Pracę stracił urzędnik resortu finansów średniego szczebla, ?a trzech pracowników w Rządowej Radzie Legislacyjnej nie otrzyma premii (za październik). Rząd zobowiązał się też do stworzenia specjalnych procedur, które pozwolą uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości.
Nikt nie uznał za stosowne, by opinii publicznej złożyć jakieś szczególne wyjaśnienia w tej sprawie. Pominięto również milczeniem kwoty, jakie mógł stracić Skarb Państwa po zaniechaniach legislacyjnych. Niemal od początku afery minister Szczurek i jego zastępcy utrzymywali, że kwota 3 mld zł, którą ostrożnie wyliczyła „Rzeczpospolita", jest zdecydowanie przeszacowana. Zarzucali też gazecie podawanie nieprawdy.
Niestety, w licznych pismach, raportach i sprawozdaniach resortowych urzędników „prawdziwa" kwota potencjalnych strat nie padła. Nie było nawet szacunków, które pokazałyby, że to wcale nie taka duża wpadka.
Dysponujący ogromnym aparatem analitycznym i skarbowym resort finansów nie jest w stanie określić skutków ustawy, której był autorem. Jest to konsekwencja niekompetencji i trwającego od dawna bałaganu w ministerstwie. Nieopublikowanie na czas ustawy tylko je uwydatniło.
Na jakiej zatem podstawie, opierając się na jakich wyliczeniach, minister finansów i jego urzędnicy tworzą projekt ustawy, który jest następnie uchwalany? Dlaczego przygotowując go, łamią jedną z podstawowych zasad legislacyjnych, to znaczy obowiązek oszacowania skutków budżetowych?