Naiwność firm czy korupcja z udziałem Szwedów w Azerbejdżanie

Publikacja: 13.06.2015 13:00

Foto: 123RF

Anna Nowacka-Isaksson ze Sztokholmu

TeliaSonera jest podejrzana o uwikłanie się w korupcyjne działania w Azerbejdżanie – ujawnił publicystyczny program telewizyjny „Uppdrag Granskning". Nordycki operator telekomunikacyjny mógł doprowadzić do tego, że akcje skarbu azerskiego państwa trafiły do kieszeni rodziny prezydenta. Czy skandal może się okazać największą aferą korupcyjną Szwecji?

W centrum transakcji znalazł się największy operator telekomunikacyjny Azerbejdżanu z udziałem Skarbu Państwa. Azercell to spółka córka nordyckiego giganta. W 2008 r. TeliaSonera wykupiła w Azercell państwowe akcje z ogromnym upustem w wysokości 600 mln dolarów. Gdy jednak TeliaSonera nabyła akcje, przekazała je „lokalnemu partnerowi", Cenay Iletisim. Ten nie wyłożył na transakcję ani grosza, a kupno odbyło się za pomocą bardzo skomplikowanych posunięć: poprzez spółki holdingowe w Holandii i Turcji, wewnętrzne kredyty, wypuszczenie nowych emisji i rozdział akcji. Planowanie tego przedsięwzięcia trwało kilka lat, a w rezultacie rodzina prezydenta wzbogaciła się o setki milionów euro.

Cenay Iletisim otoczona jest tajemnicą. Firmę zarejestrowano w Turcji, a właścicielami są dwie spółki w Panamie, raju podatkowym. Przedstawiciel Cenay Iletisim to Olivier Mestelan, adwokat reprezentujący w różnych firmach dwie córki prezydenta Azerbejdżanu. W tajnych amerykańskich dokumentach ujawnionych przez WikiLeaks Mestelan figuruje jako drugi na liście osób będących najbliżej rodziny prezydenta Ilhama Alijewa.

Podejrzenia o korupcję TeliaSonera ujrzały światło dzienne dzięki azerskiej dziennikarce Khadii Ismayilovej. To ona ujawniła, że tajnym udziałowcem w Azercell, spółce córce TeliaSonera, może być rodzina prezydenta. Od grudnia ubiegłego roku Ismayilova przebywa w areszcie. Azerka pracuje dla Radio Free Europe i grupy OCCRP (Organized Crime and Corruption Project). Najpierw oskarżano ją o przyczynienie się do samobójstwa kolegi, a następnie o przestępstwa podatkowe i przywłaszczenie. Reżim wszelkimi sposobami próbował zakneblować jej usta, przyznają autorzy reportażu. Grozi jej 12 lat więzienia.

W reportażu menedżer TeliaSonera Johan Dennelind nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego spółka, wykupując państwowe udziały Azerbejdżanu z gigantyczną zniżką, oddała swoje wpływy lokalnemu partnerowi. Jest wiele znaków zapytania co do tej transakcji i to jest niepokojące – przyznaje menedżer. Firma nie zgłosiła jednak sprawy na policję.

Według „Uppdrag Granskning" za odstąpienie udziałów nordycka spółka, w której Szwecja posiada ponad 37 proc. akcji, a ponad 11,7  proc. fiński Skarb Państwa, otrzymała ważne licencje na prowadzenie działalności w Azerbejdżanie. Wynika to z raportów, protokołów i e-maili TeliaSonera.

Zdaniem ekspertów sprawa na całej linii „śmierdzi łapówkami i podkupywaniem". W opinii Einara Häcknera, profesora ekonomii przedsiębiorstw, może tu chodzić o współudział TeliaSonera w takich przestępstwach, jak korupcja, przywłaszczenie, nadużycie zaufania i kradzież. Uważa, że Telia brała aktywny udział w tym, by rodzina prezydenta Azerbejdżanu przejęła wpływy Skarbu Państwa.

Ze względu też na astronomiczną sumę 6 mld koron, którą zarobił lokalny partner, afera wydaje się bez precedensu.

Skandale jednak były również wcześniej. Trzy lata temu „Uppdrag Granskning" ujawnił aferę w Uzbekistanie. TeliaSonera zapłaciła 190 mln euro firmie Takilant, zarejestrowanej na Gibraltarze, której właścicielką była postać ze świata mody Gayane Avakyan. Za wpłacone sumy spółka otrzymywała licencje na telefonię komórkową. Publicystyczny program ujawnił bardzo bliskie powiązania Gayane Avakyan z córką dyktatora Isloma Karimowa. Dochodzenie w tej sprawie toczy się m.in. w Szwecji, Norwegii, Szwajcarii, a menedżerowie firmy, których zwolniono, są podejrzani o korupcję.

Nowe kierownictwo spółki po skandalu w Uzbekistanie złożyło obietnicę, że wszystkie brudy wyjdą na światło dzienne. Tymczasem tak się nie stało. W raporcie opracowanym przez biuro adwokackie Mannheimer Swartling działania inwestycyjne TeliaSonera w Eurazji zostały poddane poważnej krytyce. Zarzuca się jej, że nie dowiedziała się dokładnie, jakich ma partnerów w biznesie, i że ryzykowała udział w nieetycznych operacjach, nie przestrzegając wskazań moralnego kompasu firmy.

Teraz w kraju, który szczyci się pielęgnowaniem kultury transparentności, zaczęły się podnosić głosy właścicieli, by upublicznić raport. Na to nie zgadza się jednak zarząd, twierdząc, że to utrudniłoby pracę prokuratora. Czy tak naprawdę o to chodzi?

Według Instytutu Antykorupcyjnego szwedzka legislacja dotycząca nadużyć zawiera luki i powinna zostać zaostrzona. Sekretarz generalny instytutu uważa, że szwedzkie firmy cechuje duża naiwność, ale jeżeli chodzi o etykę, to odpowiedzialność za nią powinny ponosić one same. W kodeksie postępowania dla firm opracowanym przez instytut czytamy: „Przedsiębiorca musi zachować ostrożność w udostępnianiu pieniędzy swoim reprezentantom, współpracownikom czy agentom, tak by środki te nie zostały przeznaczone na przekupienie kogoś. Aby nie można było być posądzonym o korupcję przez zaniedbanie".

Czyżby to nowa kategoria łamania prawa?

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rz" w Szwecji

Anna Nowacka-Isaksson ze Sztokholmu

TeliaSonera jest podejrzana o uwikłanie się w korupcyjne działania w Azerbejdżanie – ujawnił publicystyczny program telewizyjny „Uppdrag Granskning". Nordycki operator telekomunikacyjny mógł doprowadzić do tego, że akcje skarbu azerskiego państwa trafiły do kieszeni rodziny prezydenta. Czy skandal może się okazać największą aferą korupcyjną Szwecji?

Pozostało 94% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Gazety walczą ze sztuczną inteligencją, a Polska w lesie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co ma sędzia Szmydt do reformy wymiaru sprawiedliwości
Opinie Prawne
Rafał Adamus: Możliwa korporacja doradców restrukturyzacyjnych
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Sędziowie nie potrzebują poświadczeń bezpieczeństwa, bo sami tak zadecydowali
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt to czarna owca czy w sądach mamy setki podobnych sędziów?