problem

Problem jest nie tyle w niedofinansowaniu sądownictwa, ile w przestarzałych kodeksach: postępowania cywilnego (kpc ma 50 lat!) i karnego. Jest możliwość wprowadzenia uproszczonej procedury bez dodatkowych nakładów, gdy wszystkie sprawy porządkowe i wstępne, w początkowym stadium, załatwia sędzia oddelegowany do tego, i to we wszystkich sprawach, jeszcze przed ich skierowaniem do sędziego „merytorycznego". Dotyczy to i spraw cywilnych, i karnych.

Sędziom należy zapewnić niezawisłość, która zależy m.in. od przyzwoitego wynagradzania i niezależności od administracji.

W Kanadzie sędziowie nie są zależni od administracji żadnego szczebla. Porównanie z Polską nie wypada dobrze. Minister sprawiedliwości sprawuje nadzór administracyjny nad sądami powszechnymi i mimo wszelkich zapewnień, że nie ingeruje w działalność sądów i nie pozbawia sędziów niezależności i niezawisłości, jest to po prostu mit. Czy ministrowie nadzorują sądy? Tylko ktoś nieznający zupełnie kulis władzy może być tak naiwny, żeby twierdzić, że to minister nadzoruje. To urzędnicy pracujący w MS robią to, co uważają za stosowne, a minister podpisuje teczkę decyzji, których często nawet nie czytał. Zwykle się budzi, jak wybucha afera w jakimś sądzie, nagłośniona przez media.

Prócz społecznego Forum Obywatelskiego Rozwoju założonego przez prof. Balcerowicza sprawami wymiaru sprawiedliwości zajmuje się konstytucyjnie powołana Krajowa Rada Sądownictwa składająca się z ?25 członków. Są wśród nich sędziowie, posłowie, senatorowie, przedstawiciele prezydenta i ministra sprawiedliwości. Zgodnie z konstytucją i ustawą o KRS w skład rady wchodzi dziesięciu członków w mniejszym lub większym stopniu powiązanych z władzą rządową. Na pozostałych ponad 10 tys. sędziów przypada w niej 15 miejsc. Czy jest jakaś równowaga między osobami związanymi z władzą a całą resztą składu KRS? Moim zdaniem – nie.

Zgodnie z ustawą o KRS do kompetencji rady należy prawie 30 bardzo poważnych i czasochłonnych zadań. Według mnie KRS nie ma najmniejszych szans na wykonywanie swoich obowiązków ustawowych, nawet jeśli ma do pomocy 61 pełnoetatowych pracowników administracyjnych. Negatywnie oceniam istnienie KRS w takiej formie i nie mogę powiedzieć, że lepiej taka niż żadna. Tworzy się bowiem fikcję ochrony interesów sędziów, która nie może być realna.A to ze względu na zadania, które ma do wykonania tak skonstruowana rada. Społeczne organizacje też niewiele pomogą.

By wyeliminować podległość administracyjną sędziów, należałoby powołać radę sędziowską (RS) składającą się wyłącznie z aktywnych sędziów. Taka RS może mieć 30 albo i więcej członków, powoływanych przez samo środowisko sędziowskie na okres trzech lat. Z tym, że co roku następowałaby wymiana jednej trzeciej członków, którzy nie mieliby prawa do ponownego wyboru. Na okres pełnienia funkcji sędziowie powinni być zwolnieni z obowiązków sędziowskich. A żeby dodać takiemu rozwiązaniu „zębów", odwołania od decyzji RS można powierzyć na przykład Senatowi. Rada sędziowska miałaby uprawnienia do ingerowania we wszystkie sprawy dotyczące sądownictwa i sędziów.

Propozycja ta wykracza poza dotychczasowy skład i uprawnienia KRS oraz bezskuteczne dotąd próby reformowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Tylko ci, którzy wiedzą, w jakich warunkach pracują, czyli sędziowie, mogą skutecznie regulować swoją pracę. A to jest niezbędne do prawdziwej (a nie formalnie ustawowej) niezależności sędziów. „Nic o nas bez nas".

Nie tylko zarobki

Łatwo być niezależnym, jeśli ma się odpowiednie uposażenie. Wynagrodzenie netto kanadyjskich sędziów mianowanych przez rząd federalny waha się od 100 tys. do 160 tys. dol. kanadyjskich na rok. Istnieje niezależna komisja, złożona między innymi z sędziów, która co cztery lata proponuje rządowi wysokość wynagrodzenia sędziów. Z innych, skądinąd ważnych, przyczyn organy administracyjne nie mogą zatem sędziom obniżyć wynagrodzenia. W Polsce próby, na szczęście nieskuteczne, podjęło MF.

