Niektórzy politycy i celebryci pozwalają sobie wprawdzie czasem mówić o zaprzyjaźnionych redakcjach, nie znaczy to jednak, że mogą dzielić dziennikarzy na lepszych i gorszych. I że wolno im wyrzucać niepokornych z konferencji.
Okazuje się jednak, że pozwala sobie na to Jerzy Owsiak. Media podały, że podczas czwartkowej konferencji prasowej wydał on polecenie ochroniarzom: „Proszę tego pana stąd wziąć", po czym „panowie" podeszli do dziennikarza TV Republika Michała Rachonia i wyrzucili go z konferencji.
O co poszło? Czy dziennikarz obraził Jerzego Owsiaka? A może przeszkadzał w prowadzeniu konferencji prasowej? Nic takiego. Po prostu zadał – najwyraźniej niewygodne dla twórcy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – pytanie dotyczące firmy Mrówka Cała. Pytanie brzmiało: „Dlaczego Mrówka Cała nie wykonała wyroku sądu i nie udostępniła dokumentacji?".
Politykom zdarzało się już nie wpuszczać niektórych dziennikarzy na konferencje bądź ignorować ich pytania. Klub PiS na przykład nie udzielił akredytacji Jakubowi Sobieniowskiemu z „Faktów" TVN na swój wieczór wyborczy. Radosław Sikorski jako świeżo upieczony marszałek Sejmu dopiero po interwencji pani premier przeprosił dziennikarzy za to, że przerwał konferencję i nie odpowiedział na pytania dotyczące artykułu w amerykańskiej prasie (chodziło o szczegóły na temat spotkania Władimira Putina z Donaldem Tuskiem w 2008 r.).
Nie ma przepisów mówiących wprost, jak powinny przebiegać konferencje prasowe, ale prawo prasowe w art. 4 nakłada na przedsiębiorców oraz inne podmioty obowiązek udzielenia prasie informacji o swojej działalności, o ile ta informacja nie jest objęta tajemnicą lub nie narusza prywatności. Niezależnie więc od tego, czy pytanie dotyczyło Fundacji WOŚP czy spółki Mrówka Cała, Jerzy Owsiak powinien był na nie odpowiedzieć, a jego osobisty stosunek do dziennikarza czy do medium, które on reprezentuje, nie ma tutaj znaczenia.