I nikt się temu nie powinien dziwić, bo... bte pozbawia dłużnika prawa do obrony, postępowanie toczy się za jego plecami, a wniesienie skargi na bank nie wstrzymuje działań egzekucyjnych. O tym, jak działa bte, może się przekonać niejeden klient banku.
Żaden z banków przebadanych jakiś czas temu przez Urząd Ochrony i Konkurencji nie podpisał umowy z klientem indywidualnym, który nie zgodził się, by w przypadku zaległości wszczęto egzekucję komorniczą wyłącznie na podstawie dokumentów dostarczonych przez bank. Jednym słowem – banki nie chcą dochodzić spłaty zobowiązania w normalnym procesie z postępowania rozpoznawczego. Wolą sięgnąć po bte, czyli otrzymać klauzule wykonalności nawet bez informowania klienta o sprawie, bez jej merytorycznego rozpatrzenia. Sąd sprawdza wniosek tylko od strony formalnej. Dzięki temu do akcji wkracza komornik, zajmuje konta, wystawia mieszkanie na licytację. Wszystko odbywa się szybko i bez dyskusji.
Ale to się wreszcie kończy. Banki będą musiały zapomnieć o tej szybkiej ścieżce. Trybunał Konstytucyjny powiedział wczoraj „stop", wyrwał kły, rozbroił bombę. W końcu uznał (a to była już trzecia taka sprawa), że bte ustawia bank na pozycji sędziego we własnej sprawie.
Odtąd klient i bank będą traktowani tak samo, a prawo będzie dla ludzi, a nie przeciwko nim. Szkoda tylko, że tak późno.