W stosunku do poziomu życia istnieje korelacja między siłą nabywczą polskiego złotego i dolara kanadyjskiego – jeden do jednego. Biorąc pod uwagę, że sędzia sądu rejonowego w Polsce zarabia ok. 10 tys. zł miesięcznie brutto, a sędziowie sądów apelacyjnych ok. 14 tys. zł, można powiedzieć, że wynagrodzenia kanadyjskich sędziów są przyzwoite, ale podobne do polskich. Emerytura to 2/3 ostatnio pobieranej pensji.

Dlaczego więc sędziowie w Kanadzie godzą się na takie pensje, które wydają się  w skali kraju wręcz niskie? Bo mają bardzo wysoki prestiż i wysoką rangę. A dla adwokatów powołanie na sędziego jest ukoronowaniem kariery (by zostać sędzią, trzeba być adwokatem co najmniej dziesięć lat). Często jako adwokaci zarabiali wielokrotnie więcej, lecz wielu z nich jest gotowych zrezygnować z pieniędzy dla prestiżu bycia sędzią. Cienia takiego prestiżu nie mają sędziowie w Polsce. Większość narzeka na niską rangę sędziego w społeczeństwie, zły wizerunek w mediach, rozbuchany nadzór prezesów i brak możliwości efektywnego zorganizowania sobie pracy. Są nie tylko pod presją swoich obowiązków orzeczniczych, ale również sfrustrowani rzeczami, które łatwo można naprawić.

Jeśli sędzia ma 300 spraw do rozpatrzenia i nie wie, czy dostanie salę na rozprawę i czy wszyscy stawią się w wyznaczonym terminie, trudno się dziwić jego frustracji. A frustracja powoduje błędy, te natomiast – interwencje przewodniczącego, a ta nowy stres i nowe błędy, i tak w kółko. Nagłośnione w mediach sprawy powodują, że bez względu na materiał dowodowy sędzia pracuje pod dodatkową presją. Jeśli wykaże swoją niezależność i wyda wyrok inny, niż chcą media, to te go zaszczują. Dopóki sędzia nie będzie miał komfortu pracy bez niepotrzebnego stresu związanego z jego niską pozycją w świadomości społecznej, nie będzie uwolniony od administracyjnej ingerencji oraz wyposażony w odpowiednie narzędzia przymusu dla ułatwienia sobie pracy, niewiele się poprawi. Sędziom należy dać większe uprawnienia i nie bać się, że będą ich nadużywać.

W podsumowaniu prof. Balcerowicz propaguje – przykro mi to powiedzieć – komunały, które nic nie zmienią, wręcz odwrotnie. Profesor sugeruje, że sędziowie potrzebują jeszcze nacisków opinii publicznej! Moim zdaniem, jeśli nie będzie nacisku ze strony samych sędziów na rządzących, to za kilka lat będę mógł ponownie opublikować swoje wywody bez żadnych zmian.

Na zakończenie

Jeśli polski parlament będzie się zajmować kłótniami o rzeczy, które dla zewnętrznego obserwatora są niezrozumiałe i nielogiczne, to nie będzie miał czasu zająć się sprawami naprawdę ważnymi – włączając w to wymiar sprawiedliwości. Ile czasu zabierają kłótnie posłów, a ile rzetelna dyskusja o sprawach pilnych i palących? Ilu posłów zgłasza poprawki – w ostatniej chwili – do aktów z dziedzin, o których nie mają pojęcia? Już ktoś przede mną powiedział, że każdy Polak zna się na medycynie oraz na piłce, a teraz i na prawie. Najbardziej bulwersujące są programy telewizyjne na żywo. Reporterzy, nie znając prawa, mówią głupstwa, po czym brną w bzdurne komentarze, by nie stracić twarzy. Nawet uznane autorytety cytują opinie publiczne, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistym stanem wymiaru sprawiedliwości, tylko ośmieszają sędziów i zwalają winę na to, co akurat jest modne.

Autor od 33 lat jest adwokatem ?w Montrealu. Skończył Wydział Prawa ?w Montrealu i na UW, ma doktorat i od lat śledzi polski wymiar sprawiedliwości.

Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lewicowy sen o krótszej pracy - czy rynek to wytrzyma
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne