Okazało się, że niemal co piąty wyborca oddał głos nieważny. Najwyższe organy władzy powinny zadać sobie pytanie, cóż takiego się stało, że tak duże grono obywateli pomimo przybycia do urn nie skorzystało ze swego prawa do oddania ważnego głosu. Czy chodziło tu o jakąś masową akcję bojkotu obywatelskiego? Powszechną odmowę legitymizowania ustroju? Nic o tym nie wiemy. Nasuwa się więc prostsze wytłumaczenie: zasady wyborcze przerosły możliwości intelektualne bardzo wielu wyborców i z tej przyczyny oddali ono głos nieważny.

Parlamentarzyści zdają się zapominać, że niezależnie od tego, jak mądre zasady wyborcze –w teorii- wymyślą, to muszą one być tak skonstruowane i tak realizowane, aby były w pełni zrozumiałe dla zwykłego wyborcy. Czyli przeciętnego obywatela, który na co dzień nie interesuje się polityką, prawem wyborczym, a i telewizję ogląda coraz rzadziej. Obowiązek wyborczy uznaje właśnie za obowiązek, który należy spełnić jak najszybciej. To co dla eksperta sejmowego jest oczywiste, wcale nie musi być takie dla szarego obywatela. Warto, aby ustawodawcy skorzystali z biznesowych zasad wdrażania nowych produktów dla konsumentów. Przedsiębiorcy już jakiś czas temu zauważyli, że towar, którego przeznaczenie i zastosowanie jest oczywiste dla inżynierów, dla konsumenta stanowi często zagadkę, albo i gotów on sobie zrobić nim krzywdę. Stąd precyzyjne instrukcje montażu i obsługi, wraz z czasami zabawnymi, ale jednak mającymi swoje źródło ostrzeżeniami przed niewłaściwym użyciem. Bywa też, że towar bardzo interesujący w oczach specjalistów przez konsumentów uznawany jest za nieprzydatny. Przed tymi wszystkimi niebezpieczeństwa chronią przedsiębiorców badania rynkowe zachowań konsumenckich, które służą uniknięciu powyższych niebezpieczeństw związanych z wdrażaniem nowych produktów. W sferach biznesu oczywiste jest testowanie nowego towaru na wybranych grupach przeciętnych konsumentów, słusznie uznając, że to właśnie konsumenci są ostateczną instancją weryfikującą przydatność rynkową danego produktu.

Sejm powinien więc modyfikując prawo wyborcze skorzystać z tych sprawdzonych wzorów badania zachowań konsumenckich. O tyle to jest ważne, że zasady prawa wyborcze powinny być intuicyjnie zrozumiałe dla ogółu, jak najbliżej 100% głosujących. W sytuacji, gdy jest wybór pomiędzy rozwiązaniem lepszym dla świadomego wyborcy, a prostszym wybierać należy prostsze. Zastanowić się można nad celowością rezygnacji z głosowania na rozbudowane listy kandydatów do rad powiatu, województwa, czy nawet wielkich miast zastępując je głosowaniem na listy wyborcze poszczególnych komitetów wyborczych. Powiedzmy bowiem szczerze, ilu wyborców rzeczywiście jest w stanie dokładnie prześwietlić wszystkich kandydatów na tym szczeblu samorządowym i na tej podstawie oddać swój wyborczy głos? Czy raczej ma to znaczenie dla pewnych tylko kandydatów, którzy są w stanie wykazać się wyjątkowym talentem marketingowym?

W mojej ocenie lepiej w takiej sytuacji postawić na wybór pomiędzy komitetami wyborczymi, uznając, że łatwiej wyborcy dokonać wyboru pomiędzy kilkoma, kilkunastoma listami, niż pomiędzy setkami kandydatów. W takim modelu rosłaby także odpowiedzialność polityczna komitetów za układanie list wyborczych i dobór na nie poszczególnych osób. Skończyłyby się argumenty liderów partyjnych, że oni nie promowali danej osoby na radnego, a wyboru dokonali wyborcy. Warto także pamiętać, że polityka na szczeblu rady jest grą zespołową – za efekty należy więc rozliczać drużyny, a nie poszczególnych zawodników. W piłce nożnej trudno sobie wyobrazić, aby ktoś narzucał dobór do składu poszczególnych zawodników ... .

W każdym bądź razie modyfikacja prawa wyborczego jest niezbędna. Bardzo złe świadectwo dla polskiej demokracji wystawia sytuacja, gdy blisko 20% obywateli nie jest w stanie oddać ważnego głosu. Pamiętajmy, że prawo wyborcze jest pisane dla ogółu obywateli, a nie dla prawników, lub politycznych pasjonatów